55

892 43 6
                                    

Ostrzeżenia: scena o zabarwieniu erotycznym. Czy coś w tym stylu. W każdym razie, jakbyście nie mieli na nią ochoty – przejdźcie po prostu za linię.

Gdy umiera dzisiaj

Część druga

Rozdział dwudziesty trzeci

Kiedy tylko wszedł do wielkiego pokoju, Voldemort gwałtownie pchnął go na ścianę. Silne ramiona oparły się po obu stronach jego ciała, więżąc go, niezachwiane i nieruchome. Izar nie potrafił zetrzeć ze swojej twarzy wielkiego uśmiechu, gdy spojrzał prosto w oblicze pochylającego się nad nim Czarnego Pana. Oczy mężczyzny były zwężone i śledziły każdą krzywiznę oraz linię twarzy młodzieńca.

Pokusa była zbyt silna. Izar przyłapał się na tym, że leniwie podnosi rękę i przesuwa koniuszkami palców po policzku Voldemorta. Czarny Pan nie odsunął się od tej pieszczoty, tylko mrugał przez chwilę, zanim jego wzrok się wyostrzył. Pomiędzy nimi zawisło napięcie i tak dobrze mu znana pewność, że nic się nie zmieniło. Pochylił się nieco bliżej, aż w końcu jego wargi dzielił od ust Voldemorta zaledwie krótki oddech. Izar pragnął ich, jednak wiedział również, że nie mógł poddać mu się tak łatwo.

Uśmiechając się szelmowsko, przemknął pod ramieniem Voldemorta i lekkim krokiem oddalił się od ściany.

- Minęło tyle czasu – przyznał cicho. – Niemal zapomniałem, że powinienem odmawiać ci tego, czego pragniesz. – Ruszył w stronę przeciwległego końca pokoju, doskonale świadomy głodnych i wnikliwych oczu obserwujących każdy jego ruch.

- Nie czuję się tym jakoś szczególnie zaniepokojony – skomentował Voldemort. – Doskonale zdaję sobie bowiem sprawę, że odmawiasz przy tym również samemu sobie.

Izar spojrzał na niego przez ramię, unosząc brew.

- Nie bądź tego taki pewien.

Voldemort przyglądał mu się przez dłuższą chwilę.

- Chciałeś mi dzisiaj zaimponować – domyślił się stanowczo. Jego wężowe oczy przesunęły się po jego dopasowanych szatach wykonanych z eleganckiego i drogiego materiału. – I chociaż mi to schlebia, wolałbym, aby były białe. O czym doskonale wiesz, dziecko.

- No, no, no, ktoś ma dzisiaj o sobie strasznie duże mniemanie – zaświergotał Izar. Odwrócił się całkowicie, niezdrowo oczarowany obecnością mężczyzny. – W życiu nie zrobiłbym czegoś tak durnego, jak staranie się zaimponowania ci poprzez atrakcyjne ubranie się. – Był kłamcą. Obaj to wiedzieli.

Voldemort posłał mu w odpowiedzi krzywy uśmiech.

Izar westchnął lekko, znów się od niego odwracając, by skierować całą swoją uwagę na wypełniony luksusowymi potrawami i deserami mahoniowy stół.

- On chyba nie jest poważny? Lucjusz? – zapytał, robiąc kolejny krok w stronę przepełnionego jedzeniem stołu. Wszystko było na nim dokładnie ułożone. Truskawki głęboko rubinowe, mango pomarańczowe, owoce soczyste, a czekoladki elegancko udekorowane strumykami ciemnej i jasnej posypki.

- Oczywiście – wycedził Voldemort – należy mi się wszystko, co najlepsze. – Umilkł na moment, jakby się nad czymś zastanawiając. – Być może przydałoby ci się, gdybyś nauczył się od niego, jak powinno się mnie traktować.

Gdy Umiera Dzisiaj Where stories live. Discover now