29

939 61 1
                                    

Gdy umiera dzisiaj

Część pierwsza

Rozdział dwudziesty dziewiąty

- Co ty tutaj robisz? – zapytał jadowicie Izar, chociaż uważał, aby kontrolować swoją mimikę. Zawsze nie znosił, gdy czyjaś twarz wykrzywiała się z niezadowoleniem. Lepiej było być w tym atrakcyjnym oraz pogardliwym.

Lily siedziała ze stoickim spokojem przy jego łóżku, niemal obsesyjnie śledząc swoimi wyrazistymi oczami jego rysy. Blade i drobne dłonie założone miała na kolanach, nie okazując żadnych oznak drżenia bądź słabości.

- Przyszłam, aby z tobą porozmawiać.

- Och, czyż to nie oczywiste? – syknął Izar. – Kto tak w ogóle pozwolił ci tu wejść? – Oblizał usta, mrużąc oczy, aby powstrzymać zawroty głowy. Głowa bolała go jak cholera i myślał, że zaraz mu chyba wybuchnie. – Nie, czekaj, nie mów mi. – Podniósł rękę, zerkając kpiąco na swoją matkę. – Nawet stąd widzę, jak siedzisz po uszy w tyłku Dumbledore'a. To jasne, że to on to dla ciebie zaaranżował.

- Tak i nie – potwierdziła Lily, ani trochę speszona jego wulgarnym słownictwem. Właściwie, o dziwo, pod wpływem jego surowego założenia kącik jej ust uniósł do góry słaby uśmieszek. – Mam dość dobre kontakty z głównym uzdrowicielem Turnieju. – Swobodnie skinęła brodą na drugi koniec pomieszczenia.

Izar odwrócił się i zmarszczył brwi, gdy spostrzegł karmazynowe szaty uzdrowiciela. Mężczyzna stał dość daleko od nich, szybko warząc jakiś eliksir, nie zwracając na nich żadnej uwagi. Odwrócił wzrok na Lily i uśmiechnął się złośliwie.

- Z nim też masz dziecko?

Zmarszczyła brwi, a jej oczy nieznacznie się zwęziły. Otworzyła usta, ale Izar nie dał jej nic powiedzieć.

- Naprawdę oczekujesz, że wysłucham czegokolwiek, co masz mi do powiedzenia? Miałaś szansę odezwać się do mnie przez ponad piętnaście lat. Dlaczego sądzisz, że wysłucham cię po tym, jak próbowałaś zniszczyć reputację Regulusa i przymknę oko na moje wychowanie?

Lily pochyliła się do przodu, a ciemnoczerwony kucyk opadł jej na ramiona. Położyła dłonie na jednej ze stron jego pryczy, spoglądając na niego mocno. Nie było w niej żadnej rozpaczy, żadnej słabości. Miał przed sobą kobietę pewną siebie i inteligentną. Jej oczy lśniły mocno przebiegłością oraz odrobiną zainteresowania.

- Jest wiele rzeczy, jakich po dziś dzień żałuję. – W jej zielonych oczach przez sekundę zalśniły wyrzuty sumienia. – Nigdy nie wybaczę sobie umieszczenia ciebie w mugolskim sierocińcu. Ale musiałam to zrobić. Musiałam.

- Dlaczego? – warknął Izar. To uraz głowy obwiniał za to, że pragnął dowiedzieć się, dlaczego go porzuciła. Jednak nawet on musiał przyznać, że zasługiwał na poznanie powodu, dla którego kobieta, która go poczęła, bez żadnych skrupułów oddała go do domu dziecka. – Dlaczego mnie tam zostawiłaś, w tym sierocińcu, ze wszystkich miejsc?

Ani na chwilę nie zdjęła z niego swojego wzroku. Wydawała się niezachwiana. Z goryczą musiał przyznać, że był pod wrażeniem tego, jak bardzo potrafi zapanować nad swoimi emocjami. Najwyraźniej jej nie doceniał. Nie była tą zmokłą kurą, którą widział tego lata w Departamencie Tajemnic. Och nie, kiedy już ocknęła się ze swojej głębokiej depresji, mogła być uznana za godnego przeciwnika.

Gdy Umiera Dzisiaj Where stories live. Discover now