67

737 31 12
                                    

Ostrzeżenia: właściwie nic bym nie pisała, ale autorka ostrzeżenia w tym rozdziale dała, więc niech będzie. To jest główna część bitwy, więc sami wiecie – krew, śmierć, troszkę paskudztw i różne emocjonalne pierdoły. No i przekleństwa, ale do tego jesteście już chyba przyzwyczajeni.

Słowniczek: wężomowa

Gdy umiera dzisiaj

Część druga

Rozdział trzydziesty piąty

- Chyba oszalałaś, jeśli myślisz, że ci na to pozwolę, Hermiono.

Draco przycisnął swoje plecy do ściany w kącie pokoju, wpatrując się tępo w otaczającą go ciemność. Zaraz za rogiem i piętrzącymi się rupieciami stała dwójka Gryfonów, kłócąca się o kawałek biżuterii – diadem, mówiąc dokładniej. Gdyby Draco zamknął wystarczająco mocno oczy, byłby w stanie przypomnieć sobie, jak wyglądał. W końcu wpatrywał się w niego godzinami, gdy dostał go od Izara. Znał umiejscowienie każdego rozświetlającego go szafiru oraz diamentu. Doskonale pamiętał również otaczającą go aurę.

Uniósł głowę i spojrzał w sufit. Jego oczy przyzwyczaiły się już do ciemności – minęła w końcu prawie godzina, odkąd światła i magia opuściły zamek, pozostawiając za sobą tylko chłód i pustkę. Uczniowie panikowali z powodu tego nagłego poczucia bezbronności i widoku toczącej się za rozbitymi szybami bitwy, ale nauczyciele zaczęli przeprowadzać ich poza granice Hogwartu do specjalnie wyznaczonego, bezpiecznego miejsca. Zamku nie otaczały już żadne bariery oraz magia, więc każdy mógł się w nim swobodnie deportować.

Był pewien, że za ten ogromny chaos odpowiadał Izar. Nie przychodził mu na myśl nikt inny, kto mógłby posiadać moc rozerwania barier tak starożytnego zamku. Schody znieruchomiały, z obrazów zniknęły postaci, pogasły świece i wszystko stało się puste oraz martwe. Choć trudno było mu patrzeć na te wszechobecne zniszczenia, potrzaskane okna i ulatujące zaklęcia, czuł wobec Izara wdzięczność. Śmierciożercy trzymali się od zamku z daleka i nie dręczyli uczniów, mimo że Hogwart był teraz właściwie w gruzach. Żaden nieletni niepotrzebnie nie ucierpi podczas tego ataku, o ile nie będzie oczywiście na tyle głupi, aby przyłączyć się do toczącej się u podstaw wzgórza bitwy.

Wojna wywoływała u niego mdłości i oszołomienie. Zdobiący jego lewe przedramię Znak świadczył o jego lojalności i obowiązku walczenia wraz z resztą śmierciożerców, ale Draco trzymał się z dala od bitwy. Świadomość tego spowodowała, że wrócił myślami do poranka przesilenia zimowego, gdy rozmawiał z Izarem w swojej rezydencji. Gorąco zaprzeczał wtedy, jakoby przyłączył się do śmierciożerców tylko dlatego, iż tego właśnie chciał od niego ojciec. Tylko że, oczywiście, jak zawsze, Izar miał rację.

Draco dobrowolnie przyznawał już teraz, że nie było mu przeznaczone zostanie śmierciożercą. Owszem, wciąż chciał, by ojciec był z niego dumny, ale w ciągu ostatnich kilku miesięcy wreszcie udało mu się do końca dojrzeć. Zaimponowanie ojcu nie miało już dla niego dłużej największego znaczenia. Lucjusz kochał go i z pewnością wolałby, aby Draco był szczęśliwy, niż robił coś, co nie będzie sprawiało mu przyjemności.

Gdy przychodziło do bitew i wojny, ojcu towarzyszył Izar. I Draco potrafił dzielić się nim z Blackiem, zwłaszcza że tak wiele mu zawdzięczał. Kiedy jednak bitwy dobiegały końca, Lucjusz zawsze wracał do Draco, nie mając do niego urazy z powodu braku zainteresowania wojną.

Gdy Umiera Dzisiaj Où les histoires vivent. Découvrez maintenant