42

935 63 8
                                    

Gdy umiera dzisiaj

Część druga

Rozdział dziesiąty

Izar od bardzo, bardzo dawna nie był nikim aż tak zaintrygowany. Pierwszym obiektem jego zainteresowania była Minerwa McGonagall, gdy usiadła na brzegu jego łóżka i wyjawiła mu tajemnicę istnienia magicznego świata. Nie wiedział, czy następny był Snape czy Dumbledore, ale obu ich uważał za fascynujące okazy. No i, oczywiście, ostatnim i najnowszym obiektem jego zainteresowania stał się Voldemort.

Miał przeczucie, że Rufus Scrimgeour zajmie specjalne miejsce w jego radarze.

Ręka, która ścisnęła jego dłoń była silna i pewna, podczas gdy drugą Minister poklepał jego biceps. O ich wzajemnym zainteresowaniu świadczyły gorące spojrzenia, jakimi się obdarzyli – Izara wypełnione sadystyczną radością, że znalazł sobie godnego przeciwnika, a Rufusa prawdziwym zaintrygowaniem i podejrzliwością.

- To wielka przyjemność pana poznać, panie Scrimgeour.

Rufus posłał mu pełen nierównych zębów uśmiech.

- Cała przyjemność po mojej stronie – nalegał mężczyzna, puszczając dłoń Izara i cofając się o krok, aby móc mu się lepiej przyjrzeć. – Urosłeś od ostatniego razu, gdy cię widziałem. – Stojący niedaleko zapomniany Owen pokiwał głową, zgadzając się z nim.

Izar uniósł brwi z szyderczym namysłem.

- Ostatniego razu, proszę pana? – Nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek spotkał go osobiście. A z pewnością zapamiętałby poznanie Rufusa Scrimgeoura.

Nienawidził faktu, że pogłoski na temat tego osławionego byłego aurora rzeczywiście okazały się prawdziwe. Nie lubił podzielać opinii reszty społeczeństwa, ale kiedy imponujący czarodziej otaczał się taką aurą, trudno było go nie zauważyć.

Rufus roześmiał się głęboko, ani na chwilę nie odwracając od niego uwagi.

Och tak, Izarowi się to podobało. Tylko jak wiele Rufus wiedział? Czy miał dobre stosunki z Albusem Dumbledore'em? Wiedział o Zakonie Feniksa, prawdziwych motywacjach śmierciożerców i Czarnym Panu? Czy był w stanie dostrzec, że Tom Riddle za zaczarowanymi na brązowo oczami i błyszczącymi, fałszywymi okularami knuje swoje własne, niecne plany?

Izar nic o nim nie wiedział. I nie mógł się już doczekać, aby to zmienić.

- Brałem w zeszłym roku udział w Turnieju Trójmagicznym, widziałem każde zadanie.

Izar niemal poczuł, jak jego mały uśmieszek kwaśnieje. Turniej Trójmagiczny i stawione w nim zadania nie były najlepszym pokazem jego siły. Z drugiej strony jednak, zawsze dobrze było, gdy twoi wrogowie cię lekceważyli. Jak gdyby wyczuwając, dokąd zmierzały jego myśli, Rufus wydał z siebie zadowolony pomruk i zacisnął zęby w taki sposób, że przypominał rozbawionego lwa. Naprawdę bardzo przypominał maskotkę Gryfonów. Na zewnątrz był pełen wdzięku, a jego ruchy były zarówno ostrożne, jak i czujne, jednak Izar wiedział, że pod tą otoczką Rufus najchętniej rzuciłby się do brutalnego ataku.

Lew pod wieloma względami przypominał węża. Oba te zwierzęta obserwowały swoje ofiary, degustowały się nią, a dopiero potem się na nią rzucały. A gdy już atakowały, ich cios był szybki, precyzyjny i śmiertelny. Między tymi dwoma gatunkami istniały jednak również pewne różnice. Lwy były aroganckie i gwałtowne. Bagatelizowały większość swoich ofiar, bo były królami swojego gatunku. Węże, z drugiej strony, miały dobry system obronny i bały się, gdy w pobliżu pojawiało się jakieś większe zagrożenie. Były skłonne z czystej desperacji rzucić się do ataku, aby się bronić.

Gdy Umiera Dzisiaj Where stories live. Discover now