37

869 54 1
                                    

Gdy umiera dzisiaj

Część druga

Rozdział piąty

Minister zachichotał, klepiąc się po swoim zwisającym brzuchu i przymykając oczy na stojącą przed nim wysoką, szczupłą postać. Czasami zastanawiał się, jak ktoś taki jak Riddle był w stanie zrzucić tych kilka dodatkowych kilogramów pomimo tego całego jedzenia, które leżało na jego biurku. Nie mówiąc już o politycznych spotkaniach w wykwintnych restauracjach…

Korneliusz sądził, że liczyło się to, jak się człowiek prezentuje. I chociaż nie był może tak dobrze zbudowany, co Tom, zdecydowanie śmielej podchodził do mody. Całkiem możliwe, że gdy opuści fotel Ministra, będzie mógł dać podsekretarzowi kilka rad dotyczących wprowadzenia większej ilości kolorów do jego garderoby. Para szpiczastych, purpurowych butów dobrze by mu zrobiła.

Nikt nigdy nie był na tyle stary, aby nie mógł cieszyć się tym, co w życiu najlepsze.

- Zamknięcie budynku. – Knot zachichotał ponownie, kręcąc głową i przygłaskując swoje krnąbrne kędziory. – Co ty… nie zamykaliśmy tego budynku od dziesięcioleci, Tom. – Następnie poprawił okulary na swoim nosie, zerkając z ostrożnością na znajdujące się przed nim raporty.

Był pewien, że po zejściu ze stanowiska Ministra na pewno nie będzie tęsknił za jedną rzeczą –papierkową robotą. Znów potrząsnął głową, przygładzając rolkę pergaminu. Zastanawiał się, czy użycie granatowego atramentu przy korespondencji z Francją w sprawie ulepszenia ich traktatu pokojowego było dobrym pomysłem. Podobno krążyły plotki, jakoby we Francji byli teraz Czarni Panowie. We Francji! Nie do pomyślenia.

Sięgnął po szklankę wody i przełknął zawarty w niej chłodny płyn, aby przeciągnąć udzielenie odpowiedzi. Ten tydzień chyba nigdy się nie skończy. Wielka Brytania zagłosuje w piątek na swojego Ministra, a gdy tylko w poniedziałek ogłoszone zostaną wyniki, spakuje swoje rzeczy.

Niestety nie tylko tym musiał się martwić. Miał jeszcze wiele balów, na które musiał się przygotować i czekały na niego te wszystkie przemówienia, z którymi będzie musiał się męczyć, aby przedstawić społeczności nowego Ministra.

- Bądź rozsądny, Tom. – Knot oblizał wargi. – Do czego ten świat zmierza? Czarnych Panów? Za moich czasów, gdy pojawiały się zamieszki z politycznymi separatystami, nazywaliśmy ich „terrorystami". Terrorystami – zagrzmiał. – Czarni Panowie… Biali Panowie… nie ma czegoś takiego. To tylko banda chuliganów, chcących, by ich usłyszano. To Ministerstwo rządzi i jednoczy ze sobą ludzi. Nie jakiś… kult, który wywołuje przerażenie. Ministerstwo musi jedynie rozporządzić kilka bardziej surowych przepisów, a te grupy terrorystyczne same znikną. Francja musi tylko pójść naszym przykładem. Odkąd Rufus Scrimgeour wyraził swoją chęć zostania kolejnym Ministrem Magii, nie było u nas żadnych nowych ataków. Kiedy obejmie urząd…

Dłoń uderzyła gwałtownie w jego suszący się pergamin, zaskakując go i rozmazując cały tusz. Korneliusz zamrugał i zmarszczył brwi na długie palce, po czym uniósł wzrok na swojego podsekretarza.

- Chociaż twoja rozwlekła opinia na temat sytuacji w Wielkiej Brytanii szczerze mnie intryguje, Ministrze, mówiliśmy o zamknięciu budynku. Jestem pewien, że wciśnięcie jednego guziku pozwoli ci oszczędzić energię, jakiej potrzebowałbyś do dokończenia mowy, jaką dla mnie przygotowałeś. – Tom spojrzał na niego spokojnie, po czym jego usta rozciągnęły się w uśmiechu, jakby przypomniał sobie, że ten powinien się na nich znajdować.

Gdy Umiera Dzisiaj Where stories live. Discover now