65

703 38 1
                                    

Ostrzeżenia: Pojawia się trochę lekkiej, odrobinę opisowej erotyki – nic wielkiego.

Gdy umiera dzisiaj

Część druga

Rozdział trzydziesty trzeci

Ciepłe, bose stopy powoli wysunęły się spod ciężkiej kołdry i z ociąganiem zawisły nad zimną podłogą. Zaczerwienione oczy zamrugały i spojrzały na zegarek, gdy zastanawiał się, co go obudziło – pusta druga połowa łóżka czy pulsujący za oczami ból głowy, którego fale rozprzestrzeniały się po całej czaszce.

James Potter potarł dłonią czoło, krzywiąc się z dyskomfortu. Wytoczywszy się niezgrabnie z łóżka, zaklął pod nosem, gdy jego palce podkurczyły się w proteście wobec kontaktu z lodowatą podłogą. Po jego skórze przetoczyła się gęsia skórka, unosząc włoski na jego nogach i ramionach. Oparł się o ścianę, próbując zebrać się w sobie, gdy zaczęło wirować mu w głowie. Zwykle go nie bolała. Cholera, nie pamiętał nawet, kiedy ostatni raz coś mu dolegało. Musiało być to wiele lat temu. Wraz z Syriuszem wypił za dużo jednej nocy i nad ranem obudził się z ostrym kacem.

Jego wąskie ramiona zadrżały bezbronnie. Dlaczego miał wrażenie, że ta migrena ma coś wspólnego z pewnym rudzielcem?

Zmusił się do ruszenia z miejsca, mrugając przy tym kilkakrotnie, aby pozbyć się wilgoci, jaka zebrała się w jego oczach, po czym chwycił leżące na stoliku nocnym okulary. Kiedy otaczający go świat nabrał ostrości, łatwiej mu było przejść przez sypialnię i zejść po schodach. Zrobiwszy to, przetoczył szybko wzrokiem po salonie, bez problemów odnajdując stojącą w nim samotnie postać, skąpaną jedynie w naturalnym, nocnym świetle.

Zawahał się przy ostatnich schodach, nie będąc w stanie pojąć tego, co widzi.

Widok przygnębionej bądź wycofanej Lily nie był niczym niezwykłym, ale nigdy wcześniej nie był świadkiem tego, by całkowicie straciła nad sobą panowanie. Stała z wyprostowanymi ramionami i opuszczonymi rękoma. Gdyby nie jej pochylona głowa i drżące ciało, James mógłby pomyśleć, że jest to postawa pełna dumy. Jej pięści były jednak zaciśnięte, z powodu czego przez bladą i cienką skórę jej rąk przebijały się żyły i ścięgna.

Wydawała się nieświadoma jego obecności. Sięgająca do kolan koszula nocna wisiała na jej szczupłym ciele, przeraźliwie podkreślając jej chorobliwą chudość. Podobnie jak on była boso. I choć skóra zsiniała jej nieco z zimna, nie wyglądała, jakby jej to przeszkadzało. A mimo to oddychała chrapliwie, szlochając sucho. Pochyliła szyję, przez co długie, karmazynowe włosy przykrywały jej twarz, skutecznie ją ukrywając, gdy wydawała z siebie dławiące odgłosy.

James zszedł szybko ze schodów i podszedł do swojej żony.

- Lily? – Z jakiegoś powodu czuł, że zanim jej dotknie, powinien ogłosić swoją obecność. Zupełnie jakby podchodził do osaczonego zwierzęcia. – Lily. – Położył pewnie rękę na jej ramieniu, dusząc w sobie zdziwienie wywołane tym, jak bardzo było ono kościste. Minęło… bardzo dużo czasu, odkąd istniała między nimi jakakolwiek intymność… Zwykle, gdy jej dotykał, była całkowicie ubrana.

Wypuściła drżąco powietrze, po czym spojrzała na niego spod swoich cienkich, niegdyś tak pięknych włosów. Ku jego zaskoczeniu, w jej oczach nie było łez, tylko ciemna i obłąkańcza iskra.

Gdy Umiera Dzisiaj Where stories live. Discover now