Czy moje dziecko umrze?

1K 36 16
                                    

Miasto spada . Avengersi również . Steve ... dlaczego musisz być tym cholernym superbohaterem ? Powinieneś być przy mnie ..Ehhh o czym ja mówię , wiem że zrobiłby dla nas wszystko .Powoli zaczynam otwierać oczy .Od razu atakuje mnie rażące światło.Pomieszczenie znajome ...nadal jestem w wieży.Ale jakim cudem się tutaj znalazłam?Próbuję się podnieść jednak kable do których jestem podpięta niestety mi to uniemożliwiają .Wzdycham zrezygnowana.Denerwuje mnie również kołdra którą jestem przykryta .Mam wrażenie że waży dobrą tonę .Z trudem zaczynam się odkrywać.Jestem ubrana w jakąś koszulę nocną.Z tego co pamiętam miałam na sobie coś innego.Jednak po chwili zauważam coś bardzo niepokojącego.Moje stopy są sine.Kolor ten ciągnie się coraz wyżej.Z przerażeniem ciągnę za dół koszuli i powoli odsłaniam swój brzuch.Zaczynam krzyczeć przerażona .

-Boże... co się ...- nie mogę złapać powietrza .- Dzieję !

Po chwili do pomieszczenia wbiega posiniaczony Tony, a zaraz za nim przerażony Steve ... Ohhh żyje co za ulga.

- Kochanie kochanie spokojnie jestem tutaj . -Trzyma mnie mocno w swoich objęciach.Zaczynam dotykać każdej części jego ciała nie wierząc że tu jest.

- Czy ja umarłam ? Przecież to miasto...Ja widziałam... telewizor...Wy spadaliście...Później ten ból.

-Nic nam nie jest.Żyję kochanie . Przepraszam że Cię zostawiłem.

-To skoro żyjesz- zaczynam go od siebie odsuwać .-Co z naszym dzieckiem ?- Przełamałam się i spojrzałam w jego oczy z których można wyczytać wszystko . - Steve ! - zaczynam krzyczeć.

- Uspokój się większe nerwy wam nie pomogą .Wasze dziecko nadal jest w Twoim brzuchu .Na nagraniu widać było że straciłaś przytomność...- zaczyna tłumaczyć Tony.-Jednak nie będę Cię okłamywał .Wasze dziecko Cię niszczy.Nie możesz się zregenerować gdzie zawsze trwało to sekundy, stąd te siniaki i czarne plamy na Twoim ciele.Robimy wszystko co w naszej mocy... jednak...- Ten wyszczekany i zawsze potrafiący coś powiedzieć Tony Stark zaczął płakać.

-Tony.- widać  w jego oczach tyle bólu, a ja wciąż nie wiem co się dzieje.

-Jednak wasze dziecko nie przetrwa.

Wystarczyła sekunda żeby mój świat legł w gruzach.Zaczynam krzyczeć na całe gardło i okładać Steve'a. Mam w sobie tyle złości i żalu że zaczynam niszczyć pomieszczenie.

-Tony trzeba jej podać środek nasenny !!

- Nie Steve !! Nie Nie Nie ! Nasze dziecko!- Obok mnie pojawił się Thor i Bruce którzy próbują mnie utrzymać . - Nie możecie tego zrobić! Moje dziecko !- napotkałam pełne bólu spojrzenie Steve'a.- Steve...

Poczułam dosyć mocne ukłucie w rękę i już po chwili zaczęłam odpływać.

- Proszę ... nie róbcie niczego bez mojej zgody.- Tyle byłam w stanie powiedzieć zanim zalała mnie biała fala powodując błogi spokój.


Biegłam przed siebie co jakiś czas raniąc się w buzie przez gałęzie . W końcu mogłam złapać głęboko powietrze powodując przyjemny ból w klatce piersiowej . Płoszyłam po drodze co jakiś czas stado sarenek wołając je wesoło . Poczułam pod stopami mokry mech powodując straszne łaskotki. Czuję że wydarzy się coś dobrego. Wybiegłam zafascynowana na sam środek polany na której rosły stokrotki i pięknie śpiewały skowronki. Znam tą łąkę .Przychodziłam tutaj zawsze z moim tatą na spacery.Jest tak jak zapamiętałam...Jest pięknie.

-No skarbie myślałem że nie trafisz.

Odwracam się gwałtownie. W oddali widziałam rozmazaną postać.

-Tata? - zaczęłam szybko podchodzić, jednak postać coraz bardziej się rozmazywała.

-Nie podchodź skarbie. Trochę się zmieniłem, wolę żebyś mnie pamiętała takim jakim byłem.Pięknie tu prawda?- zaczyna rozkładać ręce .- Skowronki pięknie śpiewają. Tutaj u nas trwa właśnie wiosna czyli Twoja ulubiona pora roku.Zawsze wiedziałaś co dobre.

-Jesteśmy tutaj sami?

-Jeszcze tak.Ty stracisz ...Ja zyskam kogoś kogo będę kochał tak samo mocno jak Ciebie i obiecuję że będę dbał .Aż któregoś dnia do nas dołączysz.

-O czym ty mówisz?

-Spójrz na swój brzuch.

Robię to co mówi.Mój brzuch świeci na biały kolor którego promyki próbują dostać się do mojego taty.

-Widzisz skarbie.Musisz się obudzić i pozwolić odejść swojemu dziecku...- Zaczynam sobie wszystko przypominać . Ból w klatce piersiowej jak i u dołu brzucha zaczyna się nasilać . Jednak z moich oczu nie lecą łzy. - Tutaj nie można płakać . Tutaj można się tylko cieszyć.Wiem że to dla was trudne , ale niektórych rzeczy nie można skarbie przewidzieć.

- Przecież ja tak się starałam, a teraz moje dziecko umiera?

-Zawsze będzie tutaj.- podnosi swoją rękę i dotyka miejsca w którym jest serce.-Proszę Cię o jedno nie obwiniaj się.Musisz żyć dalej.

-Ale ja dalej nie rozumiem.- Coraz ciężej jest mi złapać oddech . Upadam na kolana dotykając swojego brzucha. Promyki coraz bardziej dosięgają mojego taty. Staram się je łapać .

-Tam na Ziemi Ci wszystko wytłumaczą.

Kładę się na bok próbując złapać oddech.

-Córeczko przepraszam.



Gwałtownie otwieram oczy. Znów jestem w wieży a obok mnie siedzi Bonnie która szepcze coś i pochyla głowę nad swoją księgą z czarami.

-To ty ... To ty spowodowałaś że widziałam swojego tatę.- Bonnie na chwilę zamiera.Delikatnie zamyka księgę i podnosi na mnie wzrok. Zaczyna kiwać głową .-Powiedz mi co się dzieje.

-Tak mi przykro...robiłam co mogłam ale nie mogę już inaczej pomóc.Kiedy straciłaś przytomność leżałaś tak dobre pół godziny dopóki ktoś z wieży do Ciebie nie przyszedł .Wasza córeczka za długo nie miała dostępu do tlenu.

Zaczynam się trząś .

- Przecież to moja córka wyjdzie z tego.Mam dobre geny Steve też .Nie jesteśmy normalni przecież wiecie o tym ona przeżyję.

- Tony robił wszystkie badania ja też szukałam w księdze i tak bardzo mi przykro.

Zaczynam przypominać sobie słowa mojego taty. Pozwól odejść swojemu dziecku...

-Steve zamknął się w sobie twierdzi że to jego wina bo nie było go przy Tobie...- kontynuuje Bonnie jednak ja jej nie słucham.

-Co mam zrobić żeby jej pomóc? - patrzę na przyjaciółkę która ma łzy w oczach .

- Pożegnać się z nią i urodzić jak najszybciej.






Kapitan ameryka.. captain america .. Steve rogers ..Où les histoires vivent. Découvrez maintenant