I

11.3K 310 54
                                    

W jasnym korytarzu dało się słyszeć stukanie obcasów. Kroki były szybkie i pewne. Grafitowa ołówkowa spódnica opinała się delikatnie na jej talii i udach, jednocześnie nie odsłaniając niczego, co godziłoby w powszechnie przyjęte poczucie przyzwoitości. Białą koszulę miała lekko rozpiętą, dzięki czemu można było dojrzeć na jej szyi złoty wisiorek w kształcie kulki a wokół niej trzech okręgów. Złocistobrązowe włosy, odbijające ciepło jesiennych promieni słońca zwinęła w kok, pozwalając kilku niesfornym kosmykom swobodnie opadać na twarz.

Mijała niezliczoną ilość obrazów przedstawiających założycieli kancelarii, obecnie urzędującego Ministra Magii oraz co ważniejszych klientów. Szła pewnym krokiem, chociaż korytarz już się kończył. Gwałtownie skręciła tuż za kryształową rzeźbą przedstawiającą pięciokąt z wygrawerowaną nazwą firmy. Wizytówka kancelarii – pomyślała przelotnie.

Weszła do jasnej i przestronnej sali konferencyjnej. Ogromne okno pozwalało dojrzeć panoramę miasta i płynącą w oddali Tamizę. Znajdowali się na szesnastym piętrze i ten widok zawsze bardzo jej odpowiadał. Uwielbiała podziwiać Londyn o każdej porze roku, nocą i dniem. Subtelne i nieraz niedostrzegalne piękno architektury stolicy zawsze ją urzekało. Poza tym niezależnie od tego, czy znajdowała się w świecie czarodziejów, czy niemagicznych, architektura miasta pozostawała niezmienna, co sprawiało, że wewnętrzy spór, do którego z tych światów należała, się wyciszał.

W pomieszczeniu znajdowali się już wspólnicy. John Kingsley, Brand Weilhouse oraz William McLane. Skinęła lekko głową na powitanie i zajęła miejsce po lewej stronie. Naprzeciwko niej znajdowała się tablica zapisana szczegółowymi informacjami, które jej nie dotyczyły. Była tu tylko dlatego, że prezes ją wezwał. Rozejrzała się dyskretnie. Odkąd zaczęła pracę w kancelarii Kingsley'a, rzadko bywała w tym pomieszczeniu. Widok z okna jej biura w zupełności wystarczał. Ściany pomalowane na szaro, na podłodze ciemna wykładzina, szeroki owalny stół z dębu – ot i tyle. Nic specjalnego. Nieciekawy i nudny charakter tego pomieszczenia zdecydowanie rekompensował widok roztaczający się z szerokiego okna.

Asystentka prezesa, Cathy, weszła do sali, przynosząc każdemu po kawie. Miła dziewczyna, ładna – oceniła szybko rzuconym na nią spojrzeniem. Miała ciemną karnację, jej długie czarne rzęsy skrywały hebanowe, duże oczy. Włosy w tym samym kolorze, proste i rozpuszczone zdecydowanie ją odmładniały i to tak, że mimo wieku dwudziestu ośmiu lat wyglądała na nie więcej niż dziewiętnaście. Szykownie skrojona granatowa garsonka w zielonkawą szkocką kratę idealnie komponowała się z jej szczupłą sylwetką. Długie, jak na jej gust trochę kościste dłonie z wprawą podstawiały zebranym za pomocą zaklęcia lewitującego filiżanki z kawą. Wychodząc, zaświeciła światło i zamknęła przesuwne drzwi do sali.

Kobieta zdusiła w sobie westchnienie i dodała do kawy kilka kropel mleka i kostkę cukru. Zamieszała kilkakrotnie gorący napój i upiła łyk. Przełknęła z zadowoleniem. Mocna, idealna na początek dnia. Odłożyła filiżankę na spodek, przysłuchując się przemowie prezesa, zaraz jednak jej wzrok ponownie skierował się na panoramę, bo temat na razie jej nie dotyczył.

Niemal natychmiast wróciła spojrzeniem na przemawiającego, kiedy zmienił kierunek rozmowy na taki, który zapowiadał się interesująco.

– Kolejnym puntem naszego spotkania jest dokładniejsze omówienie współpracy z Foy Industries. Prezes ich firmy zażyczył sobie przydzielenia na stałe do obsługi prawnika. Z tego też powodu uczestniczy dzisiaj z nami w zebraniu panna Granger. – Słysząc to, odłożyła filiżankę z kawą na spodek i utkwiła spojrzenie mówcy. – Jakiś czas temu prosiła mnie pani o to, aby skierować ją do innej pracy, niż występowanie przed Trybunałem Czarodziejów. Myślę, że w związku z pozyskaniem tak ważnego klienta jak Foy Industries i prośbą jej prezesa o oddelegowanie na stałe do obsługi jednego z prawników, idealnie odnajdzie się pani w tej roli. Na razie udało nam się zawrzeć półroczny kontakt, ale nie ukrywam, że nasza kancelaria liczy na stałą obsługę. Co prawda pani praca będzie pracą wyłącznie biurową, przypuszczam, że rozmów z klientami tej firmy nie będzie zbyt wiele, ale jestem przekonany, że odnajdzie się pani w nowym środowisku – ciągnął. – Formalnie zaczyna pani od jutra. Pani rzeczy już są przenoszone do nowego miejsca pracy. Gabinet w Foy Industries jest już przygotowywany. Oczywiście, pozostali wspólnicy już wyrazili zgodę na pani delegację. To wszystko na dzisiaj.

Cień w Twoich oczach || DramioneWhere stories live. Discover now