5. „Nie jest w moim typie"

488 19 1
                                    

-Spróbujcie wyjść, pijawki. - powtórzył po nim Elijah.

Blondyn w wampirzym tempie podszedł do wejścia oraz wyjścia willi. Razem z Kolem podążyliśmy w jego ślady. Klaus chcąc przejść przez magiczną barierę, sparzył boleśnie ręce.

-Dawno jedliście? - zapytałam patrząc na wszystkie wampiry w pomieszczeniu, w których wliczała się cała rodzina pierwotnych oraz Marcel.
-Madi, musimy złamać to zaklęcie jak najszybciej. - powiedziała poważnie Freya.

Wszyscy oprócz mnie i czarownicy rozeszli się po domu a my udałyśmy się do biblioteki, w której szukałyśmy odpowiedniego zaklęcia na złamanie bariery.

*2 godziny później*

-Nie ma szans, nikt nam nie pomoże. - powiedziała blondynka oddając mi zieloną księgę.
-Serio? nikt? - dopytałam.

Aż tak ich nienawidzili?

-Zapewne, jeszcze świętują. - prychnęła kobieta.

-Od kiedy czarownice współpracują z wilkołakami? - zapytałam chcąc zmienić temat.

Czarownice nienawidzą wilkołaków zarówno
tak samo jak i wampirów.

-Tutejszy sabat wybrał mniejsze zło - wyjaśniła i podniosła się z ziemi powoli, idąc w stronę wejścia do kuchni. - Chcesz herbaty?
-Obędzie się.- zbyłam ją i gdy ta wyszła w wampirzym tempie znalazłam się na piętrze willi Mikaelsonów.

Udałam się do swojego pokoju, który tak na prawdę należał do Kola. Najgorszego z najgorszych. Najbardziej psychopatyczny i najdzikszy z Mikaelsonów.

To brzmi seksownie...

-Przyszłam w odwiedziny. - oznajmiłam z uśmiechem na twarzy zamykając za sobą drzwi od pokoju.
-Twoja krew strasznie ciągnie, ale jest zabójcza. - przeskanował mnie wzrokiem później wrócił do czytania jakiejś księgi. -Jeśli nie wyjdę stąd do rana, mogę się nie pochamować, chciałbym żebyś wtedy...
-Wątpisz we mnie? - przerwałam mu i podniosłam głowę.

Natychmiast zamknął książkę i zaczął się do mnie przybliżać. Nie miałam za dużo do myślenia bo w jednej chwili zostałam naparta ciałem bruneta na zamknięte drzwi. Jego jedna ręka spoczywała na moim przedramieniu a druga obok mojej głowy.

Położyłam wolną dłoń na jego klatce piersiowej i próbowałam go odepchnąć. Mimo ze byłam potężną heretyczką on nadal był facetem w dodatku starszym o blisko 800 lat. Za pomocą magii na pewno odepchnęłabym go bardzo szybko, ale czy ja tego chciałam? Właśnie Madi czy chciałaś by ten irytujący, przystojny brunet był dalej od Ciebie? Chyba nie...

-Nawet jeśli to co? - zapytał szeptem. Przybliżył usta do mojego ucha i zaczął delikatnie muskać je ustami.

Cholera, dziwnie mi się to podobało przez co lekko wbiłam paznokcie w jego skórę na co cicho się zaśmiał.

-Nie pozwalasz sobie na za dużo? - zapytałam i znowu próbowałam go odepchnąć.
-Oh, księżniczko, jesteś tylko kobietą. - to zdanie podziałało na mnie jak płachta na byka. Nikt nie będzie mnie dyskryminował tylko dlatego, że uznawana jestem za słabą płeć. To kobiety dają życie mężczyznom, to przez kobietę on w ogóle istnieje.

Lewą ręką postanowiłam wyrwać mu serce.

No cóż obudzi się za parenaście minut ale chociaż będzie wiedział, że nie jestem TYLKO KOBIETĄ.

Jego ciało osunęło się w dół brudząc moją białą bluzkę.

Szybko się przebrałam a jego serce postanowiłam położyć na komodzie z moimi ciuchami.

PERFECTWhere stories live. Discover now