4. „Amberle Barnet"

601 25 0
                                    

W pokoju można było wyczuć napiętą atmosferę. Rodzeństwo nie spodziewało się kogoś z rodu, który wyginął. A tym bardziej dziewczyny, która ma ponad 200 lat. Gdy przypomniałam sobie kim jestem i po co przyjechałam do Nowego Orleanu nie mogłam tylko zrozumieć dlaczego straciłam pamięć. Nie mogło być to w wyniku wypadku a Marcel nie chciał nic mówić. Wyszłam w końcu spod kołdry i sięgnęłam po leżący na szafce nocnej telefon. Był już 6 grudnia a godzina również była pozna gdyż było grubo po dziesiątej. Rozejrzałam się dookoła, pokój Kola był prostokątny, równolegle położony do korytarza. Gdy wchodziło się do pomieszczenia po prawo stały różne komody oraz szafa i różne stoliki czy gablotki. Na przeciwko drzwi stało łóżko a na ścianie znajdującej się za łóżkiem były 4 okna. Natomiast na przeciwko łóżka znajdował się wiszący telewizor a pod nim biurko z laptopem. Bliżej łóżka były dwie pufy. Po lewo również były jakieś szafki i drzwi prawdopodobnie do łazienki.
-Nie powiecie nic? - zapytałam czując się dziwnie gdy tak patrzyli po sobie.
-Odzyskanie księgi może być bardzo trudne. - ciszę postanowił przerwać Elijah.
-Wręcz niemożliwe. - dodał Klaus.
-A to czemu? - zapytałam od razu. Niestety nie dowiedziałam się gdyż postanowili sobie wyjść. No oprócz głupiego właściciela pokoju, w którym byłam. Spojrzałam się na Kola wyczekując odpowiedzi ale gdy miałam ją usłyszeć, usłyszałam coś innego. Głos jakiejś dziewczyny dobiegający z dołu.
-Halo jest tu ktoś?! - Kol tylko kiwnął głową na to, że musimy zejść. Gdy zeszliśmy na dole była już cała rodzina, oczywiście bez Rebekhi, która chwilowo mieszkała u Marcela. Ową nieznajomą okazała się wyższa ode mnie mulatka o pięknych brązowych lokach i dużych ustach. Ubrana była w bordową marynarkę i tego samego koloru spódniczkę. Pod marynarką miała biała koszule z kołnierzykiem a pod nim czarny krawacik.
-Kim jesteś i czego chcesz? - zapytał Klaus podchodząc do niej bliżej.
-Amberle Barnet, macie coś co należy do mnie. - odpowiedziała i jednym machnięciem ręki skręciła blondynowi kark. Freya oraz Elijah od razu zaatakowali dziewczynę a Kol chciał do nich dołączyć, jednak przytrzymałam go ręką. Po chwili Elijah leżał z również skręconym karkiem a Freya leżała nieprzytomna na podłodze. Brunetka tym razem skupiła się na mnie i chłopaku obok mnie.
-Nic nie dostaniesz. - warknął Kol mierząc ją wściekłym wzrokiem. Dziewczyna na to uśmiechnęła się i wyciągnęła dłonie w naszą stronę wypowiadając jakieś słowa. Kol już po chwili klęczał na podłodze i ściskał ręce z bólu.

Na mnie to nie działa dziewczyno.

Mulatka zauważyła, że nie klęczę na podłodze dlatego przekręciła ręce i zaczęła szybciej ruszać ustami. Kola niestety zabolało to bardziej a ja dalej stałam z niewzruszoną miną. Trochę zaczynało mnie to nudzić a dziwne odgłosy, które wydawał Kol nie były przyjemne dla mojego ucha. Dlatego również postanowiłam użyć na dziewczynie tego samego czaru.

Kol po chwili był wolny a to dziewczyna tym razem klęczała zaciskając ręce z bólu. Zaczęła krzyczeć a z jej nosa lała się stróżka krwi.

Intrygowała mnie jej Postaw dlatego postanowiłam jej nie zabijać, co innego oczywiście zamierzał Kol. Niestety gdy tylko ruszył na dziewczynę został przyciśnięty do ściany. Dopiero gdy mulatka zemdlała puściłam bruneta a ten spojrzał na mnie mrużąc gniewnie oczy.
-Zanieś ją do jakiegoś więzienia czy coś. - powiedziałam siadając na pobliską kanapę.
-Czemu ja? - zapytał stając nade mną z założonymi rękami.
-Musisz się przyzwyczaić bo długo u was będę mieszkać. - powiedziałam i się słodko uśmiechnęłam.
Jak się okazało pierwsza obudziła się Freya. Natychmiast do niej podbiegłam i pomogłam wstać. Usadziła ją na sofie, na której przed chwilą ja siedziałam. Niespodziewanie poczułam się nieco źle, paliło mnie od środka w całym ciele, w przełyku poczułam jak bije moje serce. Zakręciło mi się lekko w głowie przez co podparłam się o sofę.
-Madi, twoje oczy. - powiedziała lekko zdziwiona Freya, która siedziała na sofie i patrzyła na mnie dużymi oczami. Zaczęłam iść w stronę najbliższego lustra starając się nie przewrócić. Spojrzałam na swoje oczy, były fioletowe. Za sobą zobaczyłam bruneta a po chwili zemdlałam.

PERFECTWhere stories live. Discover now