W domu powstało ogromne zamieszanie. Każdy krzyczał, biegał, rozkazywał. Ja obserwowałam wszystko z boku gdyż natrafiła się idealna okazja na moje wyjście.
Nie chciałam wychodzić i opuszczać porodu małej Hope. Byłam z nią magicznie związana i musiałam chronić ja przed wszelkim złem. Jej ciotka Dahlia chciała ją zabić a teraz tak po prostu przyspieszyła poród. Był to kolejny znak, że coś knuję, lecz nikt nie wiedział co.
Wyczuwając moment gdzie każdy był maksymalnie zajęty, wstałam z kanapy i w wampirzym tempie znalazłam się na piętrze, gdzie wyskoczyłam przez okno.
Patrząc ostatni raz na wielki dom, wsiadłam do samochodu i jak najszybciej odjechałam.
Fakt, że miałam na sobie piżamę i nie miałam żadnych pieniędzy czy telefonu był dość krępujący. Chociaż telefon powinien być w schowku...
Szybko otworzyłam schowek i zauważyłam tam różowego iphone'a. Nie pytajcie.
Patrząc nadal na drogę wyciągnęłam ze spodenek karteczkę i przepisałam numer do telefonu, z którego za chwilę zadzwoniłam.
-Dzień Dobry, Madeline Sallow z tej strony. - przedstawiłam się szybko i skręciłam w skrót.
-Witaj, dziecko. Nazywam się Sabrina Barnet. - przedstawiła się kobieta po drugiej stronie słuchawki a ja zmarszczyłam brwi. To była krewna Amberle.-Będę u Pani za jakieś 7 godzin, mogłaby Pani wysłać mi dokładny adres? - zapytałam i usłyszałam uporczywe pikanie z telefonu, co oznaczało, że ktoś inny chciał się ze mną skontaktować.
-Jasne. - zaśmiała się a ja zaczęłam szukać jakiejś kartki, lecz jak na złość nie było żadnej.-Zaraz mnie przejedziesz. - powiedziała Sabrina a ja zmarszczyłam brwi.
-Słucham? - zapytałam i wychyliłam się spod kierownicy by spojrzeć na drogę, na której ku mojemu wielkiemu zdziwieniu stała wysoka brunetka.Szybko nacisnęłam hamulec i z głośnym piskiem zahamowałam pare centymetrów od ciała brunetki.
Wyskoczyłam z auta przekręcając kluczyki w stacyjce.
-Jak się tu znalazłam? - zapytałam od razu patrząc na nią podejrzliwie.
-Nie działa na ciebie magia. - brunetka wzruszyła ramionami i udała się do małego domku, który znajdował się pare metrów od drogi.Znajdowałyśmy się na jakimś kompletnym zadupiu. Jedyny budynek, który widziałam w zasięgu mojego wzroku, był mały, niebieski domek z werandą.
-Idziesz? - zapytała kobieta a ja pokiwałam potwierdzająco głową i ruszyłam za nią.
To miał być ciężki dzień.
Nie chciałam rodzić dzieci, było to ostatnie na liście rzeczy do zrobienia. Jednak gdybym ich nie urodziła to oznaczałoby ich smierć, a do tego również nie mogłam dopuścić.
Zostawała jeszcze sprawa z Kai'em. Chciałam zbudować z nim coś większego, był typem człowieka, który odpowiadał mi w 100%, lecz jak sam powiedział, będzie mnie ranił, i ja to doskonale wiem, ale może będzie to warte późniejszych efektów?
-Jasne. - uśmiechnęłam się i ruszyłam za nią.
Weranda domku pomalowana była na biało, ściany na niebiesko a dach był granatowy. Słodki, typowo amerykański domek. Niczym się nie wyróżniał, a jednak mieszkała tam wiedźma.
Kobieta otworzyła drzwi i spojrzała wymownie na moje buty.
-Zdjąć? - zapytałam patrząc na nią dziwnie.
-Tak. - odparła i sama zdjęła swoje buty i odstawiła je na wycieraczkę pod ścianą.
YOU ARE READING
PERFECT
VampireJak potoczy się historia dziewczyny, która pewnego ranka obudzi się w obcym samochodzie nie pamiętając jak toczyła się jej historia przez najbliższe lata?