8. „Wsiadać, gołąbeczki"

321 19 0
                                    

-Idź do Klausa i powiedz mu, że za 30 minut widzimy się przed wejściem. - powiedziałam i opuściłam bibliotekę. Niestety na drodze stanął mi Oliver.

-Może jeszcze jeden taniec w zamian za wybaczenie mi nagłego zniknięcia? - zapytał i się uśmiechnął. Widocznie mu się spodobałam albo udawał tylko po to żeby wyciągnąć ode mnie informacje. Normalnie przystałabym na tą propozycje ale nie kiedy musimy szybko jechać do Mystic Falls.
-Niestety ale to ty musisz mi wybaczyć, gdyż muszę opuścić bal. Moja siostra zachorowała i muszę jej pomóc z dzieckiem. - wymyśliłam na poczekaniu i uśmiechnęłam się przepraszająco.
-Oh, jasne. Nie będę Cie zatrzymywał. Życz proszę siostrze szybkiego powrotu do zdrowia. Mam nadzieje, że jeszcze się kiedyś spotkamy. - odwzajemnił uśmiech i mnie przepuścił. Szybko popędziłam do pokoju Rebekhi i zmyłam makijaż, następnie ubrałam dresy, biały top i szarą duża bluzę, na nogi założyłam jakieś białe adidasy i gotowa zeskoczyłam z balkonu i czekałam koło wejścia na Klausa oraz Kola. Schowałam się szybko za rogiem gdy zobaczyłam jak jakaś ruda kobieta wyprowadza za ramię jakąś dziewczynę.

-Puść mnie! - krzyknęła młodsza z nich i wtedy dostałam olśnienia. To ta czarownica, która wyjaśniała mi wszystko na balu.
-Zamknij się bo odeśle Cie na drugą stronę. - warknęła ta starsza. Nie chciałam interweniować bo starsza zapewne była przywódcą sabatu, dlatego była tak potężna by odesłać brunetkę na drugą stronę.

Czarownice zniknęły w którejś uliczce a ja spokojnie wyszłam przed wejście.

-Długo czekałaś? - zapytał Kol, który tak jak ja stał teraz koło wejścia.
-Nie, widziałam jak jakaś ruda wyprowadza jakąś małolatę ściskając ją za ramię i grożąc, że odeśle ją na drugą stronę. - powiedziałam na jednym wydechu.
-Genevive to ta ruda, a ta małolata to zapewne Davina. - powiedział zniesmaczony.

Nagle pojawiło się obok nas czarne duże auto, którym kierował starszy brat bruneta, Klaus.

-Wsiadać gołąbeczki, torby są w bagażniku. - zaśmiał się i zasunął szybę.

**

-Zatrzymajmy się tuuu. - jęknęłam gdy zobaczyłam w oddali restauracje McDonald's.
-Nik, ona będzie tak marudzić przy każdym napotkanym McDonaldzie. - westchnął. Nagle auto przyspieszyło i skręciło na parking restauracji.

Nie wierze. Wielki zły Klaus Mikaelson zlitował się nade mną i pozwolił zjeść fast food'a.

-Boże, Klaus. Kocham Cie! - wykrzyknęłam i przez siedzenie go przytuliłam.
-Tak, tak. Szybko idź po to jedzenie. - wymamrotał a ja szybko wygramoliłam się z samochodu, a za mną oczywiście Kol. Po chwili weszliśmy do restauracji gdzie było pare osób zważając na godzinę. Podeszłam do kiosku i zaczęłam składać swoje zamówienie.

-Chcesz coś? - zapytałam zajęta wybieraniem deseru.
-Jak zrobią Ci to jedzenie to się nimi pożywię i spalimy tą budę. - szepnął do ucha pierwotny a mnie przeszedł dreszcz. Odwróciłam się w jego stronę i lekko wzdrygnęłam bo staliśmy tak blisko siebie, aż stykały nam się klatki piersiowe. Tyle dobrze, że sięgałam mu do obojczyka przez co nie staliśmy twarzą w twarz. Cofnęłam się odrobinę dotykając plecami ekran z zamówieniem.
-Bierzesz max 3 i idziemy. - warknęłam i spojrzałam mu w oczy.
-Niestety ale nie, księżniczko. - odpowiedział i się uśmiechnął opierając ręce na ekranie tuż obok mojej głowy.
-Zabieraj łapy, Kol. - warknęłam.
-Nie. - odpowiedział i przygryzł lekko wargę.
-Kol, przypominam Ci, że to miejsce publiczne i ludzie zapewne mają niezły ubaw. - powiedziałam ironicznie.
-Niech się napatrzą przed śmiercią. - szepnął mi do ucha a następnie się odsunął.
-To chcesz coś? - zapytałam i odwróciłam się w stronę kiosku.
-Nie, dzięki. - odpowiedział i zaśmiał się lekko. No oczywiście, i tak zaraz się naje.

PERFECTWhere stories live. Discover now