27. „Dobrze wiem, że tego chcesz"

148 13 2
                                    

-Spalimy go? - zapytał Kai dotykając martwe ciało pierwotnego.

Kol zmarł jakieś pół godziny temu. Kai i ja byliśmy przy nim w jego ostatnich chwilach uspokajając go by nie zdemolował domu.

-Nie zamierzam trzymać trupa w domu. - prychnęłam i polałam Kola benzyną.

Znajdowaliśmy się w ogrodzie za domem. Słońce powoli wschodziło przez co zaczęło robić się jasno. To była męcząca noc.

Wyciągnęłam zapalniczkę z rodowym herbem i podpaliłam szarego palca pierwotnego. Ogień po chwili zajął całe ciało a ja z Kai'em patrzyliśmy się w ogień jak zachipnotyzowani.

-Chyba jestem piromanką. - powiedziałam i spojrzałam na Kai'a, który nadal tępo wpatrywał się w ogień.
-To dobrze. - odpowiedział i szybko na mnie spojrzał, wracając do widoku ognia.
-Dlaczego? - zapytałam i również zaczęłam wpatrywać się w tańczące płomienie ognia.
-To seksowne. - parsknął Kai i potarł dwoma palcami brodę z uśmiechem.
-Ja zawsze jestem seksowna. - odparłam ze śmiechem i przygryzłam wargę.
-To bardzo możliwe, panno Sallow. - odpowiedział heretyk i odwrócił się w moją stronę, jednak ja nadal patrzyłam się w powoli gasnący ogień.
-Tak między nami, to jestem Panią Mikaelson. - parsknęłam i pokazałam złotą obrączkę od Rebekhi, która nadal widniała na moim palcu.
-Czyli mężatka? Lubie takie. - parsknął śmiechem brunet i złapał mnie za ramiona bym również odwróciła się w jego stronę.
-Chyba już jestem wdową. - odpowiedziałam wskazując wzrokiem na popiół, który został z ciała Kola.
-Ou, potrzebuje Pani pocieszenia? Pani Mikaelson? - uśmiechnął się przygryzając wargę Parker.
-Nie mam pojęcia... - zrobiłam teatralnie minę jakbym się nad czymś zastanawiała. - wyglądam na taką, Panie Parker? - zapytałam i z uśmiechem podniosłam brwi.
-Wygląda Pani na kobietę, która bardzo potrzebuje pocieszenia. - Kai przygryzł wargę i założył ręce na piersi.
-Muszę pana zmartwić, Panie Parker. - zrobiłam minę niewiniątka i stanęłam przed mężczyzną. - kobiety takie jak ja nie potrzebują pocieszenia. - zaśmiałam się i wyminęłam bruneta wchodząc w głąb ogrodu.

Śmierć Kola była czymś niespodziewanym, zupełnie jak smierć Kath. Cholera, czy jakaś smierć może nie być niespodziewana? Dobra jest jedna opcja.

Usiadłam na białej ławeczce i zaczęłam oglądać wschód słońca. Na niebie były widoczne małe chmurki, wiał lekki wietrzyk a słońce wznosiło się w górę i oświetlało całe niebo w różne kolory.

Zaczęłam rozmyślać o tym gdzie chce być za 5 lat. W moim na pozór długim życiu byłam prawie wszędzie. Na Hawajach, w Paryżu, Niemczech czy nawet w Chinach.

Za 5 lat chciałabym leżeć na plaży w małym bikini, na jakieś wyspie. Znalazłabym sobie chłopaka, oczywiście nie miłość. Nie umiem kochać. Chociaż może zakochałabym się w jakimś mężczyźnie? Nadal utrzymywałabym kontakt z Mikaelsonami, Kai'em czy Damonem. Chciałabym być ciotką Hope, chociaż nią pewnie zostanie Freya lub Rebekha.

-O czym tak myślisz, Madds? - nagle obok mnie usiadł Parker.
-Co będę robiła za 5 lat. - odpowiedziałam i spojrzałam na niego.
-Co będziesz robiła? - zapytał i się zaśmiał.
-Będę leżeć na plaży gdzieś na wyspach z kochankiem. - odpowiedziałam i pokiwałam głową rozmyślając nad dopracowaniem swoich planów. - A ty? Co ty byś chciał robić?
-Chciałabym być seryjnym mordercą, który ucieka przed policją. - odpowiedział Parker i uśmiechnął się lekko.
-Masz lepszy plan niż ja, czuje zazdrość. - złapałam się teatralnie za serce.
-Twój jest strasznie oklepany. - oznajmił heretyk a ja zrobiłam wielkie oczy.
-Powiedziałeś pierwotnej heretyczce, że jej plan jest oklepany?! - zaśmiałam się.
-Tak mi się wydaje. - parsknął brunet i również się uśmiechnął.
-Chyba powinnam Cie ukarać. - powiedziałam i uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
-To będzie strasznie seksowne. - zaśmiał się niebieskooki i puścił mi oczko.

PERFECTWhere stories live. Discover now