28. „Miałem nadzieje na wspólny prysznic"

136 14 2
                                    

-Chyba nie powinniśmy robić imprezy gdy zabito Kola! - powiedziałam do Kai'a próbując przekrzyczeć muzykę i krzyki ludzi.
-Przecież to stypa! - krzyknął i zaczął ciągnąć mnie na górę prawdopodobnie do mojego pokoju.

-Nareszcie cisza. - westchnęłam i usiadłam na łóżku poprawiając kusą sukienkę.

Damon z przyjaciółmi postanowili zaprosić paru gości i zrobić ogromną imprezę. Pewna blondynka, przyjaciółka Damona przyniosła dla wszystkich sukienki i alkohol. Była nawet miła ale za bardzo się rządziła.

Miałam na sobie krótką, czarną z cienkimi ramiączkami. Włosy postanowiłam zostawić tak jak zwykle dlatego były rozpuszczone, lekko falowane. Co do makijażu to również postanowiłam zrobić mój codzienny z dodatkiem grubych kresek. Na stopach były moje ulubione czarne szpilki z widocznymi palcami, na grubym koturnie.

-Nigdy nie byłem na imprezie. - zaśmiał się Kai i usiadł zaraz obok mnie.
-Niech ta Cie nie odrzuca, imprezy głównie tak nie wyglądają. - również się zaśmiałam i położyłam głowę na ramieniu heretyka.
-Czuje się dziwnie. - nagle powiedział Kai a jego mięśnie się napięły.
-To znaczy? - zapytałam i odrywając głowę od jego ramienia spojrzałam mu w oczy. - Coś Cie boli? Może masz jakieś dziwne przeczucie? Albo jesteś w ciąży? - zadałam mu żartobliwie pytania dotyczące jego samopoczucia.
-Chcę... - zrobił krótką pauzę uśmiechając się wrednie. - Cie pocałować. - uśmiech nadal nie schodził mu z twarzy.
-To znaczy, że jesteś w ciąży. - oznajmiłam z uśmiechem.

Kai tylko przewrócił oczami i zbliżył się by mnie pocałować. Od razu oddałam jego pocałunek zarzucając ramiona na jego szyję. Kai czując, że nie mam nic przeciwko pchnął mnie na łóżko a sam zawisł nade mną.

-Muszę coś powiedzieć ale nie mam pojęcia co. - wysapał odrywając się ode mnie na chwile.

Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową.

-Razisz mnie prądem. - powiedział w końcu a ja nie czekając dłużej zetknęłam nasze usta w pocałunku.

Nie wiedziałam jak skończy się ta noc, wiedziałam tylko jedno: Pragnęłam Kai'a Parkera. Pieprzonego socjopatę, który zabił całe swoje rodzeństwo. Nie obchodziło mnie jutro. Liczył się tylko on.

Z wampirzą siłą mężczyzna rozerwał w pół moją sukienkę i zdjął moje wysokie szpilki rzucając je gdzieś za siebie. Zaczął pocałunkami zjeżdżać do szyi a z szyi do dekoltu gdzie się zatrzymał i zrobił malinkę.

Nie mogąc wytrzymać w miejscu przekręciłam nas tak, że to on teraz leżał pode mną. Kai zaczął sunąć moimi dłońmi z szyi w dół aż skończył na pośladkach, które lekko ścisnął. Rozerwałam jego koszulkę i rzuciłam gdzieś za siebie, tak jak on to wcześniej zrobił z moją sukienką i zaczęłam wodzić zimnymi dłońmi po jego nagim torsie. Kai'owi widocznie nie spodobało się bycie na dole dlatego po chwili znów to ja leżałam pod nim.

-Tu jest chyba wolne. - usłyszeliśmy szept a po chwili drzwi do pokoju się otworzyły, jednak Kai odrywając jedną dłoń od mojego ciała, za pomocą magii zamknął drzwi.

-Razisz mnie jeszcze bardziej. - powiedział z wrednym uśmieszkiem i spojrzał mi prosto w oczy.
-Uważaj żebym Cie nie zabiła. - odpowiedziałam przygryzając wargę.

**

Jęknęłam gdy moje oczy nagle się otworzyły i zostały zaatakowane jasnymi promieniami słońca. Po omacku podniosłam się do siadu i zaczęłam ziewać, nigdy nie lubiłam rano wstawać.

Spojrzałam na Kai'a, który spał z otwartą buzią, rozłożony jak żaba na liściu. Mimowolnie uśmiechnęłam się na ten widok. Parker był seksowny nawet gdy spał.

PERFECTWhere stories live. Discover now