19. „Gdzie jest Katherine?"

212 14 2
                                    

No one pov

-Boże, Elena! - krzyknęła blond wampirzyca wchodząc do domu braci Salvatore, w którym znajdowała się przyjaciółka Caroline - Elena.
-Caroline? Co się stało? - wybiegła z kuchni brunetka.

Obie dziewczyny były wampirzycami. Elena zginęła w wypadku samochodowym a blondynka, no cóż. Blondynka została zabita przez Katherine. Była niedoświadczonym i nowym wampirem. Dlatego Klaus nie zauważył, że owa kobieta była stworzeniem nadprzyrodzonym.

-Elena, chyba właśnie spotkałam Klausa. - złapała się za głowę i z miną jakby zaraz miał skończyć się świat, poszła do salonu.

Samych braci Salvatore nie było w domu. Udali się do szpitala po krew dla Caroline. Blondynka nie mogła jeść zwykłej krwi. Miała syndrom bliźniaczy, który zanika po paru tygodniach bycia wampirem. Syndrom polegał na tym, że wampir mógł pić krew tego samego rodzaju co swoją. Caroline miała rzadką krew dlatego mężczyźni nie mieli jej w swojej piwnicy.

-Jak to spotkałaś Klausa? - zapytała Elena idąc prosto za przyjaciółką do salonu.
-Jechałam autem przez las, nagle na drogę wyleciał ogromny kamień.
-Jak to wyleciał ogromny kamień? - przerwała jej brunetka. Nienawidziła tego więc od razu zbeształa przyjaciółkę.
-Nie przerywaj. Wracając nie mogłam go podnieść więc postanowiłam przejść przez las na drugą stronę a później z waszą pomocą odciągnąć kamień, ale się zgubiłam. No i idąc przez las z nikąd pojawił się Klaus. I chyba zaoferował mi pomoc i jakoś tu dotarłam. - powiedziała szybko i spuściła głowę.

Forbes nie wiedziała co myśleć. Przecież każdy mówił jej o tym jaki to Klaus jest zły i, że jak tylko go spotka ma uciekać. Ale przecież pomógł jej, bezinteresownie.

-To na pewno był on? - zapytała po chwili ciszy Elena.

**

-Kai... musimy pogadać. - powiedziałam gdy leżałam na łóżku z wzrokiem wbitym w sufit.

Kol i Damon postanowili ułożyć plan odbicia Kath i zabicia Lorenzo. Chociaż na to drugie ciężko przekonać Damona, to w końcu się zgodził. Chciał uratować Katherine żeby sprawdzić czy coś jeszcze do niej czuje. By nie tracić czasu na zwykle pogaduszki postanowili, że udadzą się do szpitala razem z bratem Damona, Stefanem.

-No, nareszcie. Myślałem, że się zanudzę na smierć. Tak leżałaś i leżałaś. - powiedział i przesunął się w przód na fotelu, w którym siedział.
-Kai, no - jęknęłam. Heretyk wszystko traktował jako żart. I to lubiłam ale jednocześnie nienawidziłam. - chodzi o ten pocałunek.
-Byliśmy pijani, to tyle. - powiedział i wzruszył ramionami.

Kłamał, chociaż ukrywał to bardzo dobrze nadal to zauważyłam. Brunet chciał w to wierzyć. Jednak dla niego znaczyło to coś więcej niż wymysł, nie był to tylko pijacki występek. Podobało mu się.

-Cieszę się, że myślimy tak samo. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się lekko. Tym zdaniem odrzuciłam heretyka. Może zepsułam relacje, która była dla mnie w jakimś stopniu ważna. W końcu bardzo długo byłam kompletnie sama. Nie miałam pojęcia co powinno robić się w takich sytuacjach. A przeróżne książki i filmy, które widziałam nie pomagały ani trochę.

-Chcesz, w ogóle tej zemsty? - zapytał po chwili ciszy Parker przechylając lekko głowę, która umiejscowiła się na jego splecionych dłoniach.
-Co to za pytanie? Jasne, że chce. Chcę żeby bolało go tak, jak bolało mnie. A nawet bardziej. - podsumowałam i uśmiechnęłam się patrząc na swoje stopy.
-Wyglądasz jak psychopatka, która planuje jak zabić wroga. - powiedział Kai i spojrzał na mnie od góry do dołu.
-Bo właśnie nią jestem. - spojrzałam na niego ze złowieszczym spojrzeniem.

**

-Enzo! Jesteś tam może?! - weszłam do opuszczonego baru rozglądając się na wszystkie strony. - Przyszłam na herbatkę!

-Witaj, piękna. - uśmiechnął się i wyszedł z zaplecza, rozkładając ręce.
-Gdzie Katherine? - zapytałam zakładając ręce na piersi.
-To twoja przyjaciółka? - zapytał chowając ręce i podnosząc jedną brew do góry, jak to ja miałam w zwyczaju.
-Gdzie jest Katherine? - powiedziałam powoli, akcentując każdy wyraz.
-Jesteś warta tego żeby ci powiedzieć? - zaczął się ze mną droczyć.
-Wiesz co Enzo? Mam na... - zaczęłam szukać gdzieś zegara. - na teraz, dużo rzeczy do zrobienia i nie jest to spotkanie z tobą. - uśmiechnęłam się i w wampirzym tempie przygwoździłam go do ściany wkładając dłoń prosto do jego wnętrza by trzymać serce.

-Gdzie jest Katherine? - zapytałam znowu i uśmiechnęłam się.

Plan był prosty, ja zabijam Enzo, Kol i odczarowują Katherine by znów była wampirem a Damon ubezpiecza w razie gdyby Enzo udało się uciec. Kai i Kol musieli zdjąć to głupie zaklęcie z Kath by znów była wampirem. Mieli to zrobić bardzo łatwo, Kai by czerpał moc z Kola i tak mając więcej magii uratowałby Kath.

-Jak mnie zabijesz to ci nie powiem. - steknął Lorenzo i złapał mnie za rękę, która była w jego wnętrznościach.

-To prawda, nie ma jej w tym budynku. - nagle do opuszczonego baru wszedł Kol a za nim Kai.

Musiałam pomyśleć, postawić wszystkie za i przeciw. Musiałam uratować Kath, ale zabicie Enzo było tak blisko. Ważniejsza jest dla mnie przyjaciółka niż chwilowo niedostępna zemsta.

Wyjęłam dłoń z ciała bruneta i spojrzałam na niego pobłażliwie.

-Bierzemy go. - powiedziałam i po prostu wyszłam.

**

No one pov

-Co on tam robił? - zapytał młodszy Salvatore, stojąc nad zdenerwowaną Caroline.
-Nie mam pojęcia, pewnie zrywał kwiatki. - sarknęła blondynka.

-Co mógł robić Klaus w lesie obok bagien? - zapytała w powietrze Elena.

Każdy zaczął myśleć, co mógł robić groźny hybryda w lesie obok bagien. Nie wiedzieli czy był sam czy może nie, ale doszli do wniosku, że to on rzucił kamieniem. Co z kolei oznacza, że był zdenerwowany. W końcu ciszę przerwał dźwięk SMS, telefonu Caroline. Był od Tylera. Wilkołak napisał wiadomość o tym, że wszystkie wilki jakie znał zniknęły. Wtedy do głowy Stefana nasunęła się myśl.

-Pilnują tam ciężarnej hybrydy. - wypowiedział wyraz po wyrazie, na koniec wzdychając ciężko.

-Hayley. - wyszeptała do siebie Caroline.

-Po co ją tam trzymają i czemu mieliby zabijać wilki z lasu? - zapytała Elena zakładając ręce na piersi.
-To nie oni ich zabili... - zaczął Stefan. Wampir jako jedyny wiedział to co dzieje się w ich mieście. Dzięki znajomej Damona oraz dawnej przyjaźni z Klausem. - To ktoś kto chce coś im zrobić.
-Jak to? - zapytała Caroline.
-Nie mam pojęcia. Wiem tyle, że pierwotna heretyczka ma im pomagać. - wyjaśnił Stefan.

Elena, nie pamietała nic ze spotkanie z Madeline. Została na niej użyta perswazja w razie gdyby ktoś szukał bezbronnego ciała heretyczki. Stefan nie pisnąłby ani słowa, przecież nie skazywał na smierć niewinnych.

-Jak to pierwotna heretyczka? - zapytała się Elena.

Gilbert była zła na Stefana za to, że nie powiedział jej o tym wszystkim. Podobnie czuła się też jej przyjaciółka, Caroline.

-Nie powiedziałem wam bo nie mogłem. - obronił się szybko Stefan.
-Nie powiedziałeś nam! Swoim jedynym przyjaciółkom! - krzyknęła Forbes wskazując na siebie i Elene.

-Chodźmy Elena, nie będziemy przebywać w domu kogoś kto nam nie ufa. - blondynka złapała za rękę Elene i razem wyszły z domu Salvatorów, mijając w drzwiach zdezorientowanego Damona.
-Wychodzą na wieczór? - zapytał czarnowłosy wskazując na powoli oddalające się kobiety.
-Nie powiedziałem im o niczym. - wyjaśnił Stefan i wziął łyka Bourbona.
-Mi też nalej... - westchnął głośno starszy Salvatore rozwalając się na kanapie w salonie. - to był męczący dzień.

**
Hej, przychodzę do was z pytaniem. Chcecie dłuższe rozdziały tak mniej więcej na 2 k słów czy teraz jak jest dobrze?

PERFECTWhere stories live. Discover now