11. „Mogę ci ufać?"

263 14 3
                                    

-Valerie Tulle i jej głupie koleżaneczki. - zaśmiał się Kai stając na przeciwko 3 kobiet w ich własnym salonie.

Jedna z nich miała być Valerie Tulle. Tyle, że nie mam pojęcia, która. No cóż, zabije wszystkie.

W całej trójce były dwie brunetki i blondynka. Jedna z brunetek trzymała blondynkę za rękę, stojąc z tyłu za drugą brunetką. Kobieta, która stała na przodzie wymieniła delikatne spojrzenie z Bonnie. Valerie Tulle.

-Dajcie ascendent, a pomyśle nad zostawieniem was żywych. - wysunęłam się na przód stojąc teraz na równi z Kai'em i Bonnie. Przez twarz Valerie przeszło zakłopotanie. No tak, nie wiedziała, że jestem przeciwna zostawieniu tu Kai'a.
-Gdzie twoje maniery, słońce? - Valerie nie dała poznać po sobie, że wpędziłam ją w zakłopotanie.
-Zgubiłam jak się tu przeniosłam, ale to chyba przytrafia się wszystkim. - uśmiechnęłam się sukowato.
-Jestem Valerie Tulle, to - wskazała na brunetkę stojącą za sobą. - Nora Hildegard, a to jej dziewczyna - wskazała na blondynkę. - Mary Louis.
-Świetnie, Madeline Sallow. - powiedziałam powoli.

Mój ród ciągnął się za długo by ta nie wiedziała kim jestem. Przez twarz wszystkich trzech heretyczek przeszedł strach, jednak po chwili wszystkie zastąpiły go obojętnością.

-Nie oddamy ascedentu chyba, że uwolnicie nas wszystkie. - nagle odezwała się blondyna.
-Trochę to męczące, możemy ich zabić? - zapytał Kai z psychopatycznym uśmieszkiem.
-Nie! - krzyknęła Bonnie na co przewróciłam oczami. - Moja babcia kazała uwolnić Valerie.

Młoda czarownica zaczynała mnie powoli irytować dlatego bez zbędnych ceregieli przycisnęłam jej małe ciało do ściany zaciskając rękę na szyi.

-Słuchaj Bennett, nie obchodzi mnie twoja babcia. Moi rodzice jasno wyrazili się, że ma być to Kai. Dlatego jeśli chcesz wrócić w kawałku to się pilnuj. - wysyczałam i puściłam gardło mulatki. Ta zaczęła przeraźliwie kaszleć conajmniej jakby miała gruźlicę.

-A więc drogie Panie, gdzie jest ascendent?

**

-Bonnie, teraz grzecznie użyjesz ascendentu i wrócimy do naszego wymiaru. - powiedziałam trzymając mulatkę za ramię.

Znajdowaliśmy się teraz w lesie, gdzie Kai wykopał dół, w którym Bonnie miała odprawiać czary i przenieść nas do naszego Mystic Falls.

-Szybciej, chce nareszcie wziąć gorąca kąpiel. - warknęłam zirytowana tym, że nasza czarownica tak się ociąga.

W czasie, w którym pozbyliśmy się heretyczek i dotarliśmy do tego lasu, opowiedziałam Bonnie jak wykonać zaklęcie i czego potrzeba do jego wykonania.

Mulatka nacięła nożykiem z zielonym kamieniem dłoń i skierowała strużki krwi na przedmiot, przez który wrócimy do domu. Zaćmienie skierowało swoją moc w ascdendent przez co ten rozłożył się i zaczął migać niebieskim światłem tworząc portal.

-Przepraszam, Madi. - uśmiechnęła się słabo czarownica.

Po chwili poczułam ból, ktoś skręcił mi kark.

**

Nagle otworzyłam oczy z ciężkim oddechem. Podniosłam się do siadu i rozejrzałam dookoła.

-Suka. - warknęłam i wstałam z brudnej ziemii otrzepując ją ze spodni.

Podeszłam lekko chwiejnym krokiem do leżącego Kai'a. Był jeszcze piękniejszy gdy spał, to znaczy nie spał, skręcili mu kark ale wróci. Uklęknęłam przy brunecie i wymierzyłam mu pierwszego placka.

-Wstawaj. - warknęłam i powtórzyłam czynność.

Jego głowa niebezpiecznie latała w obie strony aż nagle otworzył oczy wraz z ostatnim wymierzonym plackiem. Wciągnął głęboko powietrze tak jak ja pare minut temu. Jęknął nagle i złapał się za czerwony policzek.

-Znowu mnie wystawiła, tylko teraz nie tylko mnie. - zaśmiał się i usiadł.
-Zaraz będziesz miał drugi czerwony policzek. - warknęłam i wstałam. Wyciągnęłam w stronę Kai'a dłoń, ten popatrzył na nią nieufnie ale w końcu złapał ją a ja go podciągnęłam.
-Jesteśmy w tym razem, Kai. - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.

Nie chciałam by Parker dalej przeżywał piekło w samym sobie, winiąc się za wszystkie swoje krzywdy. Doprowadzi go to do autodestrukcji.

-Czemu jesteś miła? - zapytał i zaczęliśmy zbierać części rozwalonego ascendentu.

Nie wiedział co zobaczyłam gdy dotknęłam jego klatki piersiowej. Prawdę mówiąc nie chciałam tego widzieć. W moim życiu takie zjawiska zdarzały się na prawdę rzadko. Tak jak zmiana oczy na fioletowy.

-Ufam rodzicom, jeśli wybrali ciebie to z jakiegoś powodu. - powiedziałam. Tak na prawdę, gdybym nie zobaczyła przeszłości Kai'a miałabym gdzieś kogo weźmiemy do naszego wymiaru i nie byłoby problemu z Bonnie.
-Przecież ich nie znasz. - powiedział i wziął ostatnią część urządzenia w dłoń.
-To w końcu moi rodzice, wątpię żeby chcieli mojej śmierci. - uśmiechnęłam się i razem z brunetem zaczęliśmy kierować się do wyjścia z lasu
-Jak wrócimy? - zapytał.
-Miejmy nadzieje, że Bennettowie oddawali krew. - westchnęłam.

-Kiedy idziemy po tą krew? - zapytał brunet gdy wkraczaliśmy do miasta. - I gdzie mieszkamy?
-Pójdziemy jutro, a zamieszkamy w domu Salvatorów. - odpowiedziałam i zaczęłam iść właśnie w tamtą stronę.

-Dawno z nikim nie rozmawiałem. - powiedział po chwili Kai.
-Kai... - zaczęłam i stanęłam w miejscu patrząc na bruneta. - Ja, znam twoją przeszłość. Gdy wtedy dotknęłam się palcem zobaczyłam i poczułam wszystko to co ty. - wydusiłam w końcu z siebie. Przez chwile zobaczyłam w jego oczach nadzieje. Takie małe iskierki, które dawały mu nadzieje, jednak tak nagle jak się pojawiły, zniknęły. Teraz Kai patrzył na mnie tak zwyczajnie, obojętnie.
-Żeby być kwita, ty też musisz opowiedzieć mi swoją historię. - powiedział i lekko się uśmiechnął, i zaczął iść dalej przed siebie.
-Kai! - krzyknęłam nagle a gdy się odwrócił lekko zwilżyłam usta językiem. - Mogę ci ufać?
-Nie mam pojęcia, Sallow. - uśmiechnął się cwaniacko i zaczął znowu iść dalej.

Tym razem to ja się uśmiechnęłam i założyłam włosy za prawe ucho, dorównałam kroku Kai'owi i razem szliśmy do domu Salvatorów śmiejąc się z czarnych żartów.

                                      ~ • ~

Hej hej to pierwsza notatka od autora, a więc chciałabym napisać tutaj, że bardzo bardzo mocno dziękuje za wszystkie głosy, komentarze czy wyświetlenia. Wstawiam ten rozdział szybciej specjalnie dla jednej osoby, która daje mi ogromną motywacje Andarka właśnie tak, ten rozdział specjalnie dla ciebie:))

PERFECTWhere stories live. Discover now