9. „To nie są moje fantazje, słonko"

296 15 3
                                    

-Puk, puk. Wchodzę. - zaśmiałam się wchodząc do pokoju, w którym rano się obudziłam.

Zastałam tam Kola z butelką jakiegoś alkoholu, który siedział z wyciągniętymi nogami na fotelu.

-To twój ulubiony fotel, czy jak? - zapytałam siadając tuż obok Kola na jednej z części fotelu.
-Nie ma szans, Madi. - warknął i upił z butelki duży łyk.
-No weź, przecież wiesz, że wrócę. Rodzice nie wysłaliby mnie na pewną śmierć. - powiedziałam i lekko go szturchnęłam.
-Skąd w ogóle masz pewność, że to twoi rodzice? - zapytał i spojrzał na mnie karcącym wzrokiem.
-Kobieta była identyczna jak ja więc na pewno jest ze mną spokrewniona - westchnęłam z uśmiechem. - Przestań się tak patrzeć bo czuje się jakbyś był nauczycielem, który gapi się na uczennicę, która nie zrobiła zadania.
-Niezłe fantazje. - zaśmiał się i wstał, przez co prawie poleciałam z fotelem w bok. W porę jednak Kol opanował sytuację łapiąc mnie w talii.
-To nie są moje fantazje, słonko. - powiedziałam i z zamiarem wyjścia z pokoju ruszyłam w stronę drzwi.

Gdy już je otwierałam czyjaś ręka je zamknęła.

-Kol... - westchnęłam i się odwróciłam co było nieco błędem.

Pierwotny stał tak blisko, że nasze klatki piersiowe się stykały, raczej moja klatka piersiowa a jego żebra. Jego ręce usadowiły się na moich bokach i lekko sunęły w górę to w dół.

Zapomniałam wspomnieć, że stałam z otwartą buzią przez co miałam ochotę się roześmiać ale naplułabym brunetowi w twarz.

-I co ja mam z tobą zrobić, księżniczko? - uśmiechnął się chytrze.
-Wypuścić mnie? - zaśmiałam się nerwowo.
-A chcesz tego? - zapytał a mnie przeszedł lekki dreszczyk.
-Nie odpowiada się pytaniem na... - zaczęłam mówić jednak nagle pierwotny musnął swoimi ustami moje.

-Nie na za dużo sobie pozwalasz? - zapytałam i spróbowałam go od siebie odsunąć jednak na marne.
-No, nie wiem. - odpowiedział i zaczął delikatnie podgryzać moje ucho.
-Za to ja wiem. - uśmiechnęłam się sukowato.
-Lubie małe istotki, z ciętym języczkiem. - mruknął nadal bawiąc się moim uchem.
-Oh, tak? - odpowiedziałam i zaczęłam grę. - Uważasz, że jestem małą istotką z ciętym języczkiem?- mruknęłam i palcem wskazującym zaczęłam obrysowywać całą jego klatkę piersiową
-Hmm, myślę, że jak najbardziej. - szepnął i zaczął lizać mi szyje. Madi, jeszcze chwilę.
-Małe istotki chyba nie mogą zabić pierwotnego. - powiedziałam ze śmiechem.
-Ale ty mnie nie zabijesz. - odpowiedział z udawanym skupieniem.
-No wiesz, pomyślę. - odpowiedziałam i przeniosłam ręce na jego szyje.

-Kol... - zaczęłam nieśmiało.
-Tak? - zapytał specjalnie przeciągając ostatnią literę. Nadal miziałam go po szyi więc nie powinien się zorientować co chce zrobić.

Dlatego wykorzystując jego nieuwagę zwyczajnie skręciłam mu kark.

Nie miałam zamiaru więcej wchodzić w dziwne interakcje z Kolem. Chociaż był przystojny, to jego charakter zupełnie nie pasował do tego czego oczekuje. A ktoś kiedyś miał charakter, którego oczekujesz?

-Klaus! - zawołałam schodząc po schodach do salonu. - Klaus! - powtórzyłam czynność jednak nikt nadal się nie odezwał. -Kla... - zaczęłam znowu jednak zobaczyłam owego blondyna odwróconego do mnie tyłem. -Tak trudno odpowiedzieć?
-Nie, Madeline. Lecz musimy jechać do Bonnie, skoro chwilowo zabiłaś mojego braciszka można bez problemów sprowadzić tego całego Kai'a. - powiedział i odwrócił się w moją stronę.
-No dobra, prowadź. - powiedziałam i razem wyszliśmy z domu.

**

-Cześć, Madi. - wyciągnęłam dłoń w stronę czarownicy Bennett.
-Bonnie. - odpowiedziała z uśmiechem i wpuściła do swojego domu Klausa.
-To co robimy? - zapytał Klaus gdy usiedliśmy w salonie, w którym był okrąg z soli i pełno świec. W owym pokoju oprócz mnie, Klausa i Bonnie była dwójka innych wampirów. Jakaś brunetka o również brązowych oczach i całkiem przystojny brunet o zielonych oczach.
-Kim oni są? - zapytałam patrząc z uniesioną brwią na Klausa.
-To moi przyjaciele. Elena Gilbert - wskazała na dziewczynę na co ta się uśmiechnęła, również odpowiedziałam jej tym samym. - A to Stefan Salvatore. - wskazała na chłopaka a ja momentalnie wytrzeszczyłam oczy. Niemożliwe.
-Masz brata, Stefanie? - zapytałam od razu.
-Mam, znasz go? - odpowiedział.

Mimowolnie uśmiechnęłam się na wspomnienie o starym przyjacielu. Przeżyliśmy razem aż 25 lat. Nasze pierwsze spotkanie było bardzo nietypowe, gdyż Damon chciał mnie wyssać z krwi. Jednak gdy odepchnęłam go z nadprzyrodzoną siłą zaczął się zastanawiać czym jestem. To było jego pierwsze uczucie po wyłączeniu człowieczeństwa.

-Powiedzmy. - uśmiechnęłam się lekko.

-To co zaczynamy? - zapytała Bonnie patrząc na mnie z podejrzeniem.
-Jasne. - odpowiedziałam krótko i siadłam w kole a Bonnie obok mnie.

Mulatka złapała mnie za dłonie i zaczęła wymawiać słowa zaklęcia.

-Phasmatos Salves Nas Ex Malon,Terra Mora Vantis Quo Incandis, Et Vasa Quo Ero Signos.

Po chwili również ja zaczęłam wymawiać zaklęcię.

-Phasmatos Salves Nas Ex Malon,Terra Mora Vantis Quo Incandis, Et Vasa Quo Ero Signos.

W chwili gdy zakończyłam pierwsze wymawianie słów poczułam ogromny ból, Bonnie prawdopodobnie też, bo usłyszałam jej okropny krzyk.

-Phasmatos Salves Nas Ex Malon,Terra Mora Vantis Quo Incandis, Et Vasa Quo Ero Signos. - sapałam chcąc dokończyć zaklęcie.

Po chwili poczułam okropną wyżerającą od środka pustkę przez co wydałam z siebie niemy krzyk, a potem już tylko ciemność.

PERFECTWhere stories live. Discover now