25. „Nie pisz się na coś czego będzisz żałował"

161 13 7
                                    

-A więc zabiłeś ją bo powiedziała Ci wszystko co chcesz? - zapytałam Klausa, z którym rozmawiałam przez telefon i spojrzałam w lusterko by zobaczyć jak radzi sobie Kai w samochodzie.
-Dokładnie tak. - odpowiedział hybryda i można było usłyszeć jego lekki śmiech.
-Kol wspominał, że Katherine nie żyje? - zapytałam, i przygryzłam lekko wargę na wspomnienie o Pierce.
-Coś tam mówił. - oznajmił a następnie westchnął. -Jeden problem z głowy. - zaśmiał się.
-Czemu wy wszyscy jej tak nienawidziliście? - zapytałam nie rozumiejąc już zupełnie nikogo.

Katherine zrobiła im krzywdę dla własnego widzi misie ale przecież też była człowiekiem i miała uczucia.

-Nie mogłem przez nią wyzwolić klątwy. - powiedział obojętnie i zapewne przewrócił oczami.
-Dlatego zabiłeś jej rodzine? - zapytałam i trąbnęłam by Parker szybciej jechał.
-Dokładnie. - odpowiedział Klaus na co się rozłączyłam.

Denerwowało mnie zachowanie innych. Byli egoistami i tylko myśleli o sobie. Chcą się zakochać by być kochanym, chcą mieć rodzinę by czuć się potrzebnym i przedłużyć swój ród, egoistyczny świnie. Sama nie byłam lepsza, lecz jeśli chodzi o uczucia zawsze stawiałam się w sytuacji innych i nigdy nikogo nie obwiniałam. Między innymi dlatego przyjaźniłam się z Katherine czy Damonem.

Nagle mój telefon zaczął wibrować co oznaczało, że ktoś dzwoni. Podniosłam telefon z siedzenia i spojrzałam na ekran, na którym widniało śmieszne zdjęcie Parkera i oczywiście głupia nazwa Kai'a.

-Kto nazwał tak ciebie w moich kontaktach? - zapytałam od razu wywracając oczami z uśmiechem.
-Strasznie seksowny psychopata. - odpowiedział i się zaśmiał.
-Kol? - zapytałam udając głupią.
-Prawie zgadłaś, raczej chodziło mi o tego psychopatę, który jedzie za tobą autem. - Parker znów się zaśmiał jednak nagle spoważniał. -Lubię się przytulać, wiesz?
-Dopiero teraz to odkryłeś? - zapytałam z przekąsem i uśmiechnęłam się jak głupia do sera.
-Myślę, że tak. - odpowiedział i trąbnął na mnie.
-A to za co?! - krzyknęłam do telefonu i gwałtownie zjechałam na pobocze. Zakończyłam połączenie i szybko wyszłam z auta, jak później się okazało tak samo jak Parker.

-Czemu na mnie trąbisz? - zapytałam od razu, mrużąc oczy.
-Bo jesteś blondynką za kółkiem. - parsknął śmiechem na swój nieśmieszny żart.
-Ha ha, bardzo śmieszne. - wywróciłam oczami i lekko go pchnęłam.
-Czemu mnie popchnęłaś? - zapytał Parker udając mój głos, co w sumie było zabawne ale nie przyznam mu racji.
-Bo jesteś chodzącym idiotą. - tym razem to ja udawałam jego głos.
-To wcale nie jest śmieszne! - krzyknął podchodząc bliżej mnie.
-Ups, jak mi przykro. - uśmiechnęłam się przygryzając lekko wargę.

Nagle zostałam przygnieciona do samochodu a moje ręce zostały zaciśnięte w bolesnym uścisku, a między nogami stanęła inna noga.

Skurwysyn.

-Wiesz, Madds. Mam teraz takie dziwne uczucie w brzuchu i wcale mi się nie podoba. - szepnął, uśmiechając się jak psychopata, którym w sumie był.
-Jakie znowu uczucie? - zapytałam i zaczęłam się szamotać.
-Nie wiem jak to opisać, tak jakby coś wibrowało mi w brzuchu, to strasznie irytujące ale też ekscytujące. - oznajmił i spojrzał gdzieś za mnie.
-Masz motylki w brzuchu? - zapytałam i nie mogłam powstrzymać śmiechu.
-Nigdy tak przy nikim nie miałem. - oznajmił i znów wrócił wzrokiem na moją twarz.

W jego spojrzeniu dało się zobaczyć coś dziwnego. Jego zierenice powiększały i zmniejszały się co chwile a oczy skanowały całą moją twarz.

-Co się tak patrzysz? - zapytałam i zmarszczyłam nos patrząc na niego niezrozumiale.
-Czuje to tylko przy tobie. - odpowiedział i oblizał nerwowo usta.

Zaśmiałam się tylko na jego wypowiedź bo nie była ona dla mnie niczym nowym. Od zawsze rozkochiwałam w sobie mężczyzn czy nawet kobiety. Nie robiłam zupełnie nic a miałam opinię tylko jedną: Mnie albo się kocha albo nienawidzi. Większość osób, które poznałam kochało mnie albo jako partnerkę albo jako rodzinę.

-Nie chcę Cie zranić, Kai. Ja nie umiem kochać, nie umiem okazywać uczuć, mogę Cie zabić gdy mnie zdenerwujesz. Nie pisz się na coś czego będziesz żałował. - powiedziałam a jego uścisk momentalnie zelżał.

Parker oczywiście był przystojny. Pociągał mnie w pewien sposób, i tak oczywiście bałam się go stracić. Jednak wszystko zepsułam opisując swoją otoczkę. Byłam psychopatką, która zabija dla zabawy, byłam zimną suką, która wszystkich traktuje powierzchownie, ale gdy lepiej się mnie poznało byłam zupełnie inna. Nie chciałam by Kai mnie taką poznał. Bałam się tego, że odejdzie bo w końcu każdy odchodzi.

W końcu już nie czułam uścisku na nadgarstkach a jego noga zniknęła z pomiędzy moich ud. To było to odrzucenie. Dałam Kai'owi jasno do powiedzenia, że nic z tego. Sama doprowadziłam do tego stanu rzeczy, jednak nadal liczyłam, że dalej będzie próbował.

-Nie umiem kochać, Madds. W końcu jestem bezwzględnym socjopatą, ale wiesz co? - zapytał i uśmiechnął się lekko.
-Nie? - odpowiedziałam kręcąc głową przecząco.
-Lubie Cie. - odpowiedział i po prostu przyciągnął mnie do siebie, zmuszając bym zarzuciła ręce na jego szyje.

Po prostu mnie pocałował.

Dwójka psychopatów bez uczuć całowała się po środku niczego. Dwójka z pozoru zwykłych ludzi, jednak skrywających mroczne sekrety. Byliśmy do siebie podobni jednak bardzo się różniliśmy.

Uczucie, które towarzyszyło mi wtedy było jednocześnie straszne i wspaniałe. Nie chciałam zakochiwać się w Kai'u, ani on we mnie. Nie mogłam tego zrobić. Miałam do wykonania zadanie, tak jak on.

Nagle poczułam zapach spalenizny przez co oderwałam się od ust heretyka i rozejrzałam się dookoła.

Dwa samochody oraz my byliśmy okrążeni ogniem. Spojrzałam niezrozumiale na Parkera zdejmując z jego szyi ręce.

-To ty. - wyszeptał i uśmiechnął się cwaniacko.

Znów spojrzałam na ogień i westchnęłam z uśmiechem.

Pieprzyć was wszystkich.

Złapałam Kai'a za policzki i pocałowałam, po prostu go pocałowałam. Tak jak on mnie.

Jego ręce objęły mnie w talii i mocno zacisnęły. Wykorzystywał każda sytuacje by się przytulić. Na prawdę to lubił.

Nagle zaczęło okropnie wiać przez co moje włosy rozwiewały na wszystkie strony. To wszystko robiłam ja. Ja pod wpływem emocji.

Tak jak moje oczy, gdy jestem zdenerwowana zmieniamy kolor na fioletowy. Nie mogłam powstrzymać ani ognia czy wiatru albo zmienienia koloru tęczówek. Tak po prostu było. Emocje targały moim ciałem, zmieniając albo mnie albo środowisko obok.

Nie znałam Kai'a zupełnie. Znałam jego przeszłość i rozumiałam jego czyny. Był częścią mnie, której nie chciałam stracić. Mogłam śmiało stwierdzić, że był moją bratnią duszą znając tylko jego przeszłość. Dramatyczna przeszłość wpłynęła na nas okropnie. Dogoniły nas demony przeszłości a my się im oddaliśmy zamieniając się w potwory bez uczuć.

Byliśmy po prostu dwójką ludzi, którzy spotkali się we właściwym czasie.

I tak zaczęła się historia miłosna dwójki heretyków bez emocji, którzy zaczęli czuć coś do siebie.

PERFECTWhere stories live. Discover now