Rozdział 1

6.8K 97 7
                                    

Jasmine

Wystawiam twarz do słońca, chroniąc oczy rękoma przed promieniami słonecznymi. Rozleniwieni uczniowie wylegują się na ławkach przed szkołą. Znudzeni, bo pierwsza ekscytacja po powrocie do nauki minęła. Mamy początek września, ale czuć jeszcze sierpniowe powietrze i uderzającą w nas falą gorąca. Siedzę przy stoliku tarasowym, sącząc sok z kartonowego pojemnika.

- Idę do ubikacji, zanim skończy się przerwa – mówi dziewczyna obok mnie. Zakłada uciekający z jej niedbale zawiązanego kucyka kosmyk włosów. – Idziesz ze mną?

- Nie chcę mi się – odpowiada jej towarzyszka. - Zostanę.

- Jak chcesz – wzrusza tamta ramionami, po czym opuszcza ławkę, którą dotąd dzieliła ze swoją koleżanką.

Z obojętnością przysłuchuję się ich wymianie zdań. Oprócz konsumowania napoju nie mam nic lepszego do roboty. Larissa jeszcze się nie pojawiła, więc jestem zdana na swoje własne towarzystwo. Moja przyjaciółka należy do osób, które wiecznie się spóźniają. Na którymś etapie znajomości przestałam jej to wytykać – moje upomnienia i tak nie przynosiły zamierzonych rezultatów.

Kończymy pierwszy tydzień roku szkolnego, a nasz rocznik właśnie rozpoczął naukę ostatniej klasy liceum. Nie mogę uwierzyć, że niebawem rozpocznę życie akademickie. To wydaje się takie abstrakcyjne, że aż niemożliwe. Studia od zawsze wydawały mi się dużym krokiem w dorosłość, ale już wiem, że będzie mi brakowało uroku Cleveland. To miasto jest całym moim światem – nie wyobrażam sobie siebie w innym miejscu. Nie przepadam za zmianami, a za parę miesięcy moje życie diametralnie im ulegnie – począwszy od miejsca zamieszkania, a kończąc na nowych znajomościach. Zastanawia mnie, jak sobie z tym poradzę – dygoczę na samą myśl o stawieniu się temu wszystkiemu.

Szelest liści z kilku drzew, które tworzą nad moją głową słaby cień, odgłosy przemieszczających się samochodów i rozmowy w tle wprawiają mnie w poczucie błogostanu. Przez trzy lata nauczyłam się korzystania z uroku Cleveland, póki nie trwają jeszcze godziny szczytu. Opieram łokcie o kolana, podtrzymując jedną dłonią podbródek, a w drugiej trzymając zużyty do połowy napój. Zamykam oczy i próbuję wyostrzyć zmysł słuchu, napawając się ulotną chwilą.

Prawie odpłynęłam podczas błogiego wypoczynku, kiedy wybrzmiewa dzwonek na przerwę. Krzywię się przez znienawidzony dźwięk, który przerwał mi relaks. Niespiesznie podnoszę się z ławki i z rezygnacją rozglądam się dookoła w poszukiwaniu Larissy. W duchu liczę na to, że jakimś cudem stanie mi przed oczami.

Trzy lata spędzone w tym miejscu umożliwiły mi rozpoznawanie wiele osób, chociaż większość znam tylko z plotek przyjaciółki. Uwielbia dostarczać mi kolejnych porcji nieprzydatnej dla mnie wiedzy, a ja zawsze się przedrzeźniam, że bardzo mnie to interesuje. Niekiedy sprzedaje mi takie informacje, że nie sposób wymazać je z pamięci.

Podam przykłady. Przeszukuję wzrokiem twarze, które są mi znajome.

Rosalie. Osobliwość szkolnej suki, uważającej się za królową szkolnego terytorium. Należy do elity osób bardziej zamożnych, co wpływa widocznie mocno na jej charakter – jest arogancka i przemądrzała. Wygórowane ego dziewczyny roztacza wokół nieprzyjemną aurę, powodującą poczucie niższości wokół ludzi takich jak ja – szczerym i miłym. Nie zliczę, z iloma facetami się przespała. Podobno na ostatniej imprezie była pod takim wpływem, że zwymiotowała do basenu.

Dominic. Człowiek o złotym sercu, jednak jego nad uprzejmość na długa metę jest zbyt rażącą. Nikt nie umie z nim rozmawiać przez okres dłuższy niż trzy minuty. Jest tak empatyczny, jakby nigdy nie dotknęło go żadne zło tego świata, a plotki głoszą, że zdradził swoją dziewczynę – nie wiem, czy powinnam im wierzyć.

Część MnieWhere stories live. Discover now