Rozdział 34

1.4K 38 2
                                    

Jasmine

Nicholas dziwnie się zachowuje.

Wczoraj nie miał ze mną żadnych lekcji. Nie pisaliśmy, co doprowadziło mnie do szału. Nie wiem nawet, jakim sposobem nawet nie mijaliśmy się na korytarzu szkolnym. Nie odpisał nawet na wiadomość, którego wysłałam mu wieczorem. Możliwe, że już spał, chociaż była wczesna godzina, więc to marna próba usprawiedliwienia jego zachowania.

Nie powiedziałam mu jeszcze o sobocie. Powinnam już dawno to zrobić - Larissa denerwuje się, bo nie wie jak zaplanować spotkanie, a ja przez to jestem na niego wściekła.

Drzwi otwiera Mrs Murphy i wchodzimy do klasy, usadawiając się w swoich ławkach. Nie widzę Nicholasa, ani jego dwóch kumpli.

Mija dziesięć minut, podczas których nie mogę się skupić, kiedy drzwi otwierają się z impetem, ukazując trzy zguby.

- Panowie nie wiedzą o której zaczyna się lekcja? – Mrs Murphy spogląda na spóźnialskich spod okularów.

- Przepraszamy – mruczy każdy z nich.

Próbuję nawiązać z Nicholasem kontakt wzrokowy, gdy mija moją ławkę. Nie widzi mnie, albo unika konfrontacji ze mną. Z tym pierwszym nie ma szans, co prowadzi to tego, że uświadamiam sobie bolesny fakt. Unika mnie.

Może przesadzam.

A może nie. Przecież to do Nicholasa niepodobne. Nawet na mnie nie zerknął. Co jest, do diabła?!

Mam ochotę nakrzyczeć na niego i wyszarpać za idealnie przylegającą bluzkę, która nawet w takich okolicznościach wygląda na nim seksownie.

Przez całą lekcję nie potrafię się skupić. Spoglądam co chwilę na zegar, próbując uspokoić nerwy bazgraniem w ostatniej stronie zeszytu. Nawet nie przejmuje się tym, że Mrs Murphy mogłaby to zauważyć. W tej chwili problemy matematyczne są łatwiejsze do rozwiązania niż to, co stało się miedzy mną a Nickiem.

Dziękuję niebiosom, gdy kończy się lekcja. Próbuję spakować się szybciej o Nicholasa, zanim mi ucieknie. On robi to jednak z prędkością światła, bo gdy się odwracam, by do niego podejść, okazuję się, że zagradzam mu drogę. Idealnie.

- Możemy pogadać?

- Musimy tutaj? – opiera ręce o biodra. Jego ton głosu jest lekceważący, co mi się nie podoba. Zdecydowanie bardziej wolę troskliwego Nicholasa.

Oglądam się dookoła. Zostaliśmy tylko my i Murphy uzupełniająca dziennik. Może i ma rację - powinniśmy się przenieść w inne miejsce, co nie usprawiedliwia jego oschłego zachowania.

- Wyjdźmy – odpowiadam równie zimno.

Wychodzimy na korytarz.

- Więc ... - zaczynam, wzruszając ramionami. Nie potrafię znaleźć odpowiednich słów na to, czego teraz jestem świadkiem.

- Ta rozmowa nie może poczekać? – nie zależy mu, żeby nawet ze mną porozmawiać? Już mi się chyba nie wydaję. Ewidentnie coś nie gra i nie dam mu odejść, dopóki nie dowiem się, co.

- Dlaczego nie odpisałeś na moją wiadomość? – pytam, nie marnując czasu.

- Jaką wiadomość? – nagle dociera do mnie, jak żałośnie muszę brzmieć. Żałuję, ze zaczęłam tą rozmowę od takiego drobiazgu. Myślałam całą matematykę co mu powiem, a teraz, gdy stoję naprzeciwko niego, nie mam słów. Czego właściwie chce się dowiedzieć? Dlaczego się na mnie w poniedziałek nie patrzył na matematyce? Dlaczego nie napisał do mnie żadnego sms'a w ciągu ostatnich dwóch dni, a gdy ja go już napisałam, nie odpisał? Nikt nie ma obowiązku odpisywać na wiadomości podczas możliwego snu w środku nocy.

Część MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz