Rozdział 2

4.5K 79 3
                                    

Jasmine

Czekam na przystanku na zbliżający się autobus. Mogłam co prawda jechać samochodem, ale nie chciało by mi się szukać miejsc do parkowania. Jeżeli chodzi o mnie, to ta czynność należy do jednej z najbardziej problematycznych kwestii prowadzenia samochodu. Panicznie boję się stanąć między dwoma pojazdami. W myślach wyobrażam sobie, jak uderzam w jeden albo drugi, a w najgorszej możliwości najgorzej – w obydwa, kasując je doszczętnie. Zbliża się godzina szesnasta, co oznacza, że znalezienie parkingu (na którym będzie dużo placu do manewru, rzecz jasna) będzie graniczyło z cudem.

Po drugiej stronie ulicy idzie młoda para trzymająca się za ręce. Nie wydają się być sobą szczególnie zainteresowani. Odnoszę wrażenie, że takie gesty stały się dla nich poniekąd rutyną. Skąd to wiem? Domyślam się, po tym, jak chłopak mówi coś dziewczynie, a ta odpowiada, wzruszając ramionami. Wyczytując z ruchu jej warg odpowiada półsłówkiem, po czym znikają z zasięgu mojego wzroku.

Odprowadzam wzrokiem ich oddalające się sylwetki. Gapię się dalej w miejsce w którym jeszcze przed momentem przechodzili, kiedy nadjeżdża autobus.

Siadam na wolnym miejscu, ale myślami wciąż jestem przy nieznajomych i nad miłością w całej swej postaci. Ludzie zwykli nadużywać słów „Kocham Cię". Wydaję mi się, że nie do końca znają ich wagę. Wypowiadają je już na początku znajomości; wplatają je w zakończenie zdań często bez emocji, sprawiając, że stają się niczym ważnym. Obdarzają nimi niewłaściwe osoby, lub o niewłaściwym czasie. Wreszcie mówiąc „kocham cię" nie kochając. Czując się w powinności, że tak należy postąpić. Przy czym te dwa magiczne słowa powinny brzmieć jak obietnica, oznaczająca tyle co: troszczę się o ciebie; jesteś dla mnie ważny; nie wyobrażam sobie życia bez ciebie; sprawiasz, że promienieje; życzę ci jak najlepiej, nawet jeśli ja sam ponoszę na tym straty; szaleję za tobą. Tymczasem straciły one na wartości, będąc rzucane na wiatr. Straciły one na wartości przez związki przez małe „z".

Chciałabym móc prawdziwe poczuć miłość. Jak to jest być romantykiem, nie widzącym sensu życia bez drugiej osoby? Jak to jest marzyć w obłokach? I skąd mogłabym wiedzieć czy ktoś mówiąc „Kocham Cię" naprawdę mnie kocha? Otaczający mnie świat daje mi do zrozumienia, że słowa niekoniecznie są szczere, wypływające z głębi serca. Na miejscu tej dziewczyny robiłabym wszystko, by przekazać drugiej osobie miłość, nawet podczas spaceru. Nad związkiem powinno się cały czas pracować – nieważne, czy trwa on dwa miesiące, czy dziesięć lat. Większość jednak o to nie dba, stąd związki, w których główną rolę gra przywiązanie.

Zatłoczona własnymi myślami otrząsam się, kiedy autobus zatrzymuje się na moim przystanku. Wysiadam w zatłoczonej części Cleveland i spoglądam na zegarek. Zostało mi czterdzieści minut do umówionego spotkania. Całkiem sporo, żeby zdążyć się znudzić.

Zmierzam w kierunku miejskiej biblioteki, wypożyczając kilka książek, którymi mam zamiar zabić czas. Następnie kieruję się do kawiarni w której umówiłam się z Larissą na kawę. Planujemy przechadzać się po mieście i na kilka godzin nie przejmować się całym światem. Takie spotkania dają mi poczucie wolności. Sprawiają, że życie chociażby na chwilę nasiąka dziecinną beztroskością.

Docieram do miejsca nad którym wisi tabliczka „D'espresso". Pcham drzwi kawiarni, a nade mną rozlega się dzwonek oznaczający przyjście nowego klienta. Staję w progu, szukając wzrokiem pustego miejsca.

Wnętrze jest urządzone w nowoczesnym stylu. Od wejścia dochodzi do mnie woń świeżo parzonej kawy, a powietrzu unosi się zapach świeżo upieczonych ciasteczek. Przy stolikach stoją welurowe krzesła, natomiast przy barze postawiono wysokie taborety. Dużo drewnianych elementów i liczne rośliny stanowią dla pomieszczenia przyjazny klimat. Miejsce od razu wydaje się urokliwe i przytulne dzięki poduszkom leżącym na dwóch kanapach w rogu.

Część MnieWhere stories live. Discover now