Rozdział 4

3.4K 58 5
                                    

Jasmine

Świadomość, że ostatni rok pociąga za sobą koniec szkolnego okresu jest przytłaczająca. Sprawia, że wydarzenia niczym nie różniące się od tych w poprzednich latach, przeżywamy z wyostrzoną uwagą. Wiedząc, że kolejnego razu nie będzie.

Jak co roku, w ostatni piątek września odbywają się zawody w piłce nożnej z sąsiednimi szkołami o piłkarski puchar licealny w Cleveland. W dzisiejszym dniu zajęcia są odwołane, a uczniowie z wszystkich roczników mają obowiązek uczestniczyć podczas rozgrywek. Dla mnie jednak to żaden obowiązek, skoro oznacza to odejście od ławek. Przeżyję wszystko, byle nie miało to związku z matematyką.

Siedzimy z Larissą przedwcześnie trybunach, gdy nikogo jeszcze nie ma. Snujemy plany na przyszłość, czekając na trenera Sam'a. Zgłosiłyśmy się do pomocy, bo wiemy, że to przyczyni się do zdobycia dodatkowych punktów na końcowym świadectwie. Przy rekrutacji na są studia one na wagę złota, więc próbujemy je sobie naskładać wszędzie, gdzie tylko możemy.

- Myślisz że wygrają? – zastanawia się Larissa. - W tamtym roku pobiliśmy ich jednym punktem, ale to było czyste szczęście. Właściwie, to o wygranej zaważyło ostatnie pięć minut. Ciekawe, jak będzie dzisiaj.

- Nie mam pojęcia. Możliwe że zremisują. Liceum numer trzy grają na podobnym poziomie co nasze.

Nie interesuje mnie piłka nożna, ale coroczne rozgrywki o puchar sprawiają, że piszczę z wrażeń siedząc na trybunach. Uświadamiam sobie, że to ostatni raz i momentalnie robi się smutno.

- Fakt. Trudno obstawić. Na tym polega cała frajda. Masz gumy do żucia? – Larissa spogląda na mnie, a ja zapominam o sentymentalizmie zanim rozkleję się na dobre.

- Poszukam – grzebię w torbie, aż w końcu znajduję paczkę Orbit z ostatnimi dwiema sztukami. Wysuwam jedną gumę i podaję przyjaciółce.

- Dzięki – wkłada ją do ust, a ja robię to samo, wyrzucając papierek do kosza stojącego obok nas.

Zjawia się trener Sam. Jest mężczyzną w wieku ponad czterdziestu lat, a na jego głowie można zauważyć pojedyncze, siwiejące włosy. Muszę przyznać, że jak na swój wiek wygląda całkiem przyzwoicie. Zastanawiam się, jak wyglądał w młodości. Skoro teraz jest przystojny, a mówię to ja, osiemnastolatka, to jak musiał wyglądać kiedyś? Poza tym, czy z upływem lat urok osobisty traci na wartości? Dbanie o siebie wchodzi tutaj w grę, ale chodzi mi o samą naturę. Czy zmarszczki i starsza skóra mogą robić aż tak kolosalną różnicę? Najwyraźniej uroda rządzi się swoimi prawami. Trener Sam nadal jest przystojny, niezależnie od tego, czy w mniejszym stopniu niż kiedyś.

- Chodźcie dziewczyny, pokaże wam co i jak – zwraca się do nas. ściskając pod pachą piłkę.

- Jasne, już idziemy – Larissa odpowiada za nas obie i kierujemy się w stronę kantorka.

Trener Sam jest wysoki, co sprawia, że obydwie musimy biegnąć, aby dorównać jego normalnego tempu chodzenia.

- Ty, Larissa, pójdziesz ze mną po butelki wody dla każdego z drużyny piłkarskiej. Później przygotujesz stołówkę na prowiant dla naszych gości. A ty, Jasmine, weźmiesz stroje sportowe z szafy i posortujesz szorty z T-shirtami żeby zgadzały się z wypisanymi na nich numerkami. Musisz skompletować wszystkie zestawy.

- Tylko tyle? – Spoglądam na wyświetlacz telefonu. Do zawodów pozostała nieco ponad godzina, a ja nie lubię się nudzić. Segregacja ubrań z pewnością nie zajmie mi godziny. – Z chęcią jeszcze w czymś pomogę.

-Hm, właśnie myślę co by się jeszcze przydało zrobić... - pociera podbródek palcami, wpatrując się w jeden punkt na sztucznej trawie. - O właśnie! Prawie bym zapomniał. Zajmiesz się listą uczestników biorących udział w zawodach. Niestety ale takie są wymogi, a wiem, że ta lista nie może sobie fruwać w szatni chłopaków. Przeważnie nikt się nią nie przejmuje, a z możliwych szkód później ja jestem rozliczany. Nie da się inaczej trafić do przebieralni niż przez to pomieszczenie, więc gdy kogoś zobaczysz to podasz mu listę do podpisania. Poradzisz sobie?

Część MnieWhere stories live. Discover now