Rozdział 5

3.1K 60 3
                                    

Jasmine

Kiedy na liście zostały uwiecznione wszystkie podpisy szkolnej drużyny piłkarskiej, udaję się na trybuny. Siadam i zajmuję miejsce Larissie, czekając na nią  niecierpliwie, a moje nogi podrygują w rytmie „We will rock on you" Queen'sa, wybrzmiewającej z głośników. Do rozpoczęcia meczu zostało około trzydziestu minut, a z każdą kolejną gromadzi się coraz więcej widowni. Niemal połowa krzeseł jest już zajęta.

Próbuję wyprzeć z głowy Nicholasa, ale nie potrafię. Jego klatka piersiowa, zbudowane plecy i twardy tors zahipnotyzowały mnie do reszty.

W powietrzu wciąż unosi się pytanie „Dlaczego mnie obserwował?", ale im bardziej się nad tym zastanawiam, tym bardziej świruję.

Nie myśl o nim – rozkazuję sobie, ale wbrew zamiarowi, ten rozkaz działa w zupełnie przeciwnym kierunku.

Wyjmuję z plecaka telefon i z nudów zaczynam scrollować Instagram.

Jego błękitne oczy i bujna fryzura... Zastanawiam się, jakie to uczucie - zatopić dłonie w tych gęstych, jasnych włosach.

Wciąż czuję ciepło jego ciała przeszywające mnie niczym prąd. Nie mogłam powstrzymać gęsiej skórki pokrywającej teraz mojej ciało.

Wyobrażam sobie, jak po dwóch stronach moich ramion siedzą kolejno: anioł i diabeł. Sprzeczają się ze sobą, w jakim kierunku powinny brnąć moje myśli. Ten pierwszy brzmi rozsądnie, ale nie może do mnie dotrzeć przez siłę drugiego. Do tego dochodzi mój tradycyjny tok myślenia, czyli przeżywania wszystkiego po raz setny.

Mija trochę czasu, kiedy słyszę głos Larissy. Opada ciężko na krzesło obok mnie, a ja niechętnie wracam do rzeczywistości. Myślenie o Hemsworthie było nawet przyjemne.

- W końcu jestem. Nawet nie wiesz jak się zmęczyłam – mówi, ciężko dysząc. – Musiałam przenosić zgrzewki wody mineralnej od sklepiku szkolnego po jednej stronie skrzydła, do sali znajdującym się na drugim końcu szkoły. A później powtórzyć to samo ze skrzynkami prowiantu.

- Czemu do mnie nie napisałaś? – oburzam się. Może wtedy uniknęłabym spotkania z Nicholasem i teraz nie zastanawiałabym się, jak wyprzeć go z głowy. - Mogłabym ci pomóc.

- Miałam dużo czasu, więc pomyślałam, że nie ma to sensu. Poza tym, miałaś swoje zadania do wykonania. Zresztą, nieważne. Widziałaś drużynę z trójki? – na kilometr bije od niej optymizmem. Zauważyłam, że odkąd przyszła, szarmancki uśmiech nie schodzi z jej twarzy. Są dwie opcje: kombinuje coś, albo już coś przeskrobała.

- Nie. Nie widziałam, a co z nimi? – dopytuję.

- Kojarzysz może Noah'a?

- Tego z naszego roku, tak? – pytam, a Larissa potakuje głową. - Kojarzę go.

- Wydoroślał przez ostatni rok. No dobra – wzdycha, po czym się poprawia - wyprzystojniał. Nie uwierzysz – jej oczy się szklą. - Pomógł mi przesuwać stół. Przechodził obok stołówki, zaoferował mi pomoc. Nie sądziłam, że jest taki pomocny. Wydaję się na takiego, co ma wszystko dookoła gdzieś i który uważa za króla swojego losu. Trochę pogadaliśmy. Zabił doszczętnie mój stereotyp o facetach jego pokroju.

Noah to typ bad boy'a który może mieć każdą dziewczynę, której zechce. Może był miły, bo miał w tym jakiś konkretny cel. Jedna uprzejma rozmowa o niczym nie świadczy. Dziwię się, że dotąd Larissa nie załapała, że faceci mają sposoby na zaliczenie dziewczyn.

- Poważnie? Tacy jak on mają jakieś przejawy człowieczeństwa? – unoszę brwi, po czym parskam śmiechem. Wyciągam z plecaka okulary przeciwsłoneczne i naciągam je za uszy. Odchylam się do tyłu, wystawiając twarz do słońca. 

Część MnieWhere stories live. Discover now