Rozdział 18

2.1K 42 5
                                    

Jasmine

- W końcu poznamy jego kolegów! Będziesz miała w czym wybierać! – krzyczy Larissa.

Nie wiem, czy bardziej przeraża mnie konfrontacja z obcymi osobami na domówce, czy jej podekscytowanie. Ona naprawdę myśli, że sobie kogoś tam znajdę i zakocham się niczym po strzale amora. Rzeczywiście, tego bym chciała, ale jestem zbyt nieśmiała na otwarte znajomości z facetami. Powinnam zatem zepsuć jej oczekiwania, by się nie rozczarowała, ale w tej chwili podjeżdżamy pod dom Noah'a. Dzisiaj postaram się dobrze bawić. Bez względu na wszystko. Nawet na mój kurczący się z nerwów brzuch. Skoro doprowadziłam do tego, że stoję przed domem nieznajomego przystojniaka z przeciwnej drużyny piłkarskiej, to spróbuję tego nie zepsuć. To tylko głupia impreza, a statystyczny nastolatek bywa na wszystkich możliwych imprezach.

- Dobrze wyglądam? Nie rozmazał mi się tusz? Nie powinnam w ogóle czegoś poprawić w makijażu?

- Nie Jasmine, wszystko jest na swoim miejscu.

Spoglądam na zirytowaną minę Lary.

– Dopiero co się oglądałaś w lusterku samochodowym – przypomina mi. – Możesz wierzyć lub nie, ale nic się nie zmieniło odkąd wysiadłyśmy z samochodu i przemaszerowałyśmy kilka metrów.

- Chcę się upewnić. Przecież wiesz, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Wygląd niby nic nie znaczy, ale te reguła nigdy się nie sprawdza kiedy się z kimś zapoznajesz. - Przystaję i biorę głęboki wdech, po czym głośno wypuszczam powietrze.

Obawiam się, że będę potrzebowała czegoś mocniejszego na odwagę i to od zaraz. Poznając osobę płci przeciwnej, od razu stawiam go w roli potencjalnego kandydata na mojego chłopaka i kiedyś w końcu trafię. To zresztą całkiem dziwne, że jedno spotkanie potrafi doprowadzić do tego, że ktoś spędzi ze mną resztę życia. Dlatego chcę dobrze wyglądać na pierwszym spotkaniu z moim przyszłym facetem.

- Uspokój się Jasmine. Jak będziesz starała się wypaść idealnie, to nie pokażesz się od swojej prawdziwej strony. Sprzedaję ci właśnie wiedzę, którą sama mi przekazałaś. Podejdź do tego na luzie. Prawdziwa miłość zaakceptuje wszystko co w sobie masz, a nawet to, czego nie masz. Pomyśl, że to niezobowiązujące spotkanie towarzyskie, bo takie właśnie jest, prawda?

- Spotkanie towarzyskie? Brzmi jak gra w szachy z kubkiem owocowej herbaty w ogrodzie, przy rozlegającym się w tle sonacie Mozarta. Tak twój mózg postrzega pijaną imprezę grupy głośnych nastolatków?

Śmieje się głośno, ale chwilę później poważnieje.

- Posłuchaj mnie – przystaje i łapie mnie za ramiona. – Dzisiaj będziemy się dobrze bawić, rozumiesz? Masz mieć wyjebane w to jak cię odbiorą, bo możliwe, że więcej się z nimi nie spotkamy więc po co się przejmować?

- Do tego potrzebna jest whiskey. Ile jeszcze do jego domu? Idziemy już chyba z dziesięć minut – jęczę.

- Napisał mi, żebyśmy zaparkowali na tamtym parkingu, bo u niego nie ma miejsca, iii... Właściwie, to już jesteśmy – podnosi wzrok znad telefonu, do którego wstukała adres Noaha.

- Co?

- Nawigacja wskazuje, że to ten dom – wskazuje palcem na budynek przed nami.

Studiujemy obydwie GPS, a następnie ponownie podnosimy wzrok przed siebie. Adres nie myli. Stoimy przed w pół oszklonym budynkiem, z ogrodem, który na bank projektował wysokiej klasy architekt. Już z kilometra czuć grube pieniądze, które zostały wpakowane w ten budynek. Nie wyobrażam sobie, ile to łącznie wyniosło pieniędzy. Pewnie nie potrafiłabym ich nawet przeczytać.

Część MnieWhere stories live. Discover now