Rozdział 21

2K 43 5
                                    

Nicholas

Nadszedł dzień prezentacji eksperymentów chemicznych, a Jasmine po ostatnim incydencie wciąż nie wydaje się skora do ponownej konfrontacji ze mną. Wcale mnie nie dziwi, że nie zamierza ze mną rozmawiać. Nie przemyślałem swoich słów. Powinienem podejść do tego na spokojnie. Nawaliłem i to mocno, ale było już za późno aby się wycofać. Mogłem trzymać język za zębami. Nic nie poradzę na to, że moja chorobliwa zazdrość o kobietę, która nawet nie jest moja - wzięła górę. Widocznie przyjąłem sobie za bardzo do serca słowa Luke'a o okazywaniu prawdziwych uczuć.

Nadal nie wiem, kim jest facet z którym się całowała, a jej wyjaśnienie, że nie są parą, wywołało we mnie jeszcze większą konsternację. Nie powinienem nigdy pokazywać się jej ze strony, którą ostatnio zmuszona była oglądać, wypowiadając słowa, które nie powinny zostać wypowiadane i zwracając się w sposób, na jaki nie zasługuje. Czuję się jak największy śmieć na świecie, chociaż w tamtym momencie wystrzał gorzkich słów na moment przyniósł mi poczucie rewanżu. Chwila ulgi nie trwała długo. Wyrzuty sumienia szybko mnie odnalazły i wylały się na mnie niczym kubeł zimnej wody.

Trudno mi było jednak powstrzymać emocje i narastające wzburzenie. Zasłużyłem na jej gniew i przeklinam się za każdym razem gdy przypominam sobie jej dotknięty wyraz twarzy. Uświadamia, jak znieważająco się do niej wyraziłem.

Przeżycie kilku godzin nudnych lekcji okazało się gehenną, do czasu, kiedy w planie lekcji przychodzi czas na chemię. Nie jestem w stanie się skupić i jestem roztargniony. Nie wiem, od jakiej strony podejść z przeprosinami do Jasmine. Mam ochotę rzucić się na kolana i błagać o wybaczenie. Wytłumaczyć nieszczęsną sytuację i przekonać, że wcale nie jestem takim człowiekiem - że to zazdrość o bliskość z tamtym facetem wywołały we mnie wzburzenie, ponieważ żyję w chorym przekonaniu, że należy tylko do mnie. To byłoby świetne i uzasadnione wytłumaczenie, z tym, że wiązałoby się to z przyznaniem się do swoich uczuć. Nie jestem na to gotowy.

Trwa przerwa na lunch, która wydaje się dobrą okazja do wyjaśnień, pod przykrywką powtórzenia prezentacji z chemii. Przechadzam przez stołówkę, przepychając się przez tłum uczniów, kiedy mój wzrok rejestruje jej sylwetkę. Siedzi przy stoliku, z nadmierną siłą wbijając widelec w kawałek kurczaka. Nie wygląda nawet, jakby miała na niego ochotę.

Serce momentalnie zaczyna mi przyspieszać, obijając się o żebra, a ja gubię spokojny oddech. Pragnę znaleźć się jak najszybciej obok niej. Biorę głęboki wdech. Mija chwila, nim zbieram się na odwagę, by postawić krok w jej kierunku. Podchodzę do stolika i w duchu dziękuję niebiosom, że Jasmine mnie jeszcze nie zauważyła. Zawsze wydaje się to niezręczne, gdy ktoś z oddali obserwuje każdy twój krok, aż w końcu znajdziesz się na tyle blisko, by się odezwać. Sprawa jest dwa razy gorsza, jeżeli ta osoba jest obiektem twoich myśli. W głowie roją się czarne scenariusze przedstawiające sytuacje, które mogłyby pójść nie tak. W tej chwili Jasmine delektuje się porcją swojego lunchu, chociaż jej mina wskazuje na to, że z delektowaniem się ten posiłek ma niewiele wspólnego.

- Cześć – zaczynam nieśmiało, na co ona niechętnie podnosi wzrok. - Możemy porozmawiać? – Spoglądam na jej twarz, na której maluje się oburzenie wymieszane z nienawiścią. W końcu postanawia mi odpowiedzieć, przerywając tym samym chwilę niezręcznej ciszy.

- Yy, to ja was może zostawię. Akurat zjadłam. Zobaczymy się po lekcjach – przyjaciółka mruga do Jasmine porozumiewawczo, na co ta posyła jej mordercze spojrzenie.

Zabiera swoje rzeczy i zmierza w kierunku wyjścia, ustępując mi miejsca. Zajmuję krzesło i właściwie nie wiem co powiedzieć, bo zdaję sobie sprawę, że kompletnie nie jestem przygotowany na wyjaśnienia.

Prawdziwe wytłumaczenie wiąże się z najbardziej kruchą kwestią, której nie chcę poruszać i takim sposobem znajdujemy się znów przy punkcie wyjścia.

To błędne koło.

Dziewczyna w dalszym ciągu grzebie widelcem w resztkach swojego jedzenia czekając na mój ruch, więc odważam się zabrać głos. Tak, to wymaga ode mnie odwagi, mimo że nikt nie użyłby słowa pokroju „tchórz" do opisania mojej osoby.

Ta kobieta potrafi sprawić, że nawet największemu twardzielowi zmiękczy się serce. Cholernie mnie pociąga, ale nie podoba mi się to, co zrobiła ze mną od momentu, kiedy zajmuje większość moich myśli.

- Ostatnio użyłem trochę mocnych słów – zaczynam bez ogródek. Zamierzam ją przeprosić, nim skończy nam się czas. - Chcę, żebyś wiedziała, że było to pod wpływem emocji. Nie chciałem żeby tak wyszło. Nie powinienem... mieszać się w twoje prywatne życie.

- Trochę? – unosi brew, a mój wzrok wędruję trochę niżej, do jej pełnych ust których smak tyle razy sobie wyobrażałem. Te same różowe usta, w które marzę się zanurzyć. Kurwa. Powinienem natychmiast przestać, więc spuszczam spojrzenie na blat stołu. Zaciskam usta i wzdycham. Jest na mnie wściekła.

- Trochę bardziej niż trochę – opieram dłonie o swoje uda, wzruszając ramionami. – Przepraszam. To nie powinno się wydarzyć i wiem, że cię zraniłem, ale w tamtej chwili w ogóle nie myślałem.

- Nie powinno – zgadza się ze mną.

Nie znajduję odpowiednich słów, by jej odpowiedzieć, więc potakuje tylko głową.

Ona wykorzystuje tą chwilę, by zbombardować mnie pytaniami.

- Naprawdę tak o mnie sądzisz?

- Jas, uwierz mi, że cię w ten sposób nie postrzegam. To że masz bliższy kontakt z kimś, kto nie jest twoim chłopakiem, albo prawie nim jest, nie znaczy, że ... - błądzę w swojej wypowiedzi, ponieważ sam zastanawiam się nad sensem całej sytuacji. – Nie znaczy, że jesteś łatwa. Nie powinienem w ogóle wtrącać się do całej sprawy.

- A jednak to zrobiłeś - zauważa.

- Chyba nie lubię być oszukiwany. Nie znam cię zbyt dobrze, dlatego te słowa nie powinny paść w twoim kierunku.

- Ludzie robią gorsze rzeczy, a ty mnie oblałeś najgorszymi wyzwiskami.

Zaczyna podnosić się z krzesła, ale moje ostatnie szare komórki w czas rejestrują jej zamiary. Chwytam ją za ręce, zmuszając ją do dalszego pozostania na swoim miejscu, co wywołuje na jej skórze gęsią skórkę.

- Gdybym tylko mógł, cofnąłbym czas i nie dopuścił do swojego durnego zachowania. Przepraszam. Nie jestem w stanie nic więcej zrobić. Chcę się z tobą pogodzić i...jakoś wynagrodzić. Zgodzisz się na wspólne wyjście w ramach przeprosin?

Wpadam na ten pomysł na poczekaniu. Nie mam lepszego wyjścia. Nie sądzę, żeby się zgodziła, ale zawsze warto próbować.

- I sądzisz że to będzie świetna rekompensata?

- Próbuję. Nie chcę mieć z tobą sporów, a szczerze głupio mi po ostatnim razie.

Jestem niemal pewny, że odmówi, gdy ku mojemu zaskoczeniu, mówi:

- Zgoda.

- Naprawdę? – dopytuję zmieszany.

- Postaraj się – podnosi się ponownie z krzesła, ale tym razem jej już nie zatrzymuję. Mija chwila, zanim robię to samo. Uśmiecham się.

W tej chwili nie miałbym oporów, aby zatańczyć żenujący taniec radości na środku stołówki.

Umówiłem się z Jasmine Williams. 

Część MnieWhere stories live. Discover now