Rozdział 51*

1.5K 29 8
                                    

Jasmine

Czytam nasze stare wiadomości. Często to robię. Udaję, że to jesteśmy teraźniejszością, a nie przeszłością. Uśmiecham się, jednocześnie moje serce znów rozbija się na kawałki. Robię to przez cały czas i po wszystkim jestem na siebie zła, że wciąż tkwię w tym samym punkcie.

Przez ostatnie tygodnie modliłam się, aby ktoś potoczył sprawami tak, bym znienawidziła Nicholasa. By rozbij moje serce do końca, żeby mogło się później skleić na nowo i bić dla kogoś innego. Prawda jest jednak taka, że Nick dał mi wiele powodów do nienawiści.

Zabijał moją duszę obojętnością i ranił, będąc blisko, a emocjonalnie tak daleko. Nic to nie zmieniło - bo albo się kogoś kocha, albo nienawidzi. Nie ma nic pomiędzy. A skoro wcześniej czułam do niego miłość całą sobą, teraz nie mogło się to zmienić w tak krótkim czasie, nawet jeśli okazałby się najgorszą osobą na ziemi. Do zabicia uczucia nie wystarczy tydzień, miesiąc czy rok. Trwa to znacznie dłużej. Chcąc się wyzbyć wszelkich wspomnień i nie czując niczego, stojąc przed obiektem swoich myśli, musi minąć wieczność.

Minął dokładny tydzień, od kiedy pozwoliłam odejść Nicholasowi. Ale on nigdy nie odszedł ode mnie. Jest to irytujące przez większość czasu, ale wobec tak silnego uczucia jestem bezsilna. Wracam do punktu wyjścia.

Z miłością nie należy walczyć, ponieważ zawsze kończy się na przegranej pozycji. Jego oddalająca się sylwetka wywołuje we mnie kolejny, już drugi napad płaczu w tym dniu, choć dopiero dochodzi południe. Sama mu na to pozwoliłam. Chciałabym go zatrzymać i powiedzieć mu, że nie chcę by kiedykolwiek znikał z mojego życia, ale wciąż czuję do niego żal. Czuję się wyczerpana emocjonalnie.

Na komodzie wciąż leży list, który zostawił przed swoim wyjściem. Nie znalazłam w sobie jeszcze odwagi, by go przeczytać. Trudno wyjaśnić strach przed otwarciem go – może chodzi o to, że to ostatni przystanek mojej relacji z Nicholasem. Już więcej nie usłyszę jego głosu, działającego jak miód na moje uszy, ale chociaż mam jeszcze coś, co chciał mi przekazać.

Do rozpoczęcia roku akademickiego pozostało dwa tygodnie, a ja jestem w totalnej rozsypce. Nie mam siły na nic, a mieszkanie pozostaje od kilku dni nieposprzątane.

Połowa pudeł, w których znajdują się nowe elementy do mieszkania, wciąż leżą nierozpakowane. Powinnam się teraz urządzać, zwiedzać miasto, poznawać nowe miejsca, nowych ludzi, korzystać z wolnego czasu, ale zwyczajnie nie potrafię.

Zmuszam się, żeby wstać z łóżka i zrobić sobie kawę. Rozkładam się wygodnie na fotelu i w końcu odważam się przeczytać list, chociaż wymaga to ode mnie wiele wysiłku. Moje serce bije jak oszalałe, kiedy rozrywam nożem złożoną na pół kopertę i wyjmuję kartkę.

Wypuszczam głośno powietrze i uświadamiam sobie, jaka jestem zestresowana. Chciałabym pozostawić go w przeszłości i nie wracać, a takie sytuacje jak ta, zmuszają mnie, bym zaczęła przeżywać wszystko od początku. Prawda jest taka, że chcę przeżywać wszystko od początku, chociaż wiem, że to mnie boli.

Kochana Jasmine,

Trudno jest zwracać się do ciebie, kiedy nie widzę zmieniających się emocji na twojej twarzy. Trudno jest pisać to z myślą, że zapewne nie chcesz mnie oglądać. Chcę jednak wszystko wyjaśnić, nawet, jeśli nasze drogi nigdy więcej się nie przetną.

Zacznę więc od początku.

Czytam ponownie fragment, który wszystko wyjaśnia. Wszystko brzmi łagodniej, niż wtedy, kiedy tłumaczył mi się w mieszkaniu.

Przewracam kartkę. To już trzecia.

Piszę ten list w środku nocy, mając nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. Wiem, że złamałem ci serce na tysiąc kawałków, ale wierz mi, że moje nie ostało się całe. Boli jeszcze bardziej, kiedy uświadamiam sobie, że to przeze mnie. Powinnaś była znać prawdę; nie musiałem cię okłamywać i sprawy może by się inaczej wtedy potoczyły, ale zbyt bardzo przerażała mnie myśl, że możesz mnie nienawidzić za wypadek Thomasa.

Część MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz