Rozdział 28

1.8K 40 0
                                    

Nicholas

Od dnia, w którym ją pocałowałem, zapragnąłem więcej. Więcej dotyku jej jedwabistej, miękkiej skóry. I więcej smaku jej ust na moich. Odwzajemnia moje inicjatywy, ale muszę przyhamować z naszą relacją. Mam wrażenie, że jeżeli za szybko popchnę nas naprzód, to sprawy pójdą nie tak, jak tego pragnę.

Chcę się przekonać o jej uczuciach. Chcę, żeby poznała, że ja do niej czuje coś mocnego. Cholernie mocnego. Jest jeszcze za wcześnie, by ją zawiadomić o tym, że ją kocham. Właściwie sam nie wiem, czym jest miłość. Czy mógłbym powiedzieć, że jej ją wyznać? Na tym etapie wydaje się to być irracjonalnym zachowaniem, więc nie zamierzam zawracać sobie tym głowy. Jeszcze się przestraszy, a to z pewnością jest zbędne.

Nie mogę na nią naciskać. Muszę dać jej czas, mimo, że wymaga to ode mnie dużego samozaparcia.

A może ona nie przykłada do tego takiej wagi jak ja? W końcu wcześniej nie zwracała na mnie uwagi. Zastanawiam się, co będzie z nami po skończeniu szkoły. My też się skończymy? Odejdziemy w swoich kierunkach? Zostawi nas w tyle, bo będzie to dla niej nieznaczący związek licealny? Mam przez to mętlik w głowie, a powinienem cieszyć się takim obrotem spraw.

Leże na łóżku, przeglądając telefon. Przeglądam najbliższe miejsca, w których można skorzystać z usług lotu balonem. To jedna z rzeczy, które Jasmine zapisała na swojej Bucket List.

Od tamtego dnia w kawiarni wiedziałem, że chciałbym spełniać jej marzenia. Moim za to jest widywanie uśmiechu na jej twarzy. Każdego ranka.

Kiedy jej oczy świecą się od podekscytowania, już wiem, że do szczęścia nie potrzeba mi niczego więcej. A gdy się śmieje swoim charakterystycznym słodkim chichotem, motylki w moim brzuchu skaczą fikołki.

Po mniej więcej godzinie czasu znajduję idealną ofertę.

Wybieram numer podany na stronie internetowej w zakładce kontakt. Chwilę czekam, aż po drugiej stronie linii słyszę kobiecy głos.

- Z tej strony firma DreamFly. W czym mogę służyć?

- Dzień dobry, chciałbym zarezerwować lot dla dwóch osób.

- Wolne terminy mamy dostępne od... – chwilę milczenia uzupełnia szelest przewracanych kartek. - Czwartku następnego tygodnia.

- W takim razie poproszę czwartek – rezerwuję bez zastanowienia.

- Płatność na miejscu, czy przelewem?

Wybieram drugą opcję.

- Proszę być punktualnie o szesnastej. Do zobaczenia na miejscu.

Rozłączam się i wychodzę z pokoju podekscytowany.

Dzisiejsze popołudnie mam wolne, ale nie chcę się ponownie spotykać z Jasmine. Może inaczej – chcę, żeby to ona tym razem wyszła z inicjatywą, chociaż czuję wzmożoną chęć, by do niej pojechać. W mojej wizji wpadam do niej bez zapowiedzi, po czym przypieram plecami do ściany, składając ścieżki pocałunków po każdym centymetrze jej ciała.

Schodzę do kuchni na parter. Rodziców nie ma w domu. Ten budynek od zawsze stanowił dla mnie puste miejsce. Nie wiem, czy nie mogli mieć więcej dzieci czy nie chcieli. Nigdy nie pytałem. Ich dwójka prowadzi firmie z nieruchomościami. Założyli ją zaledwie dwa lata przed moimi narodzinami. Dobrze im prosperuje, ale mam wrażenie, że dla nich kariera zawsze była istotniejsza niż poświęcenie uwagi dziecku. Nie umieją po prostu odejść bez zamknięcia niektórych spraw. Są zdania, że jak się coś zaczęło, to trzeba to doprowadzić do końca. Dobra strategia, ale nie zawsze zdrowa. Na szczęście nie jest to dziedziczne.

Wyjmuję dwie kromki chleba i nakładam na nie plasterki szynki. Opieram się o blat i spożywam swój marny obiad. Jakoś nie potrafię jeść sam przy stole. Nauczyłem się stać, bo jedzenie w pojedynkę wydaję się trochę desperackim posunięciem.

Marzę o domu, w którym jadłbym z żoną wspólne śniadanie. Każdego dnia.

Z żoną - poważnie to brzmi, ale odkąd się zakochałem, ta myśl napawa mnie ekscytacją. Brzmi to dla mnie jak zabawka, o której myślę od miesięcy. I nie mam na myśli uprzedmiatawianie kobiet.

Chciałbym mieć żonę. Jeszcze niedawno wydawało mi się, że jestem za młody na ślub. Wcześniej kojarzyło mi się to tylko i wyłącznie z odpowiedzialnością i uwiązaniem. Co zatem z młodością? Jeszcze niedawno potrzebowałem się wyszaleć. Teraz wiem, że druga osoba nie byłaby dla mnie ograniczeniem, gdyby wpasowała się w moje ramy dziewczyny – przyjaciela. Jeśli wkroczy się w małżeństwo z odpowiednią osobą, to każda chwila z nią jest przyjemnością, a ślub nie oznacza od razu gromadki dzieci.

Oczywiście, że chciałbym mieć potomków – tutaj z naciskiem na liczbę mnogą. Bycie jedynakiem jest dobre tylko od strony skupienia na sobie całej uwagi rodziców, ale to wszystko w tym temacie. Żałuję, że nie mam starszego brata, który objaśniłby mi, jak działa świat, lub młodszego, z którym mógłbym się bawić w chowanego. Przeżyłbym nawet siostrę, jeśli to oznaczałoby, że nie czułbym się przez całe życie sam jak palec.

Zanim jednak założyłbym pełną rodzinę, chciałbym się nacieszyć z nią każdym dniem. I nocą. Poznawalibyśmy się nawzajem, zanim dzieci przysłoniliby nam siebie.

Mam wrażenie, że spirala myśli o Jasmine się zacieśnia się z każdym dniem. Nie powinienem mieć na tym punkcie obsesji, ale wyobraźnia samowolnie wyprzedza w daleką przyszłość. 

Część MnieWhere stories live. Discover now