Rozdział 31

1.8K 38 0
                                    

Jasmine

Nasypuję sobie do miski płatki Froot Loops i zalewam je zimnym mlekiem, po czym kieruję się do salonu. Opadam na kanapę, chwytając za pilot. Wybrzmiewa czołówka Netflixa.

Wpisuję kolejno litery chcąc wpisać nazwę „Breaking Bad" ale już po pierwszym wstukanym wyrazie wyświetla się to, czego szukam. Wzdycham z własnej głupoty. Niepotrzebnie to robię. Wyświetla mi się zawsze w ostatnio oglądanych serialach. Ostatnio pozbyłam się resztek rozumu, ale to nieistotne, ponieważ jestem szczęśliwa jak nigdy wcześniej. Odpalam najnowszy odcinek.

Zbliża się dwudziesta pierwsza, gdy dociera do mnie głos mamy.

- Słońce – zwraca się do mnie czule, stając w progu. - Jedziemy z tatą na dyżur. Poradzisz sobie? – pyta, chociaż dobrze wie, że odpowiedź zawsze jest twierdząca. Muszę sobie radzić. Zawsze musiałam. Nie mam innego wyboru.

- Jasne. Nie ma problemu –kłamstwo. Gdy wcześniej się zdarzało, że mieli wspólne nocne dyżury, zostawał ze mną Thomas. Był już na tyle dorosły, że się o mnie nie bali. Ufali mu. Dlatego do teraz się nie przyzwyczaiłam do przebywania samej w nocy. Cisza mnie drażni i niepokoi, ale wstyd mi się do tego przyznać.

- Wyśpij się! – krzyczy z przedpokoju tata. Powstrzymuję się, żeby nie odpowiedzieć „Wy też!".

Jadą na dyżur. Co znaczy, że będą pracować - przypominam sobie w ostatniej chwili. Przez Nicholasa tracę stopniowo całą wiedzę, jaką nabyłam od momentu narodzin. Przynajmniej chodzę cały czas szczęśliwa. Nie mogę zdjąć tego głupiego uśmieszku z twarzy. Zaczynają mnie od niego boleć mięśnie policzkowe.

A próbowałam. Po tym, jak kupowałam w hipermarkecie owsiankę i jogurt naturalny, a kasjerka dziwnie się na mnie patrzyła, gdy uśmiechałam się od ucha do ucha, jakbym właśnie spełniła największe marzenie. Pewnie pomyślała, że dotknęła mnie choroba psychiczna.

Ale rzeczywiście, chyba spełniłam marzenie. Wydaję mi się, że jesteśmy z Nicholasem na drodze do stworzenia czegoś poważnego.

- Zamknij za nami drzwi! – dodaje mama, wyrywając mnie z zamyślenia.

Gdy słyszę trzaśnięcie drzwiami, niechętnie podnoszę się z kanapy. Przekręcam zamek w drzwiach i wracam do oglądania. Podkręcam głos do połowy, aby zagłuszyć drętwą ciszę i zapomnieć, że pozostaje w pustym domu. Przez kolejne piętnaście minut nie mogę się skupić. Denerwuję się.

Świadomość, że jestem sama w domu, zmusza do tego, żeby cały czas się za siebie oglądać. Daje to poczucie spokoju, ale tylko na krótką chwile. Zawsze się boję, że kogoś za sobą zobaczę. To chyba trauma po obejrzeniu wielu horrorach.

Znów nie usnę. Tak, jak za każdym razem, gdy rodziców nie ma w domu. To głupie, ponieważ mam osiemnaście lat, a boję się takich banałów jak ciemność czy pusty dom. Z drugiej strony wiem, że każdy człowiek ma prawo do lęku, niezależnie, jaki on jest. Na strach nie ma reguły.

Sięgam po telefon i otwieram Messenger. Zauważam, że Nicholas jest aktywny. Zawieszam ręce nad wyświetlaczem w poszukiwaniu odpowiedniego doboru słów.

Ja: Jesteś w domu?

Nicholas: Zależy od tego, czego chcesz.

Ja: Mogłabym wpaść? Zostałam sama na noc w domu i trochę się boję.

Czekam, gdy widzę trzy kropki powiadamiające mnie o pisaniu przez Nicholasa tekstu. Chwilę później dostaję odpowiedź.

Nicholas: Tak, jestem. Tyle, że przed domem. Twoim.

Część MnieWhere stories live. Discover now