Rozdział 40*

1.6K 29 0
                                    

Jasmine

Odkąd wróciłam do domu, jestem rozbita. Mama jest na nocnym dyżurze w szpitalu, więc mogę sobie pozwolić na rozpacz, bez przymusu tłumaczenia się z wszystkiego. Jestem świadoma, że prędzej czy później, będę musiała jej powiedzieć, ale jeżeli mam wybór – wolę, żeby nastąpiło to później. Muszę uporać się z natrętnymi myślami sama, nim opowiem o ostatnich wydarzeniach rodzicielce, a to wcale nie będzie przyjemne.

Nie wysiliłam się nawet na zrzucenie brudnych butów, co nie jest do mnie podobne – mogłabym się posunąć do stwierdzenia, że w moim przypadku to absurdalne zachowanie. Teraz jednak nie mam głowy do rozważania, co jest dopuszczalne, a co nie, kiedy moja dusza została rozszarpana na strzępy, przez jedyną osobę, którą kochałam w ten sposób. Ze spływającymi po policzkach łzami wracam do pokoju. Ogarnia mnie jeszcze głębszy smutek, kiedy uświadamiam sobie, że nie trzymam się lepiej, niż przed wyjściem – jest znacznie gorzej po słowach, które usłyszałam od Nicholasa. Wciąż nie mogę zrozumieć, jak można nie mieć choć odrobinę empatii. Dlaczego mi powiedział o tym pieprzonym zakładzie? Chciałam nagiej prawdy, ale w głębi duszy miałam nadzieję, że nie będzie aż tak bolesna.

Chaos wirujących myśli w zaciszu swojego pokoju nie jest najlepszym sposobem na rozpacz.

Płakanie w czyjeś ramię zawsze przynosi większą ulgę, ale teraz nie mam komu się wygadać. Nie chce psuć randki Larissie. Jest szczęśliwsza niż kiedykolwiek wcześniej, a ja czuję się cholernie źle, kiedy zmuszam ją do przeżywania razem ze mną złamanego serca, więc niech chociaż dzisiaj nie zaprząta sobie głowy moimi problemami.

To dla niego nic nie znaczyło - nagle wszystko wydaję się logiczne. Elementy układanki wskakują na właściwe miejsce. Jednego trzeba mu pogratulować - rozkochał mnie w sobie w sprytny sposób. Był na przemian czuły i obojętny. Czuły, gdy kierował się zakładem i obojętny, ponieważ zapewne czuje do mnie odrazę. Wokół niego kręci się przecież tyle lepszych dziewcząt.

Obiecał mi cały świat, a ja dałam się nabrać.

Ogarnia mnie wściekłość i nienawiść do samej siebie. Jak mogłam wcześniej tego nie zauważyć?

Nie wiem jak długo leżę i płaczę, kiedy postanawiam przestać się nad sobą użalać - przynajmniej odrobinę. W zasadzie to niemożliwe i jest to bardziej próbą zrobienia czegokolwiek, by zająć myśli. Inaczej zwariuję, zamkną mnie w ośrodku dla psychicznie chorych lub dowiem się o klaustrofobii, której do tej pory nie posiadałam. Wychodzę więc ze swojego pokoju i wybieram najprostszą z możliwych opcji.

Rozciągam się na kanapie przed telewizorem. W ekranie rozlega się dźwięk czołówki Netflix'a, a ja zajadam się końcówką sparzonego popcornu który mam na wyciągnięcie ręki. Minęła doba, od której nie zrobiłam nic. Zmyśliłam mamie, że źle się czuje. Sama jest zabiegana, więc nie dopytywała.

Leniwie przewijam filmy, bo dotychczas żaden mnie nie porwał swoją fabułą, więc wracam na początek i ponawiam przeglądanie. Wydaję z siebie pomruk bezsilności, kiedy rozlega się mój telefon. Ignoruję go przez chwilę, ponieważ wygodne ułożenie się na sofie wymaga wysiłku i setki prób, przy czym zajęło mi to trochę czasu, więc leże tak dalej mając cichą nadzieję, że ktoś pomylił numery i za chwilę telefon ucichnie.

Mimo moich cichych modlitw tak się nie dzieję – telefon nadal wibruje, a ja nie mogę dłużej udawać obojętności. Jestem po prostu ciekawa, kto próbuję się do mnie dodzwonić. Ignoruję głos w tyłu głowy, który mówi, że to Nicholas.

Nie zadzwoni. Nie powinnam na to liczyć. A nawet jeśli to on, powinnam zablokować jego numer. Zrzucam z siebie koc i odkładam miskę z popcornem, zmierzając do korytarza, w którym zostawiłam telefon.

Część MnieWhere stories live. Discover now