.22

7.5K 486 24
                                    

Jęknęła cicho z niezadowoleniem, gdy nagle okazało się, że mimo zamkniętych oczu, za dużo, zbyt jasnego światła dostaje się pod jej powieki. Niechętnie uchyliła jedno oko mocno je mrużąc i dostrzegła powód swojego dyskomfortu. Okazało się, że na zewnątrz jest całkiem jasno, a zasłony, prawdopodobnie z powodu ich późnego przyjazdu, pozostały niezasłonięte. Z koordynacją godną osoby pod wpływem, dziewczyna wygrzebała się z pościeli i stanęła na łóżku. Omal się nie wywracając i ledwo unikając nieprzyjemnego spotkania z podłogą zeszła z niego i złym wzrokiem zmierzyła czarną czuprynę, której właściciel smacznie spał, mimo tak dużej ilości światła i dodatkowo utrudniał Ivy wydostanie się z łóżka. Rozwalał się na całej długości i trzech czwartych szerokości materaca, przez co właśnie musiała prawie nad nim skakać, nie chcąc go podeptać. Wymamrotała pod nosem cichą groźbę skierowaną do chłopaka i ruszyła w stronę okna, żeby chociaż trochę przytępić ostre światło. Gdy już prawie złapała za skraj zasłony, jej zaspanym, zmrużonym oczom ukazał się cud. Zobaczyła drobny łańcuszek, oznaczający, że brunetowi zdarza się myśleć, w związku z czym zamontował żaluzje w oknach. Prawdopodobnie, gdyby nie była taka zaspana, ten fakt w ogóle by jej nie zdziwił, bo cały dom zaopatrzony był w żaluzje, ale w tym momencie jakoś nie miała głowy, żeby tak logicznie łączyć fakty. Liczyło się, że w tej złej godzinie rażenia światłem dziennym, które swoją drogą było tak samo jasne jak każdego innego niedeszczowego dnia, w pokoju, w którym spała, znajdowało się coś, co było dla niej równoznaczne z wyłącznikiem słońca. Z westchnieniem zadowolenia pociągnęła za łańcuszek i tym drobnym gestem spowodowała, że całe pomieszczenie ponownie utonęło w ciemności. Z radością, jakby jej życie znów nabrało sensu, skierowała się z powrotem w stronę łóżka. Ostatnią trudnością jaka pozostała dziewczynie, żeby znaleźć się znowu pod ciepłą kołdrą, był nadal smacznie śpiący brunet. No trudno... Jak się na niego zwalę, to będzie tylko i wyłącznie jego wina... Mógł zasłonić okno albo się tak nie rozwalać... Ta myśl pojawiła się w jej umyśle, ku wyraźnemu zadowoleniu Ivy, która nie marnując czasu stanęła na skraju materaca i starała się wymierzyć, gdzie powinna wylądować jej stopa. Już spokojnie podnosiła nogę, gdy całkiem niespodziewanie poczuła na niej uścisk i ku jej przerażeniu straciła cały spokój i równowagę. Pisnęła i spadła dokładnie tam, gdzie najbardziej nie chciała spadać. Nie... nie spadła na podłogę, chociaż to było drugie miejsce, gdzie nie chciała wylądować. Spadła dokładnie na śpiącego chłopaka, co wcale nie okazało się takie straszne, bo przynajmniej częściowo pościel, w którą był owinięty, zamortyzowała jej upadek. Okazało się również, że śpiący brunet wcale nie spał. Gdy kolejny raz tego ranka jęknęła, odpowiedział jej cichy śmiech.

- Zayn... Jesteś głupi czy tylko udajesz? - Zachrypiała złym tonem podnosząc głowę. Było zdecydowanie za ciemno, żeby mogła zmierzyć chłopaka groźnym wzrokiem, ale wcale nie przeszkadzało to jej spróbować.

- Dla ciebie cokolwiek. - Wymruczał cicho, podczas gdy jego dłonie szukały bioder dziewczyny. I znalazły je dokładnie w momencie, gdy szatynka chciała się podnieść i zejść z chłopaka.

- Zayn, spadaj, ja chce spać... - Zaczęła marudnym tonem.

- Obudziłaś mnie i chcesz spać?

- Ja? Ciebie? Jakbyś okno zasłonił jak normalny człowiek to ja bym się nie obudziła. To twoja wina.

- Najwyraźniej nie jestem normalny. - Ziewnął brunet, zaciskając dłonie mocniej na biodrach Ivy.

- Powiedz mi coś, czego nie wiem... - Mruknęła.

- To co będziemy teraz robić? - Zapytał jak gdyby nigdy nic. Ivy, mimo, że nie widziała jego twarzy, zmierzyła ciemną przestrzeń przed sobą złym wzrokiem i odepchnęła się od klatki piersiowej chłopaka, tak, że w efekcie nie leżała już na nim, tylko siedziała okrakiem, bo brunet wciąż ją trzymał.

Addicted to chocolate. | z.m. [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now