.70

506 24 21
                                    


Przez całą drogę powrotną do Londynu siedziała na kolanach Zayna i płakała. Tylko były to pierwsze od pół roku łzy ulgi i szczęścia, a nie bezsilności i smutku. Wszystkie nagromadzone emocje wypływały z niej razem ze łzami.

- Nie wiesz jak mi przykro, że musiałaś przez to przechodzić, że pozwoliłem cię zabrać... że nie uratowałem cię.

Jechali ciemną spokojną drogą, mając jeszcze dobry kawałek do przedmieść Londynu.

- Wiesz, że to moja ulubiona droga? – Mruknął cicho do jej ucha.

- Dlaczego?

- Bo tutaj spacerowało moje życie, zanim je znalazłem. Pamiętasz? – Spojrzała w jego ciemne tęczówki, a potem przez okno w półmrok, który dopiero zaczynał się rozpraszać zwiastując, że słońce wyjdzie za jakiś czas nad horyzont. Droga, którą jechali, była tą samą, którą Ivy szła, gdy spotkała chłopaków. Uśmiechnęła się lekko i wtuliła z powrotem twarz w szyję chłopaka.

- Zayn... ja... nie wiem czyje ono jest... - Szepnęła z wahaniem po chwili ciszy.

- Co?

- Dziecko... nie wiem czyje ono jest...

- Jak to nie wiesz? Ten skurwiel, on Cię... ilu facetów?... – Glos chłopaka przyłamał się, gdy przez jego głowę przemykały niepokojące myśli.

- Nie, Zayn... ja nie wiem czy ono jest jego czy twoje...

- Nie może być moje, przecież nie było cię tak długo...

- Ale Zayn.. to jest 24 tydzień... dokładnie tyle temu ostatni raz byliśmy razem, ale zaraz potem byłam też z nim - dodała szeptem. - Pamiętasz ostatni raz... my nie... nie zabezpieczaliśmy się... ale to tak, jakby... te 24 tygodnie temu byliśmy jeszcze razem, ale równie dobrze może to być jego dziecko..- Ivy pociekły łzy po policzkach.

Chociaż Zayna strasznie rozsadzało, gdy tylko pomyślał o byłym Ivy i chętnie by go zatłukł własnymi rękami za to co przeszła przez niego jego biedna słodka Ivy, to w ogóle nie miał "pretensji" do malucha, którego nosiła pod sercem. Nie mógł mieć, bo to była ona. Jego. Wiedział, że jest w ciąży, ale ani przez sekundę nie pomyślał, że był chociaż cień szansy, żeby dziecko było jego.

- Ono jest twoje. To mi wystarcza. Wiem, że tak samo mnie uzależni jak ty. A jak ty będziesz... wiesz... zrozumiałem, żeby żyć muszę cię mieć obok. I naprawdę jesteś wszystkim, czego potrzebuję. – Do oczu szatynki napłynęła nowa fala łez, ale szloch zdusiła przylegając mocniej do bruneta.

- Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham. – Wyjąkała w końcu odklejając twarz od jego mokrej szyi.

- Wiem. Wiem mała, bo ja ciebie też co najmniej tak samo. – Gdy tak mocno ją przytulał i delikatnie masował wyraźnie zaokrąglony brzuch poczuł ruch – kopnięcie malutkiej nóżki. Zayn uśmiechnął się całując skroń dziewczyny i mruknął: - Małe chyba też.

***

Kilkanaście tygodni później Zayn przeżywał kolejne nerwy, które zaserwowała mu dziewczyna, gdy spokojnym tonem stwierdziła, że odeszły jej wody i muszą jechać do szpitala. Chłopak zaniósł ją biegiem do samochodu, co najmniej jakby ktoś znowu ją postrzelił. A potem wszystko było inne. Bo zdarzyło się kilka małych cudów. Harry okazał się świetnym wujkiem, Zayn zaangażował się w organizację przyjęcia weselnego i ślubu, zaraz po tym jak zorganizował bardzo romantyczne zaręczyny w domku w Szkocji, do którego pojechali we trójkę: jego kruszyna i jego malutka kopia, która uzależniała wszystkich dookoła czekoladowymi spojrzeniem.

Cukier, żelki i czekolada koniec kropka

SKOŃCZYŁAM

_____________________________________

Kochane!

Wiem, że trochę smutno kończyć opowiadanie, ale z drugiej strony nie można tego ciągnąć w nieskończoność (albo raczej zostawiać w nieskończoność bez zakończenia). Dziękuję, że byłyście tutaj - mimo moich "jestem 3 dni - znikam na pół roku" co chwilę. Teraz przynajmniej nie zostawię tego w takim zawieszeniu ;p

Bardzo się cieszę, że mimo mojej żałosnej akcji porzucenia tego na dwa lata - wróciłyście jak tylko coś wrzuciłam - to było strasznie miłe!

Mam nadzieję, że dobrze się bawiłyście i nie zamęczyłam jakimiś opisami przeżyć wewnętrznych, bo ja tak lubię czasem.

Ogólnie to Ivy zawsze w serduszku, ale to była tak mniej więcej fabuła jaką sobie wymyśliłam i nie miałam nigdy koncepcji na kontynuowanie - jeśli znajdę - dam znać ;p także zawsze zapraszam tutaj jak komuś z Was przyjdą takie sentymenty

Bywałyśmy #1 w Zaynie - piszę, żeby móc to sobie z łezką w oku kiedyś przypomnieć ;D

na inne romansidełka (bo jestem hopelessly romantic i ja tylko o miłości ;D)  też zapraszam - może skończę któreś rozpoczęte opowiadanie albo coś ;p

DZIĘKUJĘ!

Addicted to chocolate. | z.m. [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now