.62

332 29 5
                                    


 - Mała, idziemy na imprezę. – Mruknął jej do ucha, gdy przyszedł po prawie całym dniu nieobecności. Od dobrego miesiąca wrócił do załatwiania interesów i kilka dni w tygodniu spędzał na pracy poza domem. Liam czuł się dobrze i właściwie prawie nie odczuwał skutków postrzelenia. Brakowało mu trochę, żeby wrócić do pełnej kondycji po przeleżeniu takiego czasu, ale objawiało się to tylko lekką zadyszką, gdy przyszło mu kilka razy pod rząd wbiegać i zbiegać po schodach, gdy czegoś pilnie szukał. On zresztą też zdążył kilka razy pojechać z Zaynem załatwiać sprawy. Ivy była zadowolona, bo brunet wrócił do swoich śmiesznych nastrojów, chociaż miał fazę raczej spokojną i nie denerwował się na ludzi tak bardzo. Najważniejsze było jednak to, że przestał się zamyślać i zawieszać, co przekonało dziewczynę, że odpuścił odgrywanie się na kimkolwiek.

Był piątek wieczorem. Ivy dostała godzinę i polecenie przebrania się z koszulki Zayna i dresów na coś „do ludzi". Skoro sam Zayn sobie tego życzył, wygrzebała jedyną sukienkę, którą dysponowała i chwilę później już siedziała w aucie z czwórką chłopaków.

Klub był dość przestronny. Niedługo po wejściu zostali przywitani przez znajomych chłopaków, którzy byli właścicielami. Pozostali na sali pełnej ludzi, ale przeszli do nieco oddzielonej loży, w której spokojnie się rozsiedli. Wszyscy dostali alkohol do ręki i w bardzo rozluźnionej atmosferze rozmawiali. Nie było tak jak na poprzedniej imprezie, gdzie Zayn i Liam pozostawali czujni. Tym razem po prostu dobrze się bawili. Ivy pierwszy raz widziała Zayna tak normalnie nastawionego do ludzi – przez jakiś czas po prostu włączał się w rozmowę ze znajomymi. Wreszcie dowiedziała się, co w zamian za zemstę w krwawym tego słowa znaczeniu zrobił brunet. Korzystając ze swoich różnych znajomości po prostu nie zostawił tamtym ludziom miejsca w Londynie. Nie wiadomo było gdzie się podziali ani co zrobili, ale mieli ciężkie życie odkąd Zayn przekonał wszystkich swoich znajomych, żeby utrudniali im życie. Między innymi to ich szybkie zniknięcie było tematem żartów chłopaków.

- Podobno przyszli do Claya. Do Claya! To już pokazuje desperację.

- Clay to jeden z najgorszych dealerów prochów, kiedyś tak zorganizował transport, że źle zapakowane paczki stały na deszczu, a jak zaczęły się rozpuszczać, to jeszcze policja je znalazła. – Mruknął Niall do Ivy.

- Ale Clay nie chciał podpaść, więc nawet on go spławił. Nie mają już czego szukać w Londynie ani w okolicy.

- Malik – twoje zdrowie, Londyn szanuje! – Zawołał jeden z właścicieli. Chociaż wszyscy podnieśli swoje szklanki z zadowoleniem Zayn tylko lekko się uśmiechnął i dopił swoją szklankę, która po chwili była już napełniona z powrotem. Ivy zobaczyła, że myśli bruneta gdzieś odpłynęły i przejechała lekko palcami po jego przedramieniu. Chłopak złapał jej dłoń i przysunął do swoich ust, żeby złożyć krótki pocałunek.

- Chodź ze mną zatańczyć. – Mruknął, ale nie wstał od razu tylko wypił zawartość swojej szklanki i pozwolił na to samo dziewczynie. Potem podniósł się i z lekkim przyczajonym uśmiechem poprowadził ją na parkiet. Tam, mimo trochę szybszego kawałka, objął Ivy i korzystając z pewnej anonimowości w tłumie ludzi, którzy i tak byli pod wpływem różnych substancji, przyciągnął ją mocno do siebie, a gdy piosenka zmieniła się na wolną podniósł dziewczynę, tak, że jej stopy już nie dotykały podłogi, ale ich twarze były na tym samym poziomie.

- Dobrze się bawisz? – Zapytał, ale jego wzrok nie skupiał się na jej oczach tylko błądził lekko zamglony gdzieś w okolicy jej ust. Uśmiechnęła się i przygryzła wargę kiwając głową. – A obraziłabyś się gdybym cię na jakiś czas stąd porwał?

- W sumie to nie. – Uśmiechnął się na jej szybką zgodę i zestawił ją na ziemię, a potem odwrócił się i poprowadził dziewczynę splatając palce ich dłoni. Przeprowadził ją przez jakieś drzwi na korytarz i dalej, do czegoś, co wyglądało na część biurową, albo nawet coś w rodzaju mieszkania. Było tam słychać przytłumione odgłosy imprezy, ale było zdecydowanie spokojniej.

- Możesz się tak szlajać gdzie chcesz? Czy to takie małe włamanie?

- A ma to znaczenie? – Uśmiechnął się i przygwoździł Ivy swoim ciałem do ściany. - Sorry, dzisiaj jestem dupkiem, któremu zależy tylko na przeleceniu cię.- Przytrzymał ją za nadgarstki, tak, że nie mogła się wyrwać, ale jednocześnie na jego ustach uformował się uśmiech, który zupełnie zaprzeczał temu, co przed chwilą powiedział, tak jak jego oczy zawieszone na jej granatowych tęczówkach. Pachniał lekko alkoholem i jego oczy były trochę zamglone.

- Zayn, piłeś...

- Powinnaś się cieszyć.

- Dlaczego?

- Alkohol mnie uspokaja... – Nachylił się nad dziewczyną i zbliżył usta do jej owiewając jej twarz wyraźniejszą wonią alkoholu. Ivy przymknęła powieki i chociaż z Zaynem czuła się bezpiecznie jakoś mimowolnie coś co niej wróciło, bo brunet jednak rzadko pił będąc z nią...

Nie zamierzała znowu na niego czekać. Znowu zostawił ją z Ryanem. Wiedziała, że wróci nawalony i będzie się do niej dobierać. Miała dosyć pijanych pocałunków i powietrza wypełnionego ciężkimi oparami alkoholu. Był wtedy chyba jeszcze gorszy. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że robił jej krzywdę. Pijany był jeszcze bardziej agresywny i nieprzewidywalny. Zwykle po jego imprezach miała najwięcej siniaków na udach i biodrach. Dawno nie był na żadnej imprezie, bo miał dużo spraw na głowie. Potem wyjechał na szczęście nie zabierając dziewczyny ze sobą. Po tej krótkiej przerwie denerwowała się jeszcze bardziej, bo wraz ze zniknięciem sinych śladów zdążyła się odzwyczaić.

Poczuła jego ciepłe usta na swoich, a uścisk na jej nadgarstkach zelżał. Rozmyty obraz jej byłego zniknął jakby nigdy się nie pojawił. Brunet naparł na nią mocniej, domagając się dostępu do jej ust. Szybko dostał to, co chciał, przez co Ivy poczuła gorzkawy posmak alkoholu ekspansywnie rozchodzący się po jej ustach. Gdy tylko przekonał się, że dziewczyna mocniej przylega do niego uwolnił jej ręce, które szybko przeniosły się na jego kark, a własnymi dłońmi chłopak przebiegł po nagich udach szatynki docierając do skraju jej majtek.

Było im razem tak dobrze, z umysłami bez zmartwień – zamroczonymi trochę alkoholem i upitymi własną obecnością. Nawet nie wiedzieli, czy stracili kwadrans czy trzy godziny imprezy, ale to nie było ważne. Wracali na salę chichocząc jak para nastolatków. Gdy już zeszli na dół w tłumie ludzi pojawił się Harry, który machnął na nich ręką, a gdy już byli bliżej powiedział:

- Zayn, chodź.

- Co się dzieje?

- Buzz od Rickiego przyszedł, chciałby pogadać.

- Ok. Chodź mała.

- Pójdę do łazienki i przyjdę.

- Ok, tylko szybko. – Skradł jej jeszcze jednego buziaka, tylko trochę dłuższego niż zwykłe cmoknięcie i z lekkim uśmiechem podążył za Harrym.

Weszła do łazienki i spojrzała w lustro. Jej włosy były w nieładzie, a policzki były zaróżowione. Uśmiechnęła się do szczęśliwej dziewczyny z lustra i odkręciła kran. Zimna woda, którą zwilżyła ręce pomogła trochę z twarzą, którą jakby ciągle owiewał gorący oddech Zayna. Stała jakiś czas w pomieszczeniu, w którym było nieco ciszej niż na sali i gdy trochę uspokoiła swoje serce wyszła w poszukiwaniu bruneta.

- Cześć mała. – Nie znała tego głosu, a odezwał się tuż przy jej uchu. – Pamiętasz mnie? – Spojrzała w lewo i odskoczyłaby w przeciwną stronę, gdyby nie to, że była przy ścianie. Pamiętała go. Był to ten sam chłopak, który ją uderzył, żeby przekazać wiadomość Zaynowi. – Pamiętasz. – Zaśmiał się widząc spięcie dziewczyny. – Nie masz mi za złe tego spotkania ostatniego, co? Chociaż muszę powiedzieć, że naprawdę nie wiedziałem, że jesteś jego. Byłoby ciekawiej. Ale teraz też może być. Bo widzisz. Mam takie zadanie. Żeby twój chłopaczek już nigdy cię nie dostał. – Stres spowodował natychmiastowe wyparowanie alkoholu i tak napędzał serce dziewczyny, że po tych słowach prawie przestała go słyszeć. „Jak to nigdy?". Już chciała poszukać rozbieganym wzrokiem któregokolwiek z chłopaków, gdy on uśmiechnął się jeszcze bardziej, złapał ją i nie dał jej nawet krzyknąć przytykając dłoń ze szmatką do jej twarzy. Odpłynęła szybciej niż łzy zdążyły opuścić jej twarz.

_____________________________

Kto by się spodziewał więcej dramy... a jednak. Mini-maraton: dzień trzeci. Trudno uwierzyć ;p

Addicted to chocolate. | z.m. [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now