.53

2.1K 211 12
                                    


Patrzył na nią i na przemian ogarniały go wściekłość, bezradność i ulga. W półcieniu sali wyglądała bardzo spokojnie, zupełnie jakby nic się nie stało, chociaż Zayn miał aż nazbyt bolesną świadomość, że zawinił. Chciał zrobić wszystko, żeby była bezpieczna i zawiódł. W dodatku zawiódł nie tylko ją. Wciąż czekał, aż zabieg Liama się zakończy, ale wiedział, że przyjaciel jest w dobrych rękach. Mark był jednym z niewielu ludzi, których Zayn szanował i którym ufał. Patrzył na dziewczynę, która wciąż blada spała spokojnie nieświadoma, że kilka centymetrów pod jej obojczykiem zostanie jej niewielka blizna. Miała szczęście, że kula trafiła ją pod dziwnym kątem, akurat w momencie, gdy się prostowała, bo nie uszkodziła płuca ani nie roztrzaskała łopatki. Jej stan był dużo lepszy niż szatyna, ale brunet wciąż niespokojnie wpatrywał się w dziewczynę. Przed oczami wciąż miał moment, gdy zapłakana i przestraszona wpadła do jego pokoju. Wiedział, że powinna być z nim. Nie powinna tego nawet widzieć, a tym bardziej w tym uczestniczyć. Zacisnął pięści i znowu musiał przymknąć oczy, żeby się uspokoić i nie opuścić szpitala w poszukiwaniu zemsty. Odetchnął głęboko kilka razy i ze zmarszczonymi brwiami podszedł i pchnął przeszklone drzwi sali, na której leżała. Mark, co prawda, kazał mu zaczekać, ale potrzebował tam wejść. Podszedł cicho i usiadł na skraju jej łóżka. Gdyby nie to, że martwił się o Liama, byłby na niego zły, że kazał mu dać Ivy przestrzeń. Może wtedy byłaby u niego w pokoju... Naprawdę wierzył, że w jego domu nic się jej nie może stać... Odnalazł jej dłoń i delikatnie pocałował jej kostki. Siedział w ciszy, obserwując w słabym świetle padającym z korytarza lekki ruch jej klatki piersiowej dopóki nie usłyszał cichego stukania w szybę, za którą zobaczył Marka i Harry'ego.

- Miałeś tam nie wchodzić. - Mruknął lekarz, ale w jego głosie nie było słychać pretensji.

- Wiem. Co z Liamem?

- Wiesz, to się jeszcze okaże, bo dostał w brzuch, więc jeszcze może coś nieprzyjemnego wyjść, ale na razie jest stabilny. Trochę tu poleży. Ona zresztą też powinna zostać na obserwacji...

- Załatwisz im jedną salę?

- Jasne.

- Dzięki... Znowu jestem twoim dłużnikiem. - Zamilkł na moment, a potem ponownie utkwił wzrok w Ivy. - Kiedy się obudzi?

- Za parę godzin. Lepiej, żeby na razie leżała spokojnie, więc dostała dodatkowo leki nasenne.

- Zrób, żeby byli razem, proszę. Chcę mieć oboje na oku.

***

Budziła się powoli, jakby nie mogła do końca oprzytomnieć. Co pewien czas wydawało jej się, że słyszy jakieś szelesty albo oddalone głosy, ale poza tym było bardzo spokojnie. Właściwie, poza tym, że pościel pachniała inaczej, myślała, że wszystko jest ok. Dopiero, gdy poruszyła się lekko poczuła ból i to skłoniło ją do otwarcia oczu. Zobaczyła średniej wielkości jasny pokój, którego zupełnie nie kojarzyła. Wnętrze wydawało jej się obce, ale jej mózg nie potrafił współpracować, więc rozglądała się przez chwilę zagubiona. Najpierw myślała, że jest sama, ale dosyć szybko zauważyła drugie łóżko, wyposażone w więcej sprzętu niż jej. Liam. Mimo, że czuła się otumaniona i ciężko było jej zebrać myśli, gdy tylko zobaczyła leżącego spokojnie chłopaka, podłączonego do kroplówki od razu przed jej oczami stanęła scena, gdy ostatni raz go widziała i jakby dopiero wtedy uzmysłowiła sobie, że muszą być w szpitalu. Spojrzała na ścianę, szukając wzrokiem zegara. Chociaż pomieszczenie oświetlone było światłem dziennym, całe niebo zasnute było chmurami, przez co trudno było określić czas. Zdziwiona zobaczyła, że dopiero minęła szósta, chociaż nie była do końca pewna, czy na pewno była to szósta rano. Chwilę myślała i stwierdziła, że musiało być wcześnie, bo było dosyć spokojnie. Jej wzrok znowu powędrował do szatyna. Z niepokojem patrzyła na sprzęt, którym był obstawiony. Znowu przypomniała jej się twarz chłopaka i jego ręka na brzuchu i krew... Chciała, żeby ktoś jej powiedział, jaki jest stan chłopaka, ale wciąż nie było poza nimi żywego ducha. Podniosła się chcąc wstać, chociaż dopiero wtedy okazało się jak bardzo boli ją lewe ramię i bark. Mimo łez, które zaczęły zbierać się w jej oczach, powoli zsunęła się z łóżka i skrzywiła się jeszcze bardziej, gdy jej stopy dotknęły zimnej posadzki. Na szczęście nie była podpięta do kroplówki, chociaż na wierzchu jej dłoni znajdował się wenflon. W pewnym momencie zatoczyła się lekko przez zawroty głowy, ale na szczęście dla niej Liam leżał zaledwie kilka metrów dalej. Oparła się o brzeg jego łóżka i spojrzała na twarz chłopaka. Był blady, ale oddychał spokojnie. Po chwili jej wzrok przebiegł po kroplówce, do której był podłączony i sprzęcie stojącym przy łóżku. Dlaczego?

Addicted to chocolate. | z.m. [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now