.65

325 25 3
                                    


Było tyle powodów do użalania się nad sobą. Nie mogła uwierzyć, że gdy było wreszcie tak dobrze, nagle straciła wszystko. Jeszcze bardziej nie mogła uwierzyć, że trafiła do Jacka. Wiedziała, że będzie jej szukać, ale nie sądziła, że nadal to robił po takim czasie. Ale jedyne co mogła to dać uciec kilku bezgłośnym łzom tak, żeby zniknęły w poduszce. Zanim położyli się spać kucnął przed nią i powiedział jej, że nigdy z niej nie zrezygnował i szukał jej, a gdyby nie człowiek, który ją do niego przywiózł prawdopodobnie skończyłaby w burdelu w Londynie, bo pozostali kupujący byli tam właśnie w takim celu. To działo się ze sporą ilością dziewczyn porywanych w klubach. Człowiek, który ją rozpoznał też zresztą był tam z tym zadaniem dla kogoś innego, ale gdy ją zobaczył zdecydował się odstawić ją Jackowi. Może było to szczęście w nieszczęściu, że rozpoznał ją, mimo, że nigdy jej nie widział na żywo i to, że wiedział, że Jack chce ją odzyskać.

Szatyn patrzył na nią inaczej. Jego ruchy były mniej gwałtowne. Wyglądał na bardziej uważnego względem dziewczyny. Podał jej swoją koszulkę, żeby nie zmuszać jej do spania nago, a wcześniej właśnie tak by zrobił, nie zastanawiając się nawet. Gdy ją nałożyła przyciągnął ją do siebie, wymruczał coś w rodzaju „naprawdę, nikt nie mógł cię zastąpić..." i zasnął wtulony w dziewczynę. Wyglądało jakby naprawdę mu jej brakowało. Ivy próbowała zasnąć, bo liczyła na to, że jak się obudzi to wszystko okaże się być nocnym koszmarem. Obejmował ją. Cieszył się, że ją znalazł. Gdyby wcześniej się tak zachowywał... Może byłaby z nim szczęśliwa. Zawsze była gotowa wypatrzyć chociaż drobny sygnał czułości ze strony szatyna. Kiedyś byłaby wniebowzięta... Ale teraz miała Zayna... Nie mogła go odpuścić. Nie mogła o nim zapomnieć. Chociaż to był moment, w którym żałowała w pewnym sensie tego jak bardzo go kochała, bo wiedziała, że szanse, że do niego wróci są tak małe, a nie miałaby poczucia, że szatyn dotykając ją żywcem rozrywa jej klatkę piersiową i wyrywa jej serce. Jej myśli błądziły tylko wokół ukochanego bruneta. Zastanawiała się, co się z nim dzieje. W sumie stało się to czego się bał. Wypuścił ją z domu i spotkało ją coś złego. Bała się, że chłopak może zrobić coś głupiego. Nie dość, że ona jest już na straconej pozycji, to myśl, że jemu mogłoby się coś stać sprawiała, że ciężar na jej klatce piersiowej utrudniający wzięcie swobodnego oddechu był jeszcze cięższy. Właśnie tak się czuła. Jakby ktoś spętał jej serce, a na klatkę piersiową położył głaz. Gdyby ją zgniótł albo udusił może nie byłoby najgorzej. Ale ona cały czas żyła.

***

Przez kolejne dni Ivy spała bardzo mało, a jeżeli nawet zapadała w sen, to był on tak lekki i niespokojny, że w ogóle nie przynosił jej odpoczynku. Nie przeciwstawiała się szatynowi, bo bała się go, a on był bardziej wyrozumiały, bo widział jak nieswojo się czuje i chciał jej dać czas do przyzwyczajenia się z powrotem do niego. Ale ona miała mętlik w głowie. Chciała tylko jednego: wrócić do Zayna. Ale teraz była skazana na Jacka. Nie chciała, żeby zrobił jej krzywdę, więc nie chciała mu się przeciwstawiać, ale nie wiedziała jak ma udawać, że w międzyczasie nic się nie działo. Fizycznie prawie bolał ją każdy jego dotyk, a on się za nią naprawdę stęsknił.

- Chodź do mnie. – Mruknął, gdy zobaczył Ivy przez uchylone drzwi, gdy przechodziła przez korytarz, żeby napić się wody.

- M-mogę pójść najpierw po wodę? – Chłopak zmarszczył brwi i kiwnął głową. Gdy wróciła ze szklanką, podeszła do niego niepewnie. Szatyn westchnął. Mijał tydzień, odkąd była u Jacka, ale nadal czuła się jakby kazano jej chodzić po polu minowym. Bała się wykonać zły ruch.

- Chodź tu. – Wyciągnął ręce w jej stronę i pociągnął ją na kolana. – Dlaczego pytasz o głupią wodę? Ivy, co się z tobą dzieje? Czemu tak się boisz? Przecież nie gniewam się na ciebie. Mówiłem ci to kilka razy. Ja.. rozumiem. Sam myślałem, że cię zabiję za to, że mnie zostawiłaś. Ale przysięgam ci, że nie byłbym w stanie. Nawet, gdybym był wściekły. Może wcześniej rzeczywiście... nie doceniałem tego, że ze mną jesteś, ale teraz próbuję... wiem, że chcę z tobą być, więc nie zachowuj się jakbym był jakimś potworem.

- Jack, nie chciałam, żeby to tak wyglądało...

- Ivy, przecież nie jestem głupi. Wiem, że coś jest nie tak. Może kogoś poznałaś i nie chcesz być ze mną?

- Nie, nie o to chodzi... - Znowu w jej oczach niebezpiecznie zakręciły się łzy. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Przecież nie mogła powiedzieć mu, że właśnie o to chodzi. Jack może zachowywał się lepiej względem niej, ale gdyby go zdenerwowała... wcale nie była pewna jak by się to dla niej skończyło. Mógł mówić, że traktowałby ją wyjątkowo, ale nie wierzyła w to. Za długo go znała, żeby popełniać taki błąd. Nerwowo przebiegła palcami po bliźnie obok obojczyka, a wzrok szatyna podążył za tym ruchem. Ivy szybko zabrała rękę, ale w tym samym miejscu zaraz wylądowała jego dłoń.

- Co to jest? – Milczała, bo znowu nie wiedziała co ma powiedzieć. – Ivy? Co to kurwa jest? Wygląda jak... czy to jest? – Spięła się, gdy poczuła drugą rękę chłopaka pod swoją koszulką, która badała jej plecy. Zastygł, gdy natrafił na drugą bliznę. – Ivy, kurwa, kto cię postrzelił?!

- Nie wiem. – Gdy podniósł zdenerwowany ton na jej policzkach pojawiły się łzy.

- Kurwa. Nie uciekniesz więcej stąd. Jak mogli ci to zrobić? Jak to się stało?

- Nie wiem kto. Byłam w Londynie i tak jakoś...

- Tak jakoś? Gdzie ty się szlajałaś?

- Jack, nie wiem, miałam pecha, byłam w złym miejscu w złym czasie. Co mam ci powiedzieć? Nie wiem kim byli ci ludzie... - W tym momencie już szlochała kuląc się w obecności wkurzonego Jacka. Zauważył to, na chwilę zapadła cisza, kiedy z wahaniem położył dłoń na plecach Ivy i dopiero odezwał się opanowując emocje w głosie:

- Uch... ok... ale...nie miałaś przez to jakichś poważniejszych problemów?

- Nie... Poznałam przyjaciół, którzy pomogli... Kula przeszła na wylot, więc tylko musiało się zagoić.

- To dlatego cały czas się tak boisz. – Już nie pytał, tylko stwierdził. Chyba był to dla niego wystarczający powód traumy dziewczyny. Jej to właściwie było na rękę. Sam zauważył bliznę. Była wyraźnie po postrzale, a on już widywał takie rany. Szatyn westchnął i przeczesał włosy ręką.

- Kochanie, mogłaś mi wcześniej powiedzieć. Jesteś tu bezpieczna. – Chwycił ją za podbródek i złączył ich usta.

_________________________________________

ej, myślałam, że wrzucę trochę więcej, ale może następnym razem, bo za dużo zajęć w weekend

Addicted to chocolate. | z.m. [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now