.24

7.6K 466 14
                                    

- Daj mi skończyć te naleśniki. - Uśmiechnęła się w końcu, kręcąc z rozbawieniem głową. Zayn miał dobry nastrój, więc trochę ją wkurzał, ale co by nie było Zayn w dobrym humorze był jej ulubioną wersją bruneta i dziewczyna nie zamierzała mu go psuć. Chłopak posłał jej spojrzenie pod tytułem: czy ja ci przeszkadzam?, na które szatynka przewróciła oczami i obróciła się przodem do kuchenki. - Zayn, idź tam gdzieś... bo nie mogę się nawet obrócić jak tak tu stoisz... dostaniesz łokciem i będziesz miał pretensje, że cię biję w twoim własnym domu. - Obróciła głowę i posłała brunetowi niewinny uśmiech. Na karku poczuła ciepłe powietrze, gdy chłopak ciężko westchnął, a chwilę później usłyszała ciche kroki i szelest odsuwanego krzesła. Na jej ustach błądził lekki uśmiech, gdy prawie fizycznie odczuwała wzrok Zayna na sobie.
- Zayn... nie patrz się tak na mnie... to mnie dekoncentruje i jak przypalę naleśniki to będzie twoja wina. - Odezwała się w końcu. Była już na szczęście przy końcu, więc chwilę później postawiła jeden talerz przed chłopakiem, drugi wzięła sobie, a trzeci, większy zostawiła na blacie koło kuchenki, gdyby pozostali też się pojawili.


Zayn, po tym jak poprzedniego dnia spotkał się z kimś w klubie, a spotkanie najwyraźniej zakończyło się pomyślnie dla bruneta, nie wspominał tego dnia o pracy, co stanowiło ulgę dla dziewczyny, która zdążyła już wyrobić sobie mocne skojarzenie: praca równa się zły Zayn. Sama dotychczas nie musiała szukać zatrudnienia na stałe, ale nie mogła sobie wyobrazić, żeby była zmuszona pracować w zawodzie czy miejscu, którego by nienawidziła, albo z ludźmi, którzy by ją denerwowali. A w przypadku chłopaka właśnie takie odnosiła wrażenie. Cała ta jego działalność czy firma, którą się zajmował musiała przynosić mu odpowiednio wysoki zarobek, żeby utrzymać dosyć duży dom w Londynie, co na pewno stanowiło spory koszt, chociaż dziewczyna sądziła, że reszta mieszkańców pewnie też się dokłada. Jednak Ivy na miejscu bruneta wolałaby się przenieść do jakiegoś niewielkiego mieszkania w bloku i mieć normalną pracę, niż być wrakiem psychicznym przed czterdziestką. Swoją drogą, gdy tak rozmyślała o sytuacji Zayna odnośnie pracy, dopadło ją znowu, tak jak na samym początku jej obecności w domu chłopaków, to niekomfortowe uczucie siedzenia komuś na karku. Niby nikt jej nic nie mówił, a nawet stwierdzili, że w ogóle nie ma problemu, ale mimo wszystko dziewczyna czułaby się lepiej, gdyby miała własne mieszkanie, albo przynajmniej pracę. Mimo tego, że zabrała trochę kasy zanim uciekła, to nie miała wielkich zasobów, i mimo, że Zayn raz płacił za jej ubrania, czuła się wtedy cholernie niezręcznie i nie zamierzała tego powtarzać. Biorąc pod uwagę to, że brunet miał tego dnia dobry humor, szatynka, mając nadzieję, że nie popsuje mu tego pozytywnego nastawienia, pomyślała, że mogłaby porozmawiać z nim o poszukaniu jakiejś pracy dla niej. Nie chodziło jej o jakieś bardzo wyszukane stanowisko, byle by mogła odłożyć parę groszy w miesiącu. Pomimo tego, że odniosła dziwne wrażenie, że Zayn był ciągle gdzieś w jej pobliżu przez całe przedpołudnie nie mogła się zebrać, żeby z nim pogadać. Siedział z nią całe śniadanie, które przedłużyło się, bo najpierw dość szybko dołączył do nich Liam, a po jakimś czasie przyszedł zaspany Harry. Trochę się nawet zdziwiła, bo brunet zwykle szybko uciekał do swojego pokoju, ale może to dlatego, że miał sprawy związane z pracą do załatwienia, a skoro teraz wszystko znowu było w porządku... Potem na chwile zniknął z pola widzenia dziewczyny, ale gdy wczesnym popołudniem leniwie zabrała się za próbę wyczarowania obiadu z resztek różnych produktów, które ostały się w szafkach i lodówce, Zayn ponownie pojawił się w kuchni i znowu zajął się przeszywaniem pleców dziewczyny swoim intensywnym spojrzeniem.
- Zayn... Trzeba zrobić zakupy... Nie wiem, jak możecie mieszkać w dzielnicy, gdzie nie ma nawet zwykłego warzywniaka pod ręką, po wszystko trzeba jeździć...
- A co ci teraz potrzeba? - Zapytał brunet przechylając lekko na bok głowę.
- No teraz nic, jakoś sobie poradzę, ale mówię tak ogólnie... W lodówce została jakaś resztka lodów i alkohol, a w szafkach też praktycznie nic nie ma...
- Aha... Wiesz... Jakoś zwykle coś zamawialiśmy, więc lodówka standardowo była wypełniona tylko alkoholem i napojami... Niall tylko czasami miewał jakieś zrywy kulinarne, ale nie zawsze mu wychodziły, więc raczej sobie odpuścił... A teraz, odkąd się tu pojawiłaś wychodzi na to, że jesteś najbardziej zorientowana co się tu dzieje i chyba wyszedłem z założenia, że dasz znać jakby coś było potrzebne. - Mruknął chłopak.
- No to daję znać, że jest potrzebne wszystko... Pojedziemy na zakupy? - Dziewczyna uśmiechnęła się przymilnie do chłopaka.
- Zrób listę, to któryś z chłopaków pojedzie. - Westchnął brunet, który chyba był średnio zainteresowany problemem zakupów.
- Ale Zaaayn... Ja też chcę pojechać... Nudzi mi się. - Zajęczała chcąc podkreślić brak ciekawego zajęcia.
- Na serio?
- Yhym. - Pokiwała lekko głową uśmiechając się do chłopaka, który nie wyglądał na specjalnie zachwyconego.
- Dobra. Coś się zorganizuje.
Ivy już chciała zacząć temat pracy, gdy do kuchni wkroczył Niall, który zazwyczaj towarzyszył jej w różnych kuchennych działaniach, co prawda zazwyczaj było to tylko wsparcie duchowe, bo fizycznie jedyne co zdarzało mu się robić to pomoc przy zmywaniu naczyń. Swoim zwyczajem wytrzasnął skądś jakieś orzeszki, które przesypał do miseczki i nabrał całą ich garść, z której zaczął wrzucać sobie do ust pojedynczo słone przysmaki.
- Co robisz? - Zapytał blondyn zerkając nad jej ramieniem do garnka.
- Nic co ma nazwę. To jest obiad ze wszystkiego co udało mi się wyszperać z waszych szafek. Więc albo pojedziemy na zakupy, albo jutro na obiad będziecie pić wódkę z lodami.
- Wódka nie jest zła, ale nie zrezygnuję z twojego obiadu. - Uśmiechnął się chłopak.
- Może ty mnie zawieziesz na zakupy, co?
- Zayn? - Niall zwrócił się do bruneta. On tylko parę razy przenosił wzrok z chłopaka na Ivy i wreszcie kiwnął głową.
- Jasne. W razie czego kluczyki są na miejscu.
- Jak ja cię kocham Niall. - Westchnęła uśmiechając się do blondyna.

Dzień toczył się bardzo leniwie i strasznie schematycznie. Na zakupy mieli pojechać dopiero wieczorem, bo jak to stwierdził Niall, wrócą idealnie na kolację i on nie będzie musiał chodzić głodny przez długi czas, a podobno zakupy jeszcze mocniej pobudzają jego apetyt. Obiad ku zaskoczeniu samej Ivy wyszedł całkiem zjadliwie, mimo tego, że strasznie kombinowała i w krytycznym momencie chciała zacząć jęczeć, żeby zamówili coś do jedzenia, ale przy wsparciu blondyna, który asystował jej w roli królika doświadczalnego i chętnie próbował i doradzał dziewczynie, jakoś wybrnęła i w końcu udało jej się podać obiad.

Po obiedzie cała piątka siedziała w salonie rozwalając się na kanapach, gdzie oglądali jakiś wyjątkowo nudny mecz. No, przynajmniej tak wydawało się dziewczynie. Zdaje się, że męska część towarzystwa miała na ten temat zupełnie inne zdanie, przynajmniej sądząc po ich reakcji. Właściwie w jakimś momencie zaczęło ją zastanawiać dlaczego w ogóle tam z nimi siedzi, ale powód szybko dał o sobie znać zaciskając palce na jej udzie, gdy ci źli zrobili kuku tym dobrym. No właśnie, Zayn nie zniknął nigdzie po obiedzie, tylko dopilnował, żeby Ivy grzecznie przeniosła się z nim na kanapę, gdzie posadził sobie szatynkę na kolanach i wszelkie frustracje związane z meczem wyładowywał na udach dziewczyny. Wpatrywała się chwilę w jego twarz, stwierdzając, że mogłaby wymienić siebie na misia i chłopak chyba by tego nie zauważył. Cały czas wpatrzony był w ekran i wydawał się być zaabsorbowany grą. Dopiero, gdy Ivy zaczęła zdejmować jego dłonie ze swoich nóg, stwierdzając, że prędzej zaśnie niż zmusi się do dalszego oglądania tej jakże fascynującej rozgrywki, chłopak zwrócił na nią uwagę wlepiając w szatynkę swoje zdziwione spojrzenie.
- Zayn, wiesz, nie żebym miała coś do siedzenia tu z wami, ale nie trawię tych samczych grupowych podrygów z piłką w roli głównej, więc pójdę sobie... eee... poćwiczyć na rurze, co? - Powiedziała z lekkim uśmiechem zadowolona z wymówki, którą udało jej się na szybko wymyślić, ciągle wpatrując się w twarz chłopaka, na której pozostawał wyraz zdziwienia.
- Nieee... niee... nie rób mi tego... ja nie mam podzielnej uwagi... nie będę mógł skupić się na meczu i oglądaniu twojego... ciebie... - Jęknął Harry.
- Wiesz, nikt ci nie każe gapić się na mój tyłek za każdym razem. - Mruknęła Ivy i wstała.
- Wiesz, że jestem twoim największym fanem? - Harry uśmiechnął się i zmierzył dziewczynę wzrokiem.
- Chyba mojej dupy. - Mruknęła i wystawiła język w stronę zielonookiego. Gdy na jej słowa szatyn uśmiechnął się jeszcze szerzej, westchnęła ciężko, pokręciła głową i przeniosła wzrok na bruneta, przed którym stała. Chłopak ze zdziwienia zdążył przejść w niezadowolenie, które sygnalizowane było przez zmarszczone brwi i trochę mocniej zaciśniętą szczękę. Mimo, że wzrok utkwiony miał z powrotem w ekranie, szatynka czuła, że brunet nie zignorował ich wymiany zdań. Dziewczyna przygryzła lekko wargę myśląc nad tym, że zmiana nastroju Zayna nie wróży dobrze jej planom rozmowy z chłopakiem, dlatego usiadła na moment na jego kolanach, nachyliła się nad jego uchem i powiedziała cichutko:
- Nie bądź zły. - Musnęła lekko jego policzek, składając delikatnego buziaka na szorstkiej skórze bruneta i z uśmiechem popatrzyła na ponownie pojawiające się w jego oczach zdziwienie. Nie czekając na reakcję chłopaka, wstała i skierowała się do swojego pokoju, żeby się przebrać.

______________________________________________

Cześć kochane ^^

Przepraszam, że tak długo, ale jakoś zupełnie nie miałam głowy do tego...

Dziękuję Wam strasznie za głosy i komentarze! ^^

Addicted to chocolate. | z.m. [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now