.57

838 71 18
                                    


Ivy zasnęła w połowie jakiegoś zdania Nialla, który po napojeniu i nakarmieniu  jej postanowił, że szatynka potrzebuje odpoczynku i siedział obok jej łóżka snując plany na kolejne dni i tygodnie. Następnego dnia obudziła się późno, ale w domu panowała cisza, jakby był środek nocy. Gdy zeszła do salonu okazało się, że nie było to już nawet południe, tylko późne popołudnie i że przegapiła krótką wizytę Zayna, który wymienił się z Harrym przy Liamie i zdążył wrócić do szpitala. Pozytywną wiadomością było to, że nic się nie komplikowało, co dobrze wróżyło zdrowiu Liama i długości jego pobytu w szpitalnym łóżku. Ivy drugi obiad w domu zjadła w towarzystwie dwóch chłopaków, wzięła swoje leki, apotem zasnęła w trakcie małego maratonu filmów, który zorganizował Harry. Obudziła się we własnym łóżku, tym razem trochę wcześniej i mogła to stwierdzić nawet spoglądając na okno, przez które nieśmiało zaglądało południowe słońce. Gdy obróciła się chcąc sprawdzić godzinę jej rana dała o sobie znać i przypomniała dziewczynie o lekach przeciwbólowych. Jeszcze trochę nieprzytomnie wygrzebała się z łóżka i zeszła do kuchni po wodę, a gdy wróciła do pokoju kolejną rzeczą, która się jej przypomniała były słowa Marka o zmianie opatrunku, więc skierowała się do łazienki. Stała przed lustrem dłuższą chwilę i usiłowała odkleić opatrunek, ale trzymał się tak mocno, że nie była w stanie tego zrobić bezboleśnie.

-Daj, zrobię to. - Nie zauważyła, że stał w drzwiach i przyglądał się jej.

-Wróciłeś?

- Na chwilę. Niall jest w szpitalu.

- Co z Liamem?

- W porządku. To znaczy wiesz... na tyle na ile może być w porządku.Mark może trochę osłabi mu leki, ale to dopiero po badaniach dzisiejszych zdecyduje... Pomogę ci.

-Poradzę sobie. - Mruknęła, ale chłopak uniósł tylko powątpiewająco jedną brew i zbliżył się do szafki, skąd wyciągnął niewielką buteleczkę i szmatkę. Bez słowa nasączył materiał płynem i spojrzał na dziewczynę.

-Usiądź. - Wskazał na brzeg wanny, a gdy przycupnęła na nim niepewnie kucnął przy niej i zaczął przykładać chustkę do krawędzi opatrunku. Po chwili ciszy delikatnie zahaczył palcami o brzeg i odkleił materiał od ciała Ivy. Dalej milcząc sięgnął po środek odkażający i spryskał ranę, a potem wziął przygotowany przez nią opatrunek na zmianę i przykleił go w to samo miejsce. Mimo, że skończył, cały czas klęczał przy dziewczynie.

- Nie chcę, żeby tak było. - Mruknął cicho.

-Jak?

- Nie chcę, żebyś tu spała sama. Żebyś milczała. Żebyś była taka niepewna jak cię dotykam... Nie wiesz, jak za tobą tęsknię.

-Tęsknisz? Przez ten cały czas byłam tutaj i nie chciałeś nic zrobić... nawet porozmawiać... - Z jednej strony patrząc na niego z całym zmęczeniem i zmartwieniem wypisanym na twarzy nie chciała robić mu wyrzutów i zaczynać tak rozmowy, ale wiedziała, że to się może nie powtórzyć.

-Kurwa... mała, nawet nie wiesz jak bardzo chciałem, ale... nie wiedziałem jak... nadal nie wiem... wiem tylko, że nie możesz stąd odejść, bo zwariuję. Zrobię co chcesz.

-Chcę się dowiedzieć prawdy.

- O czym?

- O wszystkim. Nie chcę, żebyś mnie okłamywał. ... W szpitalu mówiłeś, że chciałeś... zabić kogoś...

-Ivy...

-Mówiłeś, że zrobisz wszystko... Dlaczego nie chcesz mi zaufać? -Po tym pytaniu zaległa cisza, a brunet przetarł twarz dłonią,westchnął ciężko i dopiero cicho powiedział:

-Wiem, że nie będziesz mnie chciała po tym, co usłyszysz, ale jeżeli to jest twoje życzenie, powiem ci wszystko. - Dziewczyna nie odezwała się, więc kontynuował. - Tak. Powiedziałem i nadal mam na to ochotę... Pamiętasz tych, którzy... tych chujów, którzy cię wtedy... - Dziewczyna kiwnęła głową. - Wiem kim są. Byłemu ich szefa i go trochę obiłem. Ale chyba nie wystarczająco, żeby przekaz do niego dotarł, bo... to nie był przypadkowy napad... to była zemsta i właśnie dlatego... chcę go zabić. I zrobię to. Bo skrzywdził ciebie i Liama. - Mimo, że klęczał przed nią z tym umęczonym wyrazem twarzy to w jego oczach było widać jakąś mroczną determinację.

-Zayn...

-Mała, to nie jest tak, że jestem święty... - Dopiero teraz po dłuższym unikaniu jej oczu ich spojrzenia się spotkały. - Jestem dużo gorszy niż mogłabyś sobie wyobrażać... nie mogę cię wypuścić, ale jeżeli chcesz znać prawdę... moja praca, to nie całkiem... nie działamy legalnie... Wiesz, jesteś jedyną osobą,której nie chciałem tego mówić tylko z powodu tego, że mogłabyś źle o mnie pomyśleć...

- Zabiłeś kogoś?- Wiedziała, że jej głos się trząsł. Pytanie zawisło w powietrzu na dłuższą chwilę, w czasie której wzrok bruneta znowu się zgubił gdzieś na podłodze.

-Tak. Zabiłem, biłem, skatowałem, zastraszałem. Gdy się spotkaliśmy z tobą pierwszy raz odbieraliśmy kasę za towar. - Po policzku dziewczyny spłynęła samotna łza, a jego głos stał się bardziej chrypiący i niepewny. - Chciałem trzymać cię z daleka od tego... Jesteś taka delikatna... Nie wiem, co bym zrobił, gdyby coś ci się stało... coś czego nie mógłbym cofnąć... pewnie lepiej dla ciebie byłoby gdybyśmy cię wtedy nie zabrali... Wiem, że nie jestem dla ciebie dobry... Ale zabiłbym każdego, kto mógłby ci zagrozić. Nie chcę żyć bez ciebie. Wystarczy, że znikasz z mojego pokoju, a już czuję twój brak. Ja... nie radzę sobie z tym zbyt dobrze. Nie wiem... nie wiem jak to się stało... Ale jeżeli mnie zostawisz, nie pozostanie mi nic innego jak wziąć pistolet i strzelić sobie w serce.- Mówił jak w amoku klęcząc przed nią.Nie wiedziała jak ma zareagować. W jej głowie toczyła się jakaś dziwna walka. Czy to znaczy, że był bardziej podobny do niego niż myślała? Był bardziej okrutny niż jakikolwiek ze znanych jej ludzi... powiedział, że zabił, że robił złe rzeczy... ale przecież... nie był jak on...nie wobec niej... zależało mu na niej... i wreszcie zrobił to,czego tak naprawdę chciała, mimo, że wiedział, że może się go przestraszyć i pomyśleć najgorsze rzeczy... mogła, ale gdy na niego patrzyła nie czuła strachu... nie czuła odrazy, a przecież wcześniej to uczucie było u niej na porządku dziennym... Zayn nawet tymi informacjami, mimo że wiedziała, że zrobił złe rzeczy, nie była w stanie sprawić, żeby chciała go odepchnąć.Powoli podniosła rękę i dotknęła delikatnie policzka bruneta.

-Zayn... zostawisz mnie na trochę samą... proszę... - Mruknęła cicho zabierając rękę. W jego oczach, które na moment stopiły się z jej, widziała strach i zrezygnowanie, ale już nic nie powiedziała, tylko spuściła wzrok na kolana i siedziała bez ruchu do momentu, kiedy usłyszała szelest zamykanych drzwi. Potrzebowała zostać sama. Była wdzięczna, że uszanował jej prośbę, chociaż trochę bała się, czy nie zrobi czegoś głupiego. Chwilę później po domu rozszedł się trzask zamykanych drzwi, a potem szum silnika samochodu.

_______________________________

Krótkie, ale jest.

Jeszcze raz dziękuję, że jesteście.

Addicted to chocolate. | z.m. [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now