prolog

1.2K 74 77
                                    

80's
California

~¤~

Imprezy miały to do siebie, że zawsze przynosiły wiele nieznanych rzeczy. Może się wydawać, że zwykła domówka w jednym z mieszkań na obrzeżu to słabe miejsce by rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu, ale realia sytuacji pokazywały, że wszystko jest możliwe.

Choi San lubił imprezy i to głównie dlatego, że mógł poznawać nowych ludzi. Niekoniecznie w dobrym tego słowie znaczeniu, czasem trafiał na kompletnych świrów, innym razem zahaczał o snobów czy pijanych do tego stopnia, że nie mogli utrzymać się na nogach. Rodzice mówili mu, że przesadza przychodząc do tego typu miejsc, a on paradokslanie czuł się tu całkiem silny, nawet jeśli sam czasem ulegał pokusie.

Starał się nie upijać z jednego prostego powodu- nie chciał wyglądać jak ci ludzie. Nie chciał by to on znalazł się na kanapie kiedy reszta dzieciaków narysuje mu na twarzy wąsy, nie chciał następnego dnia budzić się z pustką w głowie i setkami plotek o tym czego nawet nie pamiętał. Lubił jedynie obserwować.

Choć zawsze był uważny co do własnego wizerunku, to nie można powiedzieć, że był ideałem. Jego rodzice byli wyjątkowo paskudnymi ludźmi, skorumpowanymi i zabieganymi w tym głupim świecie, a on jedynie patrzył jak jego starszy brat ucieka od obowiązków związanych z własnym tytułem, a matka znowu kończy w salonie z butelką wina. Może to właśnie dlatego nigdy nie słuchał jej rad? Nie warto słuchać się przegranego.

Wracając do sytuacji, patrzył jak jego koledzy w ciszy palą papierosy rozkoszując się ciężkim dymem. San starał się tego nie robić, wiedział, że papierosy uzależniają, a on ma być kiedyś kimś wielkim! Kimś kto nie ulega tak przyziemnej pokusie. Dostrzegł kątem oka Juno, która uśmiechnęła się w bardzo nieprzyjemny sposób i przytuliła mocniej do chłopaka, z którym tańczyła.

San nigdy nie był typem zazdrośnika, ale widząc byłą dziewczynę z tym typem coś w nim zadrżało. Juno była nadzwyczaj ładna, oglądało się za nią większość mężczyzn, ale od kiedy pamięta należała do Sana. Nawet gdy nie byli jeszcze razem kręcił się wokół niej jak ratlerek przywiązany do słupka na rowery. Ich historia była dość skomplikowana, chodzili, potem zrywali, wywoływali w sobie wzajemnie ogromny gniew zaczepiając innych ludzi, a potem znowu wracali i udawali idealną parę. Stąd też wiedział, że i tym razem znowu się zejdą, ale wciąż widok Juno z tym chłopakiem wywoływał w nim wściekłość.

Podniósł swój plastikowy kubeczek do ust i upił łyk piwa, które było jedynym alkoholem jakie tolerował podczas tego typu spotkań.

Juno patrząc mu prosto w oczy objęła nieznajomego chłopaka kładąc mu brodę na ramieniu. San zmiażdżył kubeczek w dłoni, aż stróżka piwa nie pociekła mu po dłoni.

- Wszystko okej?

Odwrócił się w kierunku dobiegającego do niego obcego głosu.

- Cieknie ci- chłopak o przyjemnym głosie zwrócił uwagę na to jak krople piwa skapują mu po zaciśniętej dłoni.

San spojrzał ukradkiem na to co zrobił z biednym kubeczkiem, a potem na nieznajomego.

Miał lśniące oczy, to pierwsze co zauważył. Potem włosy, a na końcu delikatny, zadziorny uśmiech, który z jakiegoś powodu nie chciał zniknąć mimo sytuacji. Wyróżniał się swoim ubiorem, wyglądał bardziej odważnie, jakby chciał powiedzieć każdemu bez użycia słów, że nie jest taki jak reszta.

San zazwyczaj nie zadawał się z takimi ludźmi. Punki jak i rockowcy nie należali specjalnie do jego kręgu zainteresowań. Wciąż; chłopak go ciekawił.

geosmina . WoosanWhere stories live. Discover now