xi

431 47 33
                                    

Tak zaczęły się ich godzinne rozmowy.

Choć nie wyjaśnili nawet w jednym procencie tego co stało się między nimi na wybrzeżu, to jedno było pewne- oboje nie chcieli końca tej relacji.

Wooyoung jak zwykle udawał, że jest ona mu obojętna, ale nigdy pierwszy nie odkładał słuchawki, nie szukał wymówek spowodowanych obowiązkami, co więcej- wręcz poświęcał je czasem by rozmawiać.

O czym rozmawiali? Byli tylko młodymi nastolatkami, ale ich życia bardzo się od siebie różniły. Czasem nawet siedzieli w ciszy, albo San nasłuchiwał jak Wooyoung przyjmuje klientów, kasuje produkty i wystawia rachunek.
Zawsze wtedy zmieniał ton głosu na szorstki i obojętny, a gdy wracał do wiszącej przy aparaturze słuchawki telefonu to momentalnie łagodniał. San to lubił, przyjemna dla niego była świadomość, że ktoś traktował go nieco bardziej wyjątkowo niż losowych ludzi.

- Bilans na dzisiaj wynosi płyn do spryskiwaczy, cztery batoniki czekoladowe, kilka tankowań i dziesięć opakowań gumy do żucia.

- Ludzie ostatnio gustują w gumie- roześmiał się San na zabawne podsumowanie.

- Albo martwią się o swój oddech. Co dzisiaj robiłeś?

- Nic. Byłem tylko w szkole, tam nie dzieje się za dużo ciekawych rzeczy.

- Słuchaj, a...- zawahał się zanim zadał docelowe pytanie. Usiadł przy zimnej ścianie gdzie znajdowała się budka telefoniczna i okrył się starym kocem.- Pogodziłeś się z Juno?

- Nie ma o co się godzić. Ja chyba... zerwę z nią.

- Znowu?

- Ale tym razem naprawdę zerwę.

Słysząc to z ust Sana, Wooyoung naprawdę nabrał nadziei. Nie wiedział dokładnie na co, to nie było gwarancją właściwie niczego konkretnego, ale to w końcu z nim spędzał teraz każdą wolną chwilę, nie z własną dziewczyną.

- Wow Choi San, nie sądziłem, że cię na to stać.

- Bo mnie nie doceniasz. Juno w ostatnim czasie wyrządziła mi więcej szkód niż zysku. Czas dorosnąć, nie wyobrażam sobie z nią życia na dłuższą metę.

- To jak je sobie wyobrażasz?

Piorun uderzył blisko stacji, przez co zacieniony środek na sekundę rozbłysnął jaskrawym światłem. Wooyoung nie był fanem burzy, ale ta często nadchodziła gdy za dnia pojawiały się upały. Zazwyczaj wtedy chował się na tyłach stacji i starał zasnąć, teraz jednak miał szansę rozmawiać z Sanem, a to było możliwe jedynie w sklepie, gdzie znajdowała się budka.

- Nie wiem. Nie wybiegam w takie szczegóły, ale na pewno nie z Juno. Czekam tylko na odpowiedni moment żeby jej to powiedzieć. Myślę, że w zasadzie wykorzystanie tu jej kłamstwa jest dogodną drogą. A ty? Co ty będziesz robił?

- Ja chciałbym w końcu...- kolejny, głośny grzmot zagłuszył jego słowa, a gdy chciał dokończyć myśl usłyszał w słuchawce tylko szmer.

Burza zerwała kable.

Zdenerwowany wypuścił słuchawkę z dłoni, a ta wesoło zawisła na sprężynce wciąż wydając z siebie szelest pomieszany z piskiem. Siedział tak przez kilka sekund, aż nie nastała cisza.

Oznaczało to, że prądu również nie ma.

Odłożył niewdzięczną słuchawkę na jej miejsce i wstał prostując wszystkie kości.
Musiał uruchomić agregat, stacja nie mogła pozostać całkowicie bez prądu bo jeśli uderzy w nich piorun, to nie zadziałają bezpieczniki. Agregat znajdował się w schowku, a ten miał wejście jedynie od zewnątrz. Za każdym razem gdy to się działo, Wooyoung wyklinał właściciela oraz konstrukcyjnego, który wpadł na ten cudowny pomysł. Zarzucił na siebie cienką poliestrową kurtkę od deszczu w zabawne kolorowe wzory i wyszedł na szalejącą ulewę przeklinając pod nosem kłębiące się nad nim czarne chmury.

Bez latarni, która zazwyczaj dawała paskudne, pomarańczowe światło na stacji, nie łatwe było dostrzec tam i otworzyć kluczami maleńki zamek. Wyjął je z kieszeni i próbował trafić przez dobre kilka sekund, aż te nie spadły na kałużę deszczówki.

- Cholera- syknął i schylił się mocząc dłonie w chłodnej wodzie.

Znalazł je w końcu i uniósł na wysokości twarzy by dopatrzeć w tych egipskich ciemnościach najmniejszy kluczyk z całego pęku, aż nie usłyszał szelestu w przydrożnych krzakach.
Stacja znajdowała się na kompletnym odludziu, z dala od centrum, nie stały tu żadne domy, jedynie jedna, zazwyczaj pusta droga gdzie zatrzymywali się przejezdni z myślą, że nie znajdą tańszej benzyny w promieniu najbliższych kilku kilometrów.

Nie kręcili się tu obcy, a już na pewno nie w nocy i to podczas burzy. Wytężył więc wzrok, ale nikogo tam nie znalazł. Pewnie zwierzyna ucieka przed chłodem i wodą, nie mógł wpaść na nic innego. Wrócił więc do otwierania składziku, ale gdy tylko mu się to udało, znowu usłyszał za plecami kroki. Nie mogły należeć do królika, tym bardziej do szczura czy myszy. Jego mózg wyraźnie bawił się z nim w chowanego. Rozejrzał się badawczo po pustym placu, ale gdy uderzył kolejny piorun był niemal pewien, że dostrzegł cień.

Cofnął się do tyłu, prawie upadł na grabie i szczotki złożone w pomieszczeniu. Postanowił najszybciej włączyć agregat i wrócić do środka.

Nigdy nie bał się ludzi. Handlował narkotykami, wiele razy otarł się o dużo bardziej ryzykowne sytuacje, miał zresztą broń i długie doświadczenie z igraniem z ogniem. Mimo to cała ta sytuacja wydała mu się dziwna. Niepokojąca.

Jak najszybciej włączył agregat, z potem wywietrznik w pomieszczeniu i zamknął za sobą drzwi. Całkiem już mokry pobiegł do głównego wyjścia, już w towarzystwie nikłego światła z zapasowej lampy, aż nie spojrzał na szklane drzwi.

Widziałem wszystko.

Wielki, szkarłatny napis spływał powoli wraz z kroplami wody. Rozciągał się na całe drzwi wejściowe, a nawet zahaczał o ścianę. Wooyoung wpatrywał się w napis dobre kilka sekund, aż w przypływie adrenaliny nie zaczął zmazywać go dłonią do czasy gdy nie przypominał wielkiej, krwawej plamy.

Wrócił szybko do środka i zamknął za sobą drzwi całym ciałem. Oparł czoło o szybę i patrzył jak deszcz zmywa z jej zewnętrznej strony farbę. Zdenerwowany zamknął wejście na wszystkie spusty, a potem zasnął rolety i zapalił światło mając świadomość, że prąd powrócił. Gdy miał pewność, że nic nie zostało skradzione, a co więcej jest już w środku i może iść się wysuszyć- spojrzał na własne dłonie. Pokryte czerwoną farbą skapującą mu pod nogi porównać mógł porównać je jedynie do ubrudzionych krwią.

Nie mógł pozwolić sobie na takie zastraszanie.
Z jednej strony był handlarzem nielegalnych substancji, to jasne, że miał dużo za skórą, a to nie podobało się wielu ludziom. Z drugiej zaś nie podobała mu się wiadomość przekazana wraz z szkarłatnym napisem.

Widziałem wszystko.

Wszystko, wszystko... Co mogło znaczyć wszystko? Co takiego w ostatnim czasie robił Jung Wooyoung by można było uznać to za wszystko?
Opuścił dwie okazję imprez, na których mógł sprzedać nieco towaru, przyszło do niego zaledwie kilka stałych klientów w tym czasie, nie wychodził nigdzie bo wieczorami dopiero mógł dzwonić do niego San i...

San.

Wybrzeże, bar, alkohol, zabawa, San i pocałunek.

I już wiedział bardzo dobrze co oznacza wszystko.

geosmina . WoosanWhere stories live. Discover now