xxxiv

338 45 16
                                    

Wooyoung wiedział bardzo dobrze, że nie może wykonać absolutnie żadnego kroku wobec Sana. Mogłoby to jedynie pogorszyć już i tak bardzo trudną sytuację. Pracował więc dwa razy więcej niż zazwyczaj, nie omijał godzin otwarcia, czy zamknięcia stacji, chodził na wybrzeże, sprzedawał, zgarniał nowych klientów i zarabiał.
Chociaż mimo zajmowania sobie głowy takimi rzeczami, tęsknił za Sanem. Widział go w losowych ludziach, a nawet w swoich klientach. Myślał o tym jak spędzali na plaży razem czas, o ich nocnych kąpielach i każdym dotyku.

Czasem nawet w biały dzień zatapiał się w myślach i przypominał sobie jak San dotykał go gdy nikt nie patrzył. Czuł się wtedy jakby mieli coś wyjątkowego, coś tylko ich i nie było to nawet związane z ukrywaniem się przed światem. Ta relacja zwyczajnie była intymna, taka o jakiej zawsze gdzieś tam marzył.

- To masz czy nie?

Obudził się natychmiast i spojrzał zamglonym wzrokiem na chłopaka przed sobą. Był od niego znacznie wyższy i wydawał się podirytowany.

- Mam co?

- Pytałem czy masz trawę- prychnął.

- Ah tak- sięgnął do kieszeni kurtki i podał mu skręta w zamian za pieniądze.- Zaraz, piętnaście? Umawialiśmy się na dwadzieścia. Zawsze płacisz dwadzieścia- spojrzał na niego gniewnie.

Chłopak uśmiechnął się sarkastycznie i zapalił skręta.

- No właśnie Jung, robię u ciebie zakupy na tyle często, by dostać zniżki.

- Jakie zniżki, ja się w to nie bawię. Rozliczam się z tych pieniędzy- odepchnął się od ściany baru i ruszył na blondyna niemal przyszpilając go do pobliskiego filaru.

- Co cię ugryzło- kontratakował rzucając nim o podłogę.- Ogarnij się- sięgnął do kieszeni i wyjął z niej banknot, który potem rzucił na leżącego na posadzce Junga.- I zejdź mi już z oczu.

Wooyoung miał ochotę wstać i znowu rzucić się na klienta, ale ktoś złapał go za ramię i podniósł pociągając w przeciwnym kierunku. Nie zdążył nawet dostrzec w tak krótkim czasie o co właściwie chodzi.

Został zaprowadzony na zewnątrz, a potem za budynek, w efekcie znalazł się w totalnej ciemności z dala od głosów imprezy. Odetchnął zimnym powietrzem i splunął na wciąż ciepły piasek.
Stał przed nim Jiyen, tak podobny do Sana, że w całym tym zdenerwowaniu niemal zobaczył jego łagodną twarz. Gdy zrozumiał swój błąd, pokręcił głową i zakasłał kilka razy w celu odwrócenia uwagi.

- Co ty robisz Jung?

- Chciał mnie okraść.

- Pobiłbyś się z nim i co dalej? Jeszcze ktoś wezwałby szeryfa, a ten cię przeszuka.

- To mnie zamknął. Trudno- wzruszył ramionami.- Nie zależy mi już.

Jiyen jednak położył dłonie na jego ramionach i potrząsnął mocno, Jung prawie stracił równowagę.

- To nieprawda. Nie jest ci wszystko jedno i to widzę.

Wooyoung jedynie odwrócił smętny wzrok w stronę ciemnego morza. Patrzył jak księżyc odbija się od wzburzonych fal,  to prawie przypomniało mu o pierwszym pocałunku jaki dzielił z Sanem.

- Daj mi spokój, co? Bawi cię moje cierpienie?

- Nie chcę dla ciebie źle, Jung. Nie rozumiem tego co łączy cię z moim bratem, ale San nigdy nie był tak szczęśliwy jak przez ostatnie miesiące. A ty od tak chcesz się poddać?- Zmusił go do popatrzenia sobie w oczy, a potem westchnął żałośnie widząc pusty wyraz twarzy Wooyounga.- Nie rusza cię to ani trochę? Zrobiłeś przedstawienie, a jak zrozumiałeś, że będzie ciężko to to zostawisz? San na ciebie czeka. Zamyka się w pokoju i słyszę jak płacze, i przysięgam Jung, nigdy wcześniej nie widziałem go w podobnym stanie. Może tego nie dostrzegałeś, ale jesteś dla niego czymś więcej niż tylko przemijającą przyjaźnią.

Jiyen nie wierzył ani przez sekundę, że chłopak stracił zainteresowanie Sanem i o nim nie myśli. Może nie znał go dobrze, ale wiedział, że dla obu jest to bardzo ciężkie. Mimo to chciał zmusić go do powiedzenia tego, do przyznania się wprost bo tylko to mogło zmobilizować go do zrobienia czegoś. Do obudzenia się.

- Nie jesteś taki- niemal szepnął.- Nie jesteś tak zimny i bezuczuciowy na jakiego siebie kreujesz.

Nastała cisza przerywana jedynie szumem morskich fal. Wooyoung cały się trząsł, ale nie pisnął ani słowa. Jiyen westchnął i puścił go wolno, a potem odwrócił się plecami jakby miał odejść. Wooyoung jednak w końcu się złamał.

- Oczywiście, że nie- mówił chwiejnym głosem, a Choi zatrzymał się i odwrócił z nadzieją na rozwój sytuacji.- Ale lepiej dla niego będzie jeśli zniknę.

Jiyen pokręcił przecząco głową.

- Skąd możesz wiedzieć co jest dla niego najlepsze?

- Nie chcę żeby był taki jak ja. Spójrz na mnie i na was. Jestem ruiną Choi, nie mam pieniędzy, domu, pracy ani nawet wykształcenia. Nie jestem w stanie niczego mu dać, mogę tylko zabierać. I już to zrobiłem, zabrałem rodzinę, przyjaciół, reputację, czas... Nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo nienawidzę swojego życia i jak równie mocno nie chcę żeby takie dzielił.

Choi spojrzał na niego z ukosa, a potem na pełne gwiazd niebo. Uśmiechnął się delikatnie kiedy zobaczył kątem oka, że Wooyoung robi dokładnie to samo.

- Jung, dałeś mu więcej niż ktokolwiek na świecie- mówił cicho, obserwował migotające gwiazdy i przypomniał sobie o każdym jednym razie, w którym widział jak jego brat wraca uszęśliwiony ze starej stacji, jak rzuca się do dzwoniącego telefonu, a potem ukradkiem śmieję się do słuchawki pod kołdrą.- Przemyśl jeszcze raz wszystko na spokojnie. On zostawił dla ciebie wszystko, jeśli zostanie z tym sam, to bardzo go skrzywdzisz.

A potem odszedł nie czekając na odpowiedź.

Choi miał rację, nie mógł zostawić Sana na pastwę losu, ale ciężko było zmienić mu własne nawyki. Zawsze właśnie tak radził sobie z problemami, odcinał się od ludzi, zapominał o emocjach i o tym co sam czuł. Został sam na pustym wybrzeżu i raz jeszcze spojrzał na piękne gwiazdy. Były ładne, zresztą jak zawsze. Przecież lubił na nie patrzeć, szczególnie kiedy myślał o mamie i był to jedyny czas, kiedy pozwalał sobie na otworzenie serca.

Położył się całą długością ciała na ciepłym piasku i próbował dostrzec w nich to, co zawsze gdy leżał w dokładnie takiej samej pozycji na dachu. Ale coś mu przeszkadzało, ta dziwna pustka obok siebie, bo zdążył przyczaić się do towarzystwa podczas oglądania nocnego nieba.

Tym razem gwiazdy nie były tak piękne, jak kiedy patrzył na nie z Sanem. Jeśli tak miało wyglądać życie bez niego, to Wooyoung nie chciał żyć.

*

Będę miała piękne mieszkanie tylko dla mnie, jestem tak hepi że z tej okazji macie rozdział 🥲🥲

geosmina . WoosanTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang