xxxvi

332 44 14
                                    

Starał się zobaczyć w jego oczach emocje jakie nim targały, ale nie był w stanie nic dostrzec.

Wooyoung wpatrywał się spięty w nocne morze, nie wzruszały go nawet włosy zasłaniające oczy.

- Teraz ty- wydukał San mimo strachu.- Teraz ty powiedz mi swój sekret.

- Ja ciebie też.

I to był moment, w którym świat Sana całkowicie się zatrzymał. Mimo tego co go otaczało, ciężkiej sytuacji z rodzicami, ciągłego strachu i agonii, spotkało go tak wielkie szczęście. Chciał zatrzymać ten czas i schować go do kieszeni, by móc następnie wracać do niego przez resztę swojego życia.

- Ja nie mówiłem, że...- spanikował, ale Wooyoung go ubiegł.

Spojrzał mu prosto w oczy i niskim, spokojnym głosem powtórzył.

- Ja ciebie też San- brzmiał na pewnego siebie. Jak w noc kiedy się poznali.- Ale nie będzie łatwo.

- Już nie jest.

- Będzie gorzej- westchnął i zmęczony usiadł na krańcu klifa.- Ale musisz wiedzieć kilka rzeczy. Jestem złym człowiekiem.

- To nieprawda- wyznanie dodało mu siły.- Jesteś dobry, robisz dużo dobrego i...

- Handluję narkotykami San. Nie zmienię tego, a przynajmniej nie teraz bo nie mam z czego żyć, to moja jedyna możliwość. Musisz o tym pamiętać.

- W porządku- przytaknął i usiadł tuż obok.- Wiedziałem o tym od początku.

- Mówiłem, że wyjadę z tobą jeśli będziesz musiał. I przy tym zostaję- wziął głęboki wdech.- Ale nie będę miał z czego się utrzymać, a nie mógłbym brać od ciebie jakichkolwiek pieniędzy.

- Do tego masę czasu, nie odbieraj mi proszę szczęścia bo boisz się o przyszłość. Myśl o teraźniejszości.

- Ostatnim z kim miałem do czynienia był Malo.

- Nie jestem jak Marshall- pokręcił głową czując między nimi napięcie.

- Nie jesteś i nie chcę cię...

- Daj spokój już Jung. Ryzykuję dla ciebie potężnymi problemami, a ty robisz mi teraz wykład o narkotykach? Zostaw to, bo skoczę do wody.

- Jasne- prychnął.- Nawet się nie...- zanim jednak skończył zdanie, San wstał i zrobił wielki rozbieg, a potem rzucił się przed siebie do wciąż ciepłej wody-... odważysz.

Wooyoung spojrzał nerwowo w przepaść szukając Sana wzrokiem, ale słyszał tylko fale uderzające o kamień. W tym miejscu klif nie był specjalnie wysoki, a San był sportowcem. Wiedział, że nie zrobi sobie krzywdy, ale nie bardzo rozumiał co ma w takiej sytuacji zrobić. Skoczyć za nim? Nie znał tego odcinka morza zbyt dobrze. Poczekać?
San rozwiał jego wątpliwości gdy usłyszał wołanie.

- Idziesz? Woda jest ciepła!

- Dlaczego zawsze musimy kończyć w wodzie?

- Po prostu skocz.

Wooyoung zaśmiał się i nie myśląc nawet o ubraniach odsunął się na metr od granicy klifu. Potem zebrał się w sobie i z rozpędu rzucił w przepaść. Przez chwilę czuł się jakby umierał, albo znajdował się w nicości, by po chwili wpaść delikatnie w przyjemną wodę. Nie uderzył o nic, upadek nie bolał, San miał rację. Przecież nie pozwoliłby mu zrobić sobie krzywdy, prawda?

Gdy Wooyoung przez chwilę znalazł się pod powierzchnią wody, otoczyła go kompletna cisza i spokój. Zanim jednak wypłynął o własnych siłach, coś mocno pociągnęło go za koszulkę i zanim się obejrzał, już łapał powietrze nierównymi oddechami. San trzymał go mocno w ramionach, Wooyoung był tym tak oniemiały, że przez chwilę nawet nie był w stanie nic powiedzieć.

- Żyjesz- oznajmił Choi z małym uśmieszkiem na ustach.

- Tak, tak mi się wydaje.

San w końcu go puścił, a Wooyoung podpłynął bliżej skał by podeprzeć się jednej z nich.

- Znam to miejsce, wiedziałem, że nie jest głęboko. Nie jestem szaleńcem.

- Przecież wiem. Inaczej bym nie skoczył- zaczesał mokre osy do tyłu i przetarł oczy z słonej wody.

Mimo tego, że Wooyoung się odsunął, San chwilę później znalazł się tuż przy nim. Po wszystkim co wyznał, nie miał zamiaru trzymać się na odległość. Uśmiechnął się gdy ich ramiona się zetknęły, a oboje poczuli bijące od siebie ciepło.

- Ubrania są ciężkie od wody.

- Narzekasz- San zaśmiał się nerwowo.- Nie utoniesz, tylko trzymaj się kamieni. Woyoung- zaczął znacznie poważniej.- Pomożesz mi, prawda?

- W czym?

- Z rodzicami- spojrzał na niego zmartwiony, bo pomimo tych cudownych chwil, dalej tkwili w tej samej rzeczywistości.

- Jeśli tylko będę mógł. Ale oni nigdy mnie nie zaakceptują.

- A twoja mama?

- Moja mama? Ona nie żyje.

- Zaakceptowałaby mnie gdyby żyła?

Wooyoung zazwyczaj nie lubił o niej mówić, ale San był wyjątkiem, który wprowadzał nawet do jej tematu pewny rodzaj ciepła. Wzruszyło go to, nawet bardzo.

- Na pewno- odparł przyjaźnie.- Na pewno tak Sannie, ona by cię kochała.

Wtedy San złapał go za policzek, a Wooyoung czując to jak blisko siebie są, złożył na ustach wyższego mały pocałunek. Trochę nieśmiały, bo jeszcze nigdy nie całował się z miłości, ale szczery. Nawet gdy robił to wcześniej z Sanem, nie był gotowy by przyznać przed samym sobą co czuje. Teraz powiedział to w końcu na głos.

Całowanie go, znowu w morzu i znowu w nocy, było jak smakowanie wolności. Tu nikt ich nie widział, nikt nie słyszał i nie oceniał. Tu mieli swój raj, mogli być razem tak jak zawsze skrycie chcieli. Nawet jeśli wszyscy ich nienawidzili.

Gdy odsunęli się od siebie, San mógł w końcu pierwszy raz otwarcie przyznać, że robi dokładnie to czego zawsze skrycie chciał.

- Czy robimy coś złego? Uważasz, że to jest złe?- Spytał w końcu.

- Nie. Tu możemy być kim chcemy- sięgnął mokrą dłonią do tego twarzy i odgarnął kilka czarnych kosmyków.

San nigdy wcześniej nie widział Wooyounga tak delikatnego.

- To nie zmienia faktu, że jeśli rodzice dowiedzą się, że do ciebie uciekłem to...

- Choi, nie dowiedzą się- zaśmiał się, a potem skulił zanurzając się bardziej w wodzie, przez co wydawał się nawet bardziej niższy od Sana.- A jak się dowiedzą to cię porwę. I uciekniemy.

- Czym?

- Jak to czym? Twoim mustangiem, nie ruszam się bez niego z miasta.

San momentalnie odsunął się od ukochanego i oblał go porządną ilością wody. Wooyoung zaśmiał się głośno.

- Co cię tak dziwi Choi? Od początku kochałem twoje auto bardziej od ciebie.

- Pożałujesz tego.

- W życiu- wyszczerzył białe zęby.- Tak naprawdę cały ten czas chciałem tylko auto. Ucieknę nim ze wszystkimi dragami i więcej mnie nie zobaczysz.

- Ale pieprzysz głupoty.

Wooyoung znowu się zaśmiał, ale w głowie pojawił mu się pomysł. Może nieco głupi, może nawet bardzo głupi, ale był pewny, że musi to zrobić. Patrzył jak San odpływa do brzegu i zrobił dokładnie to samo, a gdy wyszli nie mógł oderwać wzroku od jego pięknych rysów twarzy. Ułożyli się więc na rozgrzanych kamieniach by nieco wyschnąć. San patrzył na gwiazdy, Wooyoung patrzył na Sana. Było idealnie.

geosmina . WoosanKde žijí příběhy. Začni objevovat