xxx

389 43 34
                                    

San zamrugał intensywnie patrząc się na jasną cerę Wooyounga i jego długie, czarne rzęsy. Czy wiedział? Ciężko to stwierdzić, może co najwyżej się domyślał, ale stwierdzenie to mogło mieć wiele znaczeń.

Niekoniecznie emocje musiały być w to zamieszane.
Choć gdzieś tam w głębi wiedział, że Wooyoung ma to dokładnie na myśli. Nie umiał wyrażać inaczej swoich uczuć, a to jedno proste zdanie krzyczało "adoruję cię San". Choi bardzo chciał by tak było.
Godził się powoli z faktem, że Wooyoung stawał się dla niego kimś wyjątkowym, kimś z kim chciał spędzać każdą wolną chwilę. Kimś, kogo uznawał za partnera, chciał mieć go przy sobie całe życie, nawet jeśli miał zacząć liczyć od zaraz.

Juno nigdy nie nadawała się na to miejsce, nie wyobrażał sobie nawet, że ta mogłaby stać się jego żoną, czy matką jego dzieci. Wooyoung... To była całkiem odrębna rozmowa. Nie widział w nim ani ojca, ani dojrzałego mężczyzny, a jednak chciał go u swojego boku.

To uczucie było niesamowicie paradoksalne, może ciężko wam to zobrazować, nawet Choi San nie potrafił do końca sobie tego wytłumaczyć. Kochanie Junga, jeśli mógł tak to nazwać, było oczywiste i naturalne. Przychodziło samo i żyło w młodym chłopcu jak mała, kiełkująca różyczka. Z drugiej jednak strony miała kolce, bardzo ostre i śmiercionośne kolce, bo taka miłość nie była normalna. Nie można było jej akceptować, nie widywało się jej na ulicach, nie mówiono o tym, a rodzice wstydzili się takich dzieci.

San był rozdarty.

Nawet jeśli Wooyoung był dla niego ważniejszy od czegokolwiek, to wciąż chciał być zwyczajnie akceptowalny wśród ludzi. Nawet jeśli ich opinia nie była dla niego ważna, to wciąż bolało.

Dlatego nie dziwił się Jungowi, że nie umiał tego okazać. Zresztą dodać musiał też jego chłodną naturę i ciężką przeszłość. Tworzyło to wybuchową mieszankę, coś co graniczyło z szaleństwem.

- Nie wiedziałem- przyznał zgodnie z prawdą.- Nie wiedziałem bo nigdy tego nie mówiłeś.

- Myślałem, że to oczywiste- Wooyoung mruknął, a w ciemności usłyszeli tylko ciche westchnięcie.

Nie brzmiał na... wesołego. Wyglądało to wręcz jakby rozmawiał sam ze sobą, albo pytał nieznajomego o radę. Gubił się w tym co myślał.

- Nie, to jest oczywiste tylko dla ciebie. Ja nie mam pojęcia o czym myślisz, póki mi o tym nie powiesz.

- Czasem da się poznać co myślą inni. Tak jak ja wiem kiedy myślisz o jakichś głupotach.

- Tak?- San odwrócił się na bok i podparł głowę łokciem.- To o czym teraz myślę?

Nastała krótka cisza.

- O mnie.

- Ale co o tobie?

- Że gadam głupoty.

San zaśmiał się cicho i mruknął coś niezrozumiałego.

- Nieprawda, to nie są głupoty. Tak właściwie to jedno z ładniejszych rzeczy jakie powiedziałeś.

Nie widzieli swojej ekspresji twarzy w tej ciemności, ale San miał nadzieję, że Jung głęboko się uśmiechał.

- Moi rodzice wracają za kilka dni z wyjazdu. Nie będę mógł przychodzić każdej nocy- wyznał po chwili ciszy.

- To zrozumiałe- przytaknął.- W końcu musieli wrócić.

- Nienawidzę ich.

- Nie mów tak. Możesz za nimi nie przepadać, ale to wciąż twoi rodzice. Chciałbym żeby moi wciąż żyli.

Ten temat był bardzo delikatny. Na tyle, że San nigdy go nie zaczynał, bo Wooyoung nie okazywał żadnych chęci tej rozmowy.

- Wiem, to dwie całkiem inne rzeczy.

- Nie znałem swojego ojca. Matka nigdy nie chciała o tym rozmawiać. Nigdy nie byłem w Korei bo urodziłem się już tutaj, ale wiem, że rodzice właśnie tam się poznali. Możliwe że tylko matka wyjechała do stanów, a on nie, dlatego nigdy go nie spotkałem, nie mam pojęcia. Mama zmarła jak miałem naście lat. Nie była idealna, właściwie ani trochę nie przypominała typowej mamy- uśmiechnął się na to wspomnienie.- Pamiętam jak pracowała w lodziarni i zabierała mnie ze sobą na zamiany. Jak nikogo nie było kręciliśmy razem świderki. Jak podrosłem to pozwalała mi posypywać niektóre kokosowymi wiórkami i wydawać je ludziom. Wszędzie chodziliśmy razem, wtedy myślałem że to dlatego, że lubi moją obecność, teraz wiem, że zwyczajnie nie miałem z kim zostać. Pamiętam jak zabierała mnie na disco, albo do kina samochodowego... Miała mnie zdecydowanie za wcześnie, mogła mieć może z siedemnaście, szesnaście lat gdy nie urodziłem. Była wciąż nastolatką, która chciała żyć, a ja musiałem plątać się jej przy nodze.

San słuchał tego uważnie wyobrażając sobie tak nietypową rodzinę jaką byli. Mały Wooyoung o pyzatych policzkach, bez tatuaży i blizn, szczęśliwy i wygadany. Niemal widział oczami wyobraźni jak rozdaje lody klientom i oblizuje ubrudzone paluszki, a jego mama w krótkiej, kolorowej sukience wiruje w rytm radiowej muzyki. Dużo się zmieniło, teraz Wooyoung był całkiem innym człowiekiem.

- Zmarła w słynnym wypadku kolejowym. Wracała z targowiska o ile dobrze pamiętam, wysiadała z pociągu, kiedy ten został uderzony przez inny, rozpędzony towarowiec. Została wciągnięta na tory, nawet nie wiem była w całości jak ją chowali- wzdrygnął się.- Nie poszedłem na pogrzeb. Żałuję tego do dzisiaj, ale chciałem zapamiętać ją jak żywą osobę, a nie kogoś w pudle bez życia. Nie byłem na grobie ani razu. Wiem tylko gdzie leży, nie mogłem tego zrobić bo wciąż wmawiałem sobie, że gdzieś tam żyje swoimi dawnymi marzeniami, beze mnie i bez innych problemów.  Gdybym zobaczył grób, to musiałbym otwarcie przyznać przed światem, że jej nie ma.

San nie mógł nic powiedzieć, bał się przerywać i niszczyć nastrój. Nie chciał też wytrącać Wooyounga z równowagi, bo mógłby zrezygnować z dalszej opowieści, a wyraźnie potrzebował tej rozmowy.

- San? Śpisz?

- Nie, nie mógłbym. Ja tylko... Nie wiem co powiedzieć. Chciałbym myśleć o moich rodzicach takie dobre rzeczy, ale nie umiem. Są staroświeccy i nieczuli. Nienawidzą mnie i siebie nawzajem, jestem tylko po to żeby mieli komu zostawić ten cały syf i masę pieniędzy.

- Każdy kocha swoje dzieci w jakimś małym procencie. Kiedyś chciałem mieć rodzinę i kochać ją tak jak mama mnie. Ale potem wszystko się posypało i teraz już wiem, że nie jest mi to pisane. Nawet nie wiem ile uda mi się tak przeżyć, a co dopiero wykarmić innych.

- Nie mów tak. Jeśli chcesz rodzinę, to kiedyś ją założysz.

Wooyoung przewrócił się na bok odwracając twarz w stronę Sana, a światło księżyca padało na jego szkliste oczy. San zadrżał dostrzegając w jego oczach cały żal, który w sobie chował.

- San. Nawet gdybym chciał, nigdy nie będę mieć dzieci. Nie mogę- wyszeptał cicho.

- Dlaczego?

Wooyoung tylko się zaśmiał i przymknął oczy.

- Myślisz, że byłbym w stanie zostać matką?

San miał szczęście, że było całkiem ciemno, inaczej Wooyoung zobaczyłby jak mocno się rumieni.

- N-nie.

- No właśnie. Ale czasem lubię o tym śnić. Marzyć, że ludzie są inni i mnie nie nienawidzą- ułożył się wygodniej i przykrył kocykiem przygotowując się do snu.

- Ja nie nienawidzę.

*

Ja wiem ze czas na dramę ale dosłownie nie mogę się powstrzymać przed pisaniem takich scen.
Ja wiem ze wooyoung jest specyficzny, ale czy nie jest uroczy kiedy się otwiera? We stan jung

geosmina . WoosanWhere stories live. Discover now