vii

467 51 31
                                    

Gdyby San powiedział samemu sobie sprzed kilku dni, że tak będzie spędzał poniedziałkowy wieczór, to nigdy by nie uwierzył.
A jednak w ciszy i spokoju czerpał radość z patrzenia na zachód słońca w towarzystwie kogoś, kto dla każdego innego patrzącego z boku był jedynie możliwym zagrożeniem.

Coś mu mówiło jednak, że Wooyoung nie jest groźby. Co najwyżej specyficzny, ale na pewno nie tak dziwny jak go przedstawiano.

- Jesteś całkiem fajny San. Inny niż reszta tych bogatych dzieciaków.

- Bogatych dzieciaków, huh? Kogo masz na myśli?

- Te chłopak, który organizował ostatnią imprezę i właściwie wszyscy, którzy na nią przyszli.

- Alex Hirch? Nie jest aż tak bogaty.

Wooyoung popatrzył na niego kpiąco.

- Ma willę z ogrodem jak dla rodziny królewskiej, ja mieszkam ja stacji benzynowej.

- No właśnie, ona chyba nie jest twoja, mam rację?

- Powariowałeś? Ja tam tylko pracuję. W zamian za to mogę tam spać. Wychodzi nam to obu na rękę bo on ma stróża całą dobę na miejscu.

- Nie zarabiasz nic więcej?

- Sprzedaję San.

- Ah tak- ciągle zapominał, że ktoś tak przyjazny mógłby zajmować się tyloma nielegalnymi rzeczami.- Od czego to się zaczęło?

- Czas postawić tu kropkę. Patrz, stawiam- narysował w powietrzu między nimi małe kółko.- I nie przekraczamy jej, hm? To część mojego życia, o której nie chcę rozmawiać.

- Przepraszam.

- Nie masz za co- odchrząknął by nie robić zbyt gęstej atmosfery.- Powinieneś chyba już wracać. Domyślam się, że rodzice mogą cię szukać.

- Ich problem- podniósł z ziemi kamień i cisnął go daleko w morze. Gdy wpadł w spokojne fale zagwizdał głośno.

Wooyoung zrobił to samo ze znalezionym kamieniem, który wylądował w to samo miejsce.

- Jesteś z Korei, prawda? Masz Koreańskie nazwisko- Spytał San chcąc dowiedzieć się jak najwięcej o swoim towarzyszu.

- Tak, ponoć. Nie pytaj o to bo sam nie do końca dużo o sobie wiem.

- Moi dziadkowie przeprowadzili się z Seulu zakładając tu pierwszy sklep. A potem...

- Potem twoi rodzice to kontynuowali?

- Tak. Mój ojciec chciał kontynuować tradycję, więc znalazł mamę, a właściwie znaleźli ją mu dziadkowie. Dlatego też ucieszył się widząc w domu Juno, on bardzo szczyci się swoim pochodzeniem. Nie wracamy do kraju tylko dlatego, że tu rozkręca się zbyt duży biznes.

Wooyoung jest z Korei, jak Juno i on sam. Może jednak ojciec nie byłby taki zły gdyby zobaczył go w towarzystwie Junga. Może...

- San, dlaczego naprawdę przyjechałeś wtedy gdy sprzedałem ci alprazolam?

San westchnął nie wiedząc przed kim trudniej będzie mu się przyznać. Przed Wooyoungiem, czy samym sobą? Sam dokładnie nie znał odpowiedzi na to pytanie, po prostu czuł, że powinien to zrobić. Wooyoung w pomarańczowym świetle zachodzącego słońca wyglądał spektakularnie.

San mu zazdrościł, też chciał tak wyglądać, też chciał codziennie patrzeć na ten widok w lustrze i podobać się innym. Wooyoung był za ładny.

- Nie wiem- odwrócił wzrok na spokojne fale toczące się po morzu.- Czułem, że tamta rozmowa na imprezie zwyczajnie nie została zakończona.

- Nie miałem jeszcze klientów, którzy chcieliby ze mną rozmawiać. No wiesz- posłał mu zamyślone spojrzenie.- W ten sposób.

geosmina . WoosanWhere stories live. Discover now