xxix

416 48 33
                                    

Anthony nie był tym wrednym dzieciakiem, którego każdy nienawidzi, który kabluje i uprzykrza życie innym. Oczywiście, że nie.

Właściwie byłby całkiem normalny, grał w drużynie, schodził Sanowi z drogi kiedy nie miał ochoty na bójki, a w domu grał w gry wideo. Był prostym nastolatkiem, takim przed którym maluje się całkiem spokojne, dostateczne życie. Przeżył żałobę po bracie, ciężko było mu ją znieść, ale ostatecznie wyszedł na prostą. I tylko kilka osób, które naprawdę wiedziały co się stało, domyślały się, że wciąż tego nie przetrawił. Kochał brata, nawet jeśli brał narkotyki, pił i spotykał się z Jungiem. To wciąż jego brat, prawda? Nie mają nikogo innego poza sobą, tak został wychowany.

Jung go zmienił. To wtedy Malo zaczął tak intensywnie imprezować i znikać z domu. Wtedy chodził całe dnie zjarany i nie poznawał własnych przyjaciół, wtedy właśnie zaczęli się oddalać. Już samo to sprawiło, że nienawidził Junga od korzeni. Choć sprawiał wrażenie niegroźnego, to widział w nim jedynie osobę, która odebrała mu brata. Mało go uwielbiał, chwalił się nim i jego uległością, chwalił się tym, że Wooyoung był na każde jego zawołanie i dawał mu co tylko zapragnął. Mało uznawał to za triumf.

I wtedy umarł.

Tak po prostu przedawkował, a Anthony znał brata i nie wierzył nawet przez sekundę w to, że zrobił to bez niczyjej pomocy. Wooyoung był wtedy trzeźwy, może trochę popanikował i udawał załamanego, ale przeżył, miał szansę zobaczyć kolejny wschód słońca. Malo już nie było.

Nienawiść młodego Anthonego była ogromna. Do imprez, narkotyków, beztroskiego życia i do pewnego dilera ze starej stacji na obrzeżach miasta. Przez dwa lata obserwował go i myślał co może zrobić by w końcu go pogrążyć. Jung jednak nie rzucał się w oczy, może naprawdę żałował tego co zrobił? Przez większość czasu kompletnie odciął się od życia społecznego. Niemal nie istniał. Potem jakimś cudem wrócił do własnej branży i znowu pojawiał się na domówkach młodszych od siebie licealistów, sprzedawał i ciągnął za sobą kolejne ofiary. I tak właśnie znalazł Sana.

Anthony go nie lubił, bo byli zbyt do siebie podobni. Malo przyjaźnił się z kilkoma jego wspólnym znajomymi, ale więcej ich w zasadzie nigdy nie łączyło.
San był kapitanem drużyny, a to zawsze Anthony chciał osiągnąć. San miał więcej pieniędzy, miał Juno i popularność. Miał też żywego brata.

Pewnie nic specjalnego by się między nimi nie stało, gdyby nie jeden incydent, którego Marshall był świadkiem.
Jak miał być szczery, to nie wiedział dlaczego wyszedł wtedy na wybrzeże. Nie miał ochoty się bawić, ale potrzebował odpoczynku od rzeczywistości. Wypił kilka drinków, a potem wyszedł na zewnątrz by zaczerpnąć choć trochę świeżego powietrza. Stał sobie w kącie oparty o sąsiedni budynek, może faktycznie nieco schowany za drzewami, ale na pewno nie intencyjnie.
Usłyszał coś po swojej prawej stronie, a po dokładnemu przyjrzeniu się dostrzegł tam dwójkę znanych mu twarzy. Jung Wooyoung, nie zmienił się zbytnio, może miał dłuższe włosy i więcej tatuaży, nic poza tym. Przyciskał całym ciałem do ściany budynku Sana.
Anthony zasłonił usta dłonią.

Jung Wooyoung całował Sana, wprost w same usta, co najlepsze- jemu się to podobało. Wyraźnie łaknął więcej tego zakazanego dotyku, Marshall widział to po jego twarzy.

Choć umysł miał przyćmiony alkoholem, to szybko połączył fakty. Jung potrzebował kolejnej rozrywki, kolejnej ofiary, którą okręcił sobie wokół palca.
Na początku się zaśmiał. Choi San nigdy, ale to przenigdy nie dał po sobie znać, że mógłby dać się komuś tak poddać. Zresztą miał dziewczynę i kilkukrotnie dawał wszystkim do zrozumienia, że mają trzymać się od niej z daleka.

Potem przyszło zdziwienie.
Choi San i drugi chłopak. Tego to na pewno by się nie spodziewał. Wiedział o swoim bracie i starał się to ignorować, bo go kochał, ale Choi?
Dlatego kolejne co poczuł to obrzydzenie. Patrzył jak dotykają się po każdej części ciała, po jakiej mogli, a on miał ochotę wymiotować.

Na końcu był pełny zemsty. Jung nie dość, że zabił jego brata, to teraz szukał kolejnej ofiary. Niedorzeczne.

Ale Marshall nie był pochopny i zachował tą informację dla siebie. Dlatego jakiś czas potem zostawił Jungowi na stacji małą przestrogę. Nie sądził oczywiście, że ktoś taki jak on przestraszy się zwykłej czerwonej farby na deszczu, ale miało go to ocucić. Przez chwilę myślał nawet, że podziało, bo nie widywał ich już razem przez kolejne dni. Wszystko szlag trafił gdy dostrzegł ich znów na plaży jakiś czas później. Potem na mieście, nawet na meczu!

Wooyoung chodził za nim jak wygłodniały pies, i z wzajemnością. Przyprawiało go to o mdłości. Gdyby tylko Malo to widział...

Zrobił zdjęcia, miał dowody, wszystko zbierał, a przy najbliższym spotkaniu z Sanem wszystko mu powiedział. To był kolejny etap jego planu. Musiał czekać by zobaczyć, czy zadziała. Choi miał teraz trochę czasu by wszystko odkręcić, albo przekazać cudowne wieści Wooyoungowi. Ten znowu będzie miał kolejny wybór, pomiędzy brnięciem w to, albo odsunięciem się.

Anthony miał dość jego bezkarności. Chciał by ktoś w końcu zapłacił za śmierć jego brata, chciał by Wooyoung cierpiał tak jak on sam po jego śmierci. By nie znalazł żadnej łatki po ranie Malo, by nigdy nie zapomniał co zrobił.
Miał nadzieję, że to ich przekona, w końcu mógł kompletnie zniszczyć im życie.

Zadowolony skończył układać wszystkie zdjęcia chronologicznie i zakleił szarą kopertę. Uśmiechnął się patrząc na tak wielki skarb w jego rękach, który może spowodować tyle tragedii w tym małym mieście.
Odłożył uważnie kopertę na dno szuflady i zamknął się powoli. Teraz mógł tylko czekać.

*

- Mam jedno bardzo, ale to bardzo ważne pytanie. Wolisz żelki, czy cukierki pudrowe.

Wooyoung spojrzał na Sana jak na szaleńca. Uśmiechnął się rozbawiony i ułożył wygodniej na sprężystym materacu w jego małej klitce. Był środek nocy, a San nie potrafił przestać się śmiać.

- Co za różnica?

- Ogromna- szepnął tajemniczo.

- Dobra, żelki. Nie lubię pudru.

San zaśmiał się w mroku i mruknął układając wygodniej przy boku Junga.

- Ja też.

- Czy ty nie możesz pójść już spać Choi? Jestem padnięty.

- Nie- odparł poważnie podnosząc się na łokciach.- Wtedy zacznie się kolejny nudny dzień i będę musiał wrócić do domu bo Jiyen będzie miał problem o to, że nic w nim nie robię. A noc... noc zawsze będzie nasza.

Wooyoung roztopił się słysząc to wszystko. Westchnął i spojrzał na okno, przez które przebijały się promienie księżyca.

- San

- Hm?

Wooyoung nabrał powietrza w płuca, trochę się trząsł, ale mniej niż kiedyś. Był zacznie pewniejszy w tym co czuł.

- Ty wiesz, prawda?

- Wiem co?

- Że patrzę tylko na ciebie.

geosmina . Woosanजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें