xix

398 48 16
                                    

San nigdy wcześniej nie widział tylu leków na raz. Dla niego tak to wyglądało, tabletki w różnych kolorach, o różnych kształtach spakowane po kilka w foliowych woreczkach. Do tego dużo skrętów, trochę suszu i różnych proszków. A na samym dnie...

- Ampułki?

- Tak to... Nie wiem czy chcesz o tym słuchać.

- Chcę.

Wooyoung popatrzył na Sana zadziornie i wziął jedną do ręki.

- To morfina. Podawana dożylnie. Kiedyś miałem też heroinę, ale ciężej ją zdobyć. No i fentanyl, ale stwarzał... zbyt duże problemy.

- Drogie to?

- Dość drogie- odłożył delikatnie buteleczkę na miejsce.- Zazwyczaj kupuję wszystko od jednego źródła, potrafią narobić się problemy kiedy się kombinuje. Przychodzę, zabieram walizkę za dziesięć koła, sprzedaje wszystko za góra siedemnaście, oddaję im z tego piętnaście, reszta dla mnie.

- Nie boisz się mieć coś tak wartościowego, co nie należy do ciebie pod własną opieką?

Wooyoung westchnął i zaczesał włosy do tyłu.

- Nie mam wyjścia San. Kiedyś może nad tym myślałem, teraz wiem jak wyjść z ciężkiej sytuacji. Poradzę sobie.

- Oddam ci te tabletki, hm? Zarobisz na nich.

- Już zarobiłem. Raz wystarczy.

San popatrzył na całą zawartość walizki i wyciągnął rękę do różnych leków.

- Spróbujemy jedno? Tylko jedno- dodał błagalnie.- Raz

- San, nie- jego głos był stanowczy.

- No weź, jesteś nudny- zaśmiał się i prawie złapał za losowy woreczek, kiedy Wooyoung zacisnął dłoń na jego nadgarstku. San myślał, że się zgrywa, ale popatrzył mu prosto w oczy i zobaczył w nich gniew.

- Nie.

- Ale to twoja profesja! Mówiłeś, że...

- Wiesz co ci powiem Choi San? Kiedy przyjechałeś tu po prochy pierwszy raz miałem poważny problem z tym co wybrać. Mało ludzi przychodzi po kinder niespodzianki, ale nawet kiedy taka sytuacja się zdarza, to zazwyczaj nie mam problemu z dobraniem towaru. Wtedy było inaczej.

San zmarszczył czoło i przyjrzał się bardziej jego dłoniom, chudym, ale wciąż z widocznymi mięśniami. Gdzieniegdzie dostrzegał pojedyncze tatuaże, nie za duże. Raczej dziwne napisy, nierówne, pisane dużymi literami, czy inne rysunki.

- To znaczy?

- Nie chciałem żebyś się uzależnił. Chociaż to głupie, bo chciałem żebyś wrócił.

Byli mocno wstawieni, dużo łatwiej było mówić gdy nie myślało się trzeźwo.

- Skomplikowane- oparł się o ścianę czując chłód kafelek.

- Jak dla mnie bardzo. Nigdy wcześniej tak nie miałem. Nigdy.

- To miłe. Nawet bardzo.

Wooyoung jedynie uśmiechnął się pod nosem przekładając w dłoniach okrągłe tabletki i wrócił do dalszego pokazu.

- Tyle pieniędzy w garści.

- Masz bujną wyobraźnię. Jeśli nie dostarczę pieniędzy na czas, zabiją mnie. I wszystkich, których kocham- westchnął.- Dlatego właśnie zacząłem. Nie mam nikogo kogo mogliby skrzywdzić.

San zignorował tą uwagę. Nie wiedział nawet dlaczego tak to traktował, dlaczego się bał i czuł urażony. Może gdzieś tam w głębi chciał znaczyć dla niego coś więcej? Chciał być w małym procencie osobą, na której Jungowi by zależało.

geosmina . Woosanحيث تعيش القصص. اكتشف الآن