San nigdy wcześniej nie widział tylu leków na raz. Dla niego tak to wyglądało, tabletki w różnych kolorach, o różnych kształtach spakowane po kilka w foliowych woreczkach. Do tego dużo skrętów, trochę suszu i różnych proszków. A na samym dnie...
- Ampułki?
- Tak to... Nie wiem czy chcesz o tym słuchać.
- Chcę.
Wooyoung popatrzył na Sana zadziornie i wziął jedną do ręki.
- To morfina. Podawana dożylnie. Kiedyś miałem też heroinę, ale ciężej ją zdobyć. No i fentanyl, ale stwarzał... zbyt duże problemy.
- Drogie to?
- Dość drogie- odłożył delikatnie buteleczkę na miejsce.- Zazwyczaj kupuję wszystko od jednego źródła, potrafią narobić się problemy kiedy się kombinuje. Przychodzę, zabieram walizkę za dziesięć koła, sprzedaje wszystko za góra siedemnaście, oddaję im z tego piętnaście, reszta dla mnie.
- Nie boisz się mieć coś tak wartościowego, co nie należy do ciebie pod własną opieką?
Wooyoung westchnął i zaczesał włosy do tyłu.
- Nie mam wyjścia San. Kiedyś może nad tym myślałem, teraz wiem jak wyjść z ciężkiej sytuacji. Poradzę sobie.
- Oddam ci te tabletki, hm? Zarobisz na nich.
- Już zarobiłem. Raz wystarczy.
San popatrzył na całą zawartość walizki i wyciągnął rękę do różnych leków.
- Spróbujemy jedno? Tylko jedno- dodał błagalnie.- Raz
- San, nie- jego głos był stanowczy.
- No weź, jesteś nudny- zaśmiał się i prawie złapał za losowy woreczek, kiedy Wooyoung zacisnął dłoń na jego nadgarstku. San myślał, że się zgrywa, ale popatrzył mu prosto w oczy i zobaczył w nich gniew.
- Nie.
- Ale to twoja profesja! Mówiłeś, że...
- Wiesz co ci powiem Choi San? Kiedy przyjechałeś tu po prochy pierwszy raz miałem poważny problem z tym co wybrać. Mało ludzi przychodzi po kinder niespodzianki, ale nawet kiedy taka sytuacja się zdarza, to zazwyczaj nie mam problemu z dobraniem towaru. Wtedy było inaczej.
San zmarszczył czoło i przyjrzał się bardziej jego dłoniom, chudym, ale wciąż z widocznymi mięśniami. Gdzieniegdzie dostrzegał pojedyncze tatuaże, nie za duże. Raczej dziwne napisy, nierówne, pisane dużymi literami, czy inne rysunki.
- To znaczy?
- Nie chciałem żebyś się uzależnił. Chociaż to głupie, bo chciałem żebyś wrócił.
Byli mocno wstawieni, dużo łatwiej było mówić gdy nie myślało się trzeźwo.
- Skomplikowane- oparł się o ścianę czując chłód kafelek.
- Jak dla mnie bardzo. Nigdy wcześniej tak nie miałem. Nigdy.
- To miłe. Nawet bardzo.
Wooyoung jedynie uśmiechnął się pod nosem przekładając w dłoniach okrągłe tabletki i wrócił do dalszego pokazu.
- Tyle pieniędzy w garści.
- Masz bujną wyobraźnię. Jeśli nie dostarczę pieniędzy na czas, zabiją mnie. I wszystkich, których kocham- westchnął.- Dlatego właśnie zacząłem. Nie mam nikogo kogo mogliby skrzywdzić.
San zignorował tą uwagę. Nie wiedział nawet dlaczego tak to traktował, dlaczego się bał i czuł urażony. Może gdzieś tam w głębi chciał znaczyć dla niego coś więcej? Chciał być w małym procencie osobą, na której Jungowi by zależało.
![](https://img.wattpad.com/cover/303296348-288-k307931.jpg)
أنت تقرأ
geosmina . Woosan
قصص الهواةGorące lato osiemdziesiątego szóstego w słonecznej Kalifornii. Rodzina Choi za własność ma pół przybrzeżnego miasteczka, San dzięki temu ma prostą drogę do swojej świetlanej przyszłości. Uwielbia bawić się na imprezach ze swoją dziewczyną, prężyć mi...