xv

419 48 16
                                    

Dopiero co San zastanawiał się na czym stoi, a teraz znowu gra w niebezpieczną grę nie wiedząc nawet jakie obowiązują go zasady.

Trzymając Junga za plecy by przypadkiem nie wyślizgnął mu się z objęć czuł jego chłodną skórę.
Wcześniej mogli nazwać to głupią zabawą, ale teraz było zbyt oczywiste. Nawet z Juno nigdy tak nie robił, nie znalazł się w tak romantycznej sytuacji, a tym bardziej nie rozmawiał z nią o życiu i trudnościach. Juno generalnie była dość... głupia. A przynajmniej taką udawała, służyło jej to, osiągała dzięki temu zawsze swój upatrzony cel gdy grała nieporadną i uroczą dziewczynę.

Wooyoung był jej wprost proporcjonalnym przeciwieństwem.

Inteligentny, choć wyrzutek, idący własną drogą, o nieprzyjemnym sposobie mówienia, wręcz odrzucającym. Nie był życzliwy, nie przyciągał do siebie ludzi, ale z jakiegoś powodu San właśnie tego chciał.

Choć uczucie to, dotykanie go i całowanie było najwspanialsze na świecie, to nie potrafił robić tego wiedząc, że Jung tylko się z nim bawi. Bo tak to właśnie brzmiało, jak zabawa. Drażnił go, zachęcał do tego, a potem znikał.
Zazwyczaj San ignorował te myśli, ale stało się coś co skutecznie go ocuciło, co więcej sprawiło, że wręcz odskoczył od jego, oddychając go na głębszą wodę.

Czuł się podniecany.

A nie sądził, że może do tego dojść przez innego mężczyznę, przecież to zawsze Juno przyciągała jego wzrok krótkimi spódniczkami i dekoltami. Była dobrze zbudowana, wszyscy mu zazdrościli, a teraz kto inny był powodem tego dziwnego uczucia.

Nie mieli ubrań, a Wooyoung był tak blisko, za blisko, wizja tego jak ociera się o jego ciało stała się zbyt prawdopodobna, wręcz rzeczywista. Bał się, że jeśli zajdzie to za daleko to Wooyoung poczuje to na własnej skórze, a to byłoby zbyt dużym upokorzeniem.

Dlatego się odsunął.

- Nie podoba ci się Choi?

On znowu żartował, znowu się śmiał, może nawet dobrze zdawał sobie sprawę z tego co się stało i to właśnie było powodem takiego, a nie innego doboru słów. Dobrze wiedział, że Sanowi się podobało, tak samo jak jemu ciału.

- Czy zostaniesz że mną jeśli zerwę z Juno?

- A co ma do tego twoja dziewczyna?

San nie wiedział już, czy Wooyoung jest tak niedomyślny, czy może tylko takiego udaje.

- Nie chcę tego robić będąc z nią.

- Nie chcesz jej zdradzać? Nie wiedziałem, że tak ci na niej zależy.

- Bo nie zależy- zaprzeczył od razu.- Zależy na tobie.

To były słowa, które sprawiły, że Wooyounga uderzyła realizacja i zrozumiał co naprawdę Choi miał na myśli mówiąc, że chce by ten z nim został.

- San- zaczął znacznie ciszej, bardziej dorośle.- To bedzie bardzo trudne.

- Wiem, ale...

- Szczególnie dla ciebie- spojrzał mu prosto w oczy.- Musisz wiedzieć jak bardzo. Ludzie nigdy tu na to nie pozwolą.

- Ludzie nie muszą wiedzieć.

Tak, był gotowy żyć w ukryciu.

- Jeśli chcesz- odrzekł po krótkiej ciszy.- Ale nie sądzę, żeby to było to na czym naprawdę ci zależy.

- Nie wierzysz mi? Więc zerwę z Juno w poniedziałek. Skończę to i wszystko Ci udowodnię.

- A twoi rodzice?- Drążył by mieć pewność, że San przemyśli każdy scenariusz zanim odpłynie zbyt bardzo.

- Nie mogą zabronić mi wszystkiego, co nie? Nie mam pięciu lat- rozpromienił się, a wraz z nim i Wooyoung.

- Dobrze. W poniedziałek.

Choć Wooyoung nie dawał tego po sobie poznać to nie mógł doczekać się tych słów, sama myśl o tym, że San ją zostawi była kojąca. W końcu nie czułby się drugą opcją, zabawą, sekretem, który skończy się gdy San postanowi zejść się z kobietą. To było jak danie mu szansy.

- Wracajmy do domu- odparł San podpływając blisko brzegu.

Przez tą poważną rozmowę całkiem zapomniał jak przed chwilą się czuł, teraz w jego wnętrzu było ciepło i spokojnie, niemal poczuł w końcu jak ciężar spada mu z ramion. Wyszli z wody nie spoglądając na siebie, wciąż onieśmieleni tym co mogli dostrzec w ciemności. Nie byli razem, nie wiązało ich jeszcze nic takiego, a jednak nie byli jedynie przyjaciółmi.

- Ubieraj się szybciej- rzucił Wooyoung już opierając się o klify.

San ze stresu nie mógł się pozbierać.

- A daj mi spokój- odpowiedział skupiony na zapinaniu spodni.

Nie chcieli dopuścić do nic więcej tego wieczoru, istniało bowiem pierwszeństwo w postaci zakończenia wszystkiego z dziewczyną, która jako ostatnia stała im na drodze.

Gdy byli gotowi by wracać do samochodu. Po drodze jednak usłyszeli niespodziewany głos.

- San?

Choi stanął jak wryty próbując dostrzec w ciemności kto woła go z oddali.
Po kilku sekundach obaj zbliżyli się do auta gdzie stał jego przyjaciel.

- Mark? Co ty tu robisz?

- Wracam z imprezy, a ty nie?

Faktycznie drogą można było dojść do jego mieszkania, gdy byli młodsi i nie posiadali jeszcze samochodu, obaj często wracali tędy do Marka by umyć się i odprawić Sana na autobus.

- Nie, siedzieliśmy nad wodą.

- Juno?- Intuicyjnie spytał Mark nie widząc kto chowa się za Sanem.

Wooyoung bez skrupułów wyszedł zza jego pleców i popatrzył na chłopaka przez mokrą grzywkę.

- Wooyoung- rzucił od niechcenia wyjmując z kieszeni papierosy. Zapalił jednego, a mały płomień jeszcze mocniej rozświetlił mu twarz.

- W-wooyoung- zdziwił się.- Nie wiedziałem, że się znacie.

- Tak wyszło- wymruczał trzymając wciąż papierosa między wargami. San nie miał nawet okazji się odezwać.

- To ja będę szedł już- mówił wyraźnie skrępowany.- Do poniedziałku San.

Mark pożegnał się tylko z przyjacielem zanim zniknął w ciemności pozostawiając Junga bez odpowiedzi.

- Wyglądał jakoś dziwnie- zauważył niższy gdy wsiedli do odpalonego samochodu mając pewność, że ten ich nie usłyszy.

- Nie spodziewał się, nic dziwnego. Ostatnio gdy go o ciebie pytałem to nawet nie wiedział kim jesteś.

- Spięty typ- mruknął zaciągając się papierosem.- Zaraz- dosięgła go realizacja.- Pytałeś o mnie?

- To chyba oczywiste- zwolnił by wiatr nie zagłuszał ich rozmowy.- Szukałem cię w dniu kiedy się spotkaliśmy, ale zniknąłeś. A potem Juno...

- Poszedłem do domu, jak robi się głośno i wiem, że sąsiedzi mogą wezwać policję to się zmywam. Wiesz co by się stało jakby mnie przeszukali.

- Wiem- nie mógł wciąż przywyknąć do myśli jak bardzo nielegalne rzeczy Wooyoung robi na codzień.

Gdy odwiózł go na stację, nadal nie wiedział na czym tak naprawdę stoi. Jung był po prostu pełen sprzeczności. Wydawał się nieco zestresowany gdy zajechali na posesję, ale od razu po rozejrzeniu się dookoła odpuścił. Zupełnie jakby z jakiegoś powodu bał się tego co tam zastanie, a przecież zupełnie niepotrzebnie, prawda?

San czuł, że nic nie będzie takie samo, a wraz z rozpoczęciem się nowego tygodnia w jego życiu nagle zmieni się sporo rzeczy. Z jakiegoś jednak powodu chciał zaryzykować.

Odjeżdżając dostrzegł w drzwiach wyjściowych Junga, pomachał mu na pożegnanie na co został skwitowany środkowym palcem.

geosmina . WoosanWhere stories live. Discover now