xiii

436 45 27
                                    

Ale ty taki nie jesteś.

To znaczy jaki? Gdy San go całował zastanawiał się jedynie co oznacza "taki". Chodziło mu o różnice w ich życiach? O status materialny, dom, rodzinę, szkołę, a może o profesje? No tak, San nie zadawał się z tym co nielegalne, ale już i tak zdążył złamać tą obietnice.

A może chodziło o coś więcej? Może za tymi słowami kryło się przesłanie mówiące, że Wooyoung nie widzi w nim kogoś kto wybiera mężczyzn nad kobiety.

To prawda, nie mówiło się o tym dużo w ich miasteczku, ludzie nie byli zbyt tolerancyjni, a San wychował się w przeświadczeniu, że nie jest to normalne. Wciąż, gdy całował go wprost w same usta i to już po raz drugi w swoim życiu to wiedział, że nie zrezygnuje z tego tak łatwo. Czuł jak mrowi go całe ciało, od samych stóp emanowało aż do dłoni, którymi trzymał mocno zarysowaną szczękę Junga. Łapał ustami te jego, prawie je ssał, te małe pocałunki sprawiały, że Wooyoung drżał. Gdy w końcu się od siebie odsunęli, a San otworzył oczy, natrafił na ciemne spojrzenie swojego towarzysza. Patrzył na niego niepewnie, jakby czegoś się bał, tak odrobinę...

To wyjątkowy widok, Wooyoung nigdy niczego się nie bał.

- Musimy bardziej uważać.

Cała napięta atmosfera runęła gdy tylko wypowiedział te słowa. Trochę też dlatego, że dzięki nimi San zrozumiał jak poważna jest sytuacja. To już nie jest jedynie spotkanie się z dziwnym dilerem, którego każdy unikał to całowanie go. Mężczyzny.

- Uważamy.

- Bardziej- odparł twardo.- A Juno...

- Przestań mówić o Juno- San opadł bezsilnie na oparcie kanapy ze skrzywionym wyrazem twarzy.

- Bardzo śmieszne San, to może zrujnować ci życie.

- Tobie też.

- Moje i tak jest zrujnowane.

San nienawidził gdy Wooyoung tak mówił. Nie dlatego, że się przy tym użalał, bo Jung taki nie był. Mówił to z taką lekkością i bezinteresownością, że bolało.

- Obiecuję, że nikomu nie powiem- wyszeptał chcąc znów wrócić do cichego przesmykania się między słowami.

- Nawet na imprezach, nie kręć się wokół mnie- przestrzegł go.

- Jasne- przytaknął.

Potem wbił wzrok w jego chudą, choć silną dłoń i wziął ją we własne ręce. Podniósł rękaw jego bluzy ukazując kilka tatuaży, różniły się jednak od pierwszego, którego pokazał mu w sekrecie. Były czarne, estetyczne, ale wykonanie nieco niedbale.

- Chciałbyś mieć tatuaż?- Spytał uśmiechnięty widząc jak zafascynowany San wydaje się być jego sztuką na własnej skórze.

- Moi rodzice by mnie zabili- zakpił.- Ale tak, chciałbym. Jeśli zaprojektujesz go ty, bo ja totalnie nie wiem co mógłbym chcieć wyryć sobie na skórze do końca życia.

Zaśmiali się głośniej, ale wtedy San zamiast puścić jego rękę, ścisnął ją mocniej i położył sobie na udach. Wooyoung nie odważył się nawet nią ruszyć.

- Da się... znaleźć miejsca, których nie zobaczą twoi rodzice.

- Zauważą na treningach- przewrócił oczami.

- Kiedy masz kolejny mecz?

- Za kilka tygodni. To będą pierwsze eliminacje szkolne.

- Myślisz, że mógłby wpaść tam... dawny uczeń który o dziwo interesuje się rugby?

San uśmiechnął się zadziornie i ułożył wygodniej wciąż czując jego rękę na własnym udzie.

- Myślę, że da się to zrobić.

- Jak przegrasz, a ja będę na widowni to naleję ci na ubrania.

- Nie wiem czy bardziej przeraża mnie to, że to powiedziałeś, czy świadomość, że jesteś do tego zdolny- przyznał szczerze.

Siedzieli tam dobre kilka godzin. Nie rozmawiali dłużej o tym co się stało, wszystko było dla nich tak nowe i nieprawdopodobne, że nie wpadło im nawet do głowy wszystko ustatkować. Pewne było jedno- musi zerwać z Juno.
Zanim się obejrzeli było znów ciemno, a stacja została oficjalnie zamknięta.

San złapał za kluczyki i skierował się do wyjścia mając nadzieję, że Wooyoung podąży za nim. Ten jednak stał za ladą patrząc się jak Choi powoli wychodzi.

- Nie idziesz? Mieliśmy jechać nad wybrzeże.

Wooyoung uśmiechnął się pod nosem i zabrał spod lady klucze.

Z początku nie odzywali się podczas jazdy, a jedynie korzystali z pięknego widoku zachodu słońca na tle morza. Potem jednak San włączył muzykę. Wesołe nuty jakiegoś utworu rozbrzmiały na całą okolice. Wooyoung popatrzył na niego ukradkiem, San pod nosem śpiewał tekst znanego mu utworu uderzając rytmicznie w kierownicę.

- Śpiewaj Wooyoung- Krzyknął między słowami.

- Nie znam tekstu!

- Nie udawaj idioty- szturchnął go ramieniem, na co Jung zaczął wtórować mu w refrenie.

I już chwilę potem oboje dawali z siebie absolutnie wszystko. Wooyoung podniósł się nawet wyżej i usiadł na oparciu podpierając się o drzwi. Podniósł rękę wysoko w górę łapiąc mknące powietrze. Zdawało mu się nawet, że dotyka kolorowego nieba. San przyspieszył, na co ten prawie upadł na tyle siedzenia.

- Kto tu jest idiotą- popchnął go, a samochód zrobił lekki skręt w lewo.

- Zaraz zginiemy oboje jeśli się nie uspokoisz- zaśmiał się widząc jak chłopak naprawdę wygląda na szczęśliwego.

Jak łamie się jego bariera szorstkiego, bez uczuć chłopaka z przedmieści.

- Już jesteśmy- ściszył muzykę zjeżdżając na wybrzeże.

Ta część plaży była raczej mało znana, nie było tu zabudowań, a zaczynały się klify, wielkie skały i odludzie. Stąd miał pewność, że nikt ich nie zobaczy. Gdy tylko zgasił samochód, od razu wyskoczył na maskę i usiadł na jeszcze rozgrzanym metalu.

Wooyoung zrobił to samo, ale znacznie wolniej, ostrożniej.

Wpatrywali się w ostatnie promienie słoneczne znikające za horyzontem spokojnego morza. Zrobiło się nagle dziwnie cicho w porównaniu do kilku minut temu, gdy oboje tracili oddech wykrzykując tekst piosenki.
San westchnął rozluźniony i uśmiechnął się gdy promień trafił na jego szczękę dając przy tym przyjemne ciepło pomieszane z morską bryzą.

- San?

- Hm?

- Jak myślisz, jak długo będę mógł to robić?

- Robić co?

Wooyoung wydał się wtedy smutny, a to ogromna nowość. Podczas każdej rozmowy zdawał się być zadowolony ze swojego życia, z bycia wolnym... Zresztą San miał wrażenie, że Wooyoung zwyczajnie nie pasuje do żadnego innego scenariusza. Wizja tego szalonego chłopaka w jakimś biurze czy kancelarii po prostu za bardzo się gryzła. Jego historia pisana była na starej stacji benzynowej na przedmieściu, za ladą z papierosem w ustach i kpiącym spojrzeniem na każdego kto odważył się wejść.

- Spać na stacji, nie mieć własnego kąta, tułać się tak po świecie. Jedyne co mam to narkotyki na zapleczu. To jedyna cenna rzecz jaką posiadam.

- Daj spokój, to nieprawda. Zresztą w każdej chwili możesz znaleźć pracę.

- Kto mnie zechce? Widzisz jak ja wyglądam?

San rzucił okiem na jego ramiona pokryte tatuażami i kolczyk w dolnej wardze.

- Wyglądasz... dobrze.

- Wiesz o czym mówię- założył długie włosy za ucho gdy zaczęły za bardzo zachodzić mu na oczy.

- Jeszcze wszystko przed nami. Tak sądzę- wzruszył ramionami odwracając wzrok od jego hipnotyzujących oczu na leniwe fale.- Chcesz może popływać?

geosmina . WoosanWhere stories live. Discover now