xvi

425 48 21
                                    

San przez całą resztę weekendu odtwarzał w głowie ich nocny wypad na wybrzeże. Przypominał sobie jego chłodną skórę, lśniące w ciemności oczy i niski, chropowaty głos, który zazwyczaj niemiło dogryzał mu przy każdej okazji. Wtedy był inny, poważny i spokojny, jakby sam wiedział, że mówi coś bardzo ważnego.

San dotykał się w sposób jaki robił to Wooyoung, wyobrażał sobie, że ma na ciele jego dłonie, sunął nimi w miejsca gdzie te Junga nawet nie dotarły, a przed oczami miał nocne niebo, na którym wtedy świeciło milion gwiazd. San za każdym razem dochodził do prostej konkluzji, Wooyoung wywoływał w nim przedziwe reakcje jego własnego organizmu, takie o których nie miał wcześniej pojęcia. A na pewno nie wypadłby na pomysł, że pojawią się przez innego mężczyznę.

Jego brat zaczął myśleć, że San oszalał. Od zawsze miał go za idiotę, ale teraz przeszedł wszystkie oczekiwania. Nie wychodził z pokoju, dziwnie się uśmiechał, siedział w ciszy zamiast puszczając na okrągło swoje kasety... To do niego nie pasowało.

San przez te dwa dni zrozumiał, że musi zerwać z Juno, i to koniecznie jak najszybciej. Nie była ona dla niego odpowiednia, przede wszystkim nigdy nie sprawiła, że czuł się jak teraz, przez kilka spotkań z tajemniczym chłopakiem. Zdecydowanie musiał to zakończyć.

Wszedł do szkoły bardzo pewny siebie, dobrze wiedział jakie zajęcia ma na pierwszej lekcji jego dziewczyna oraz, że najpewniej jest już przed salą jak zwykle. Nie chciał robić z tego szopki, wciąż miał do niej względy szacunek, ale nie mógł też czekać. Miał już wchodzić po schodach, gdy zaczepił go Mark.

- San, możesz na słowo?

Wyglądał na dość zmartwionego, więc kiwnął głową i zeskoczył z pierwszego schodka odsuwając się na bok.

- Coś ważnego?

- Tak, słuchaj... Wiele chłopaków się o ciebie martwi. Ominąłeś kilka imprez i...

- Miałem szlaban, Juno to potwierdzi, była zresztą jego powodem.

- Super, ale w sobotę nie byłeś z Juno, tylko z Jungiem.

San westchnął wiedząc już jaki typ rozmowy moralizatorskiej go czeka. Oparł się o ścianę i nasłuchiwał dalej.

- Nie znałem go wcześniej, ale zdążyłem dowiedzieć się tego co mi potrzeba. On nie jest bezpieczny San, samo to czym się zajmuje powinno cię przed nim przestrzec.

- Handluje i co? Czym różni się od masy ludzi, którzy to kupują? Ah, może tym, że nie zniża się do ich poziomu i sam tego nie bierze bo ma mózg Mark- postukał się dwoma palcami w czaszkę i chciał odejść, ale ten znowu mu to uniemożliwił.

- Źle to wpłynie na twoją reputację. Jak więcej ludzi się dowie to zacznie podejrzewać cię o to samo. Mogą cię nawet wyrzucić z drużyny.

- Ale za co?- Podniósł nieco głos.- Za rozmowę z kimś? Wooyoung jest normalny, nie wiem czy znasz to słowo Mark, nor-mal-ny- przetłumaczył.- Nikt nie może mi nic zarzucić, a teraz daj mi przejść bo muszę to szybko załatwić.

Po chwili wymiany wrogich spojrzeń Mark odpuścił, a Choi mógł wejść na schody.

- To to znaczy co?- Krzyknął za nim gdy był w połowie drogi.

- Zerwać z Juno.

- To chyba może poczekać. Zrywacie średnio co kilka tygodni.

San nachylił się nad barierką by spojrzeć na prosto w oczy.

- Zerwać permanentnie.

I zwiał wiedząc, że zostanie zaraz zasypany milionem pytań.
Uśmiechał się pod nosem gdy szedł w stronę sali docelowej. Nie chciał nigdy naumyślnie sprawiać dziewczynie przykrości, ale przegięła pałeczkę swoim ostatnim zachowaniem. Przez to wszystko też zrozumiał, że tak naprawdę nic do niej nie czuje. A Wooyoung... To nie tak, że był jedynym powodem. Był jego częścią.

Zobaczył ją na drugim końcu korytarza, a ta szybko wypatrzyła go w tłumie gdy szedł do niej szybkim marszem. Uśmiechnęła się zalotnie, a wszystkie jej koleżanki zaczęły przyglądać się tej scenie.

- Juno- przywitał się szybkim skinieniem głowy.- Musimy porozmawiać.

- Naturalnie- zachichotała.- Zamieniam się w słuch.

- Nie tutaj- rzucił jej koleżankom nieprzyjemne spojrzenie.

- Nie mamy przed sobą nic do ukrycia.

A więc tak chciała się bawić. Wyprostował plecy i odchrząknął, a potem rozpoczął monolog.

- Okłamałaś mnie i rodziców. Wykorzystywałaś mnie jako swoje alibi, co więcej nawet nie starałaś się wszystkiego odkręcić gdy ja ponosiłem tego konsekwencje. Dalej nie wiem gdzie i z kim się spotykałaś, ale nie może to tak dłużej trwać. Cały nasz związek opiera się na tym czego chcieli nasi rodzice, i zrozumiałem to, gdy te dwa tygodnie wysłuchiwałem codziennie ich narzekań. To przykre, ale wiesz co jest nawet bardziej przykre? Że po tym wszystkim zawsze do siebie wracaliśmy. Bez słów wyjaśnienia, bez przeprosin i chyba właśnie tego zawsze nam brakowało. Szczerości. Nie chcę być tym złym Juno, ale musimy się rozstać. I tym razem ostatecznie, bez możliwości wskrzeszenia tego martwego już związku.

Nie był w stanie opisać swojej dzikiej satysfakcji gdy powiedział to wszystkich. Tych, którzy zawsze byli wręcz przekonani, że ich związek jest idealny i przetrwa nie tylko liceum, ale też studia, dorośle życie, kłótnie, klęski żywiołowe i wojnę nuklearną.

A rzeczywistość była nieco inna. Nie oszukujmy się, San potrzebował tych słów.

- Chyba nie...- zaczęła zszokowana nie wiedząc czy ma się śmiać, czy płakać.- Chyba nie mówisz poważnie- wydusiła.

- Mówię śmiertelnie poważnie. Ten związek nie ma sensu.

- San, nie możesz tego- rozejrzała się po pełnym korytarzu hamując łzy, a potem złapala go za dłoń i zaciągnęła do pustej łazienki.- Nie możesz tego zrobić San. Jesteśmy idealni, tacy jak każdy chciałby być.

- Nie, ta dezinformacja trwa już za długo. Nawet nie rozmawiamy, nie umiemy wyrażać swoich uczuć bo one nie istnieją. Nie kochasz mnie Juno, kochasz tylko obraz mnie. I to, że ktoś się o ciebie troszczy, ale nie oszukujmy się, mógłby być to ktokolwiek inny. Mam rację?

Dziewczyna pociągnęła nosem zbierając się na płacz, a potem wyciągnęła do niego rękę, ale San szybko się odsunął.

- Jesteś pewny, że nic nie mogę zrobić?

Przykro było mu niszczyć związek, do którego tak przywykł, ale Wooyoung miał rację i otworzył mu oczy. To nie miało sensu. Nie odpowiedział, a milczenie było najlepszym dowodem na to, że nie miał w planach odwołać swoich słów. Dziewczyna zaczęła histerycznie płakać i wybiegła z toalety zostawiając go tam samego.

Nie wyszedł tak od razu, postanowił opuścić pierwszą lekcję i zebrać się do kupy. Oparł się o chłodną umywalkę i popatrzył w lustro. Zawsze dbał o swoją prezencję, ale tego dnia postanowił ułożyć włosy wyjątkowo starannie, wybrał ładniejsze ubrania i poperfumował się drogimi perfumami. Miał tuż po zajęciach od razu pojechać na starą stację i obwieścić Wooyoungowi co zrobił. Nie mógł się tego doczekać, czy będzie z niego dumny? Ucieszy się? A może puści w niepamięć?

Uśmiechnął się sam do własnego odbicia gdy tylko przyłapał się na myśleniu o tym chłopcu. Nie przejmował się już nawet Juno, jej reakcją, reakcją praktycznie całej szkoły i tym czy była to dobra decyzja. To był wręcz idealny dowód na to, że była.

geosmina . WoosanDove le storie prendono vita. Scoprilo ora