iii

507 56 21
                                    

San mógł się domyśleć.

Nieznajomy dzieciak pojawia się na każdej imprezie, nikt go nie zna, nikt nie kojarzy, nie widuje się go w szkole, nie wydaje się być kimś z ich towarzystwa.

Wooyoung, jak wcześniej zdążył się przedstawić przyszedł tu by zarobić na bogatych dzieciakach. Takich jak San.

Było już za późno, trzymał w dłoni w pół wypalonego skręta, jego mózg powoli przestawał myśleć trzeźwo, a on sam znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Nie pytając o wiele sięgnął do kieszeni wyjmując skórzany portfel. Znalazł w nim drobniaki, które podał niższemu, a ten schował całość w kurtce zadowolony.

- Dobrze się z tobą robi interesy Choi San. Daj znać jak będziesz potrzebował więcej- puścił mu oczko i wstał z łóżka.

San jednak nie był na to do końca gotowy. Nie po to wbrew własnej woli wypalił pierwszego w życiu skręta i stracił z portfela sporo pieniędzy.
Wstał i złapał nieznajomego za ramię uniemożliwiając mu wyjście z pomieszczenia.

- Tak szybko? No dobra, czego ci potrzeba? Więcej trawy? Coś mocniejszego może?

- Chcę pogadać.

To wybiło z tropu nowego znajomego Sana, który skrzywił się na to, a potem odwrócił całym ciałem w jego stronę.

- Po-gadać?- Zaakcentował sylabę.

- No... czemu nie, skoro już tu...

- Nie zrozumieliśmy się San. Tacy jak ty nie... nie gadają z takimi jak ja. Widzisz to?- Wskazał na przestrzeń pomiędzy nimi.- Tu jest linia. Ty kupujesz ja sprzedaję.

- Zluzuj, to impreza. Możemy chwilę odpocząć od zgiełku- chciał wybrnąć z nieprzyjemnej sytuacji.- Poza tym zyskasz klienta.

Dopiero ta ostatnia uwaga zdawała się przekonać drugiego chłopca, który mimo zawahania ostatecznie przestał się stawiać.

- Dobra- wrócił do swojego zwykłego tonu głosu.- Jak chcesz, ale nie tu. Towar się sam nie sprzeda.

A potem wyszedł nie czekając na Sana. Dobrze wiedział, że ten podąży za nim.

Nawet nie przejmował się już Juno, myśl o niej została na zewnątrz i zniknęła wraz z pojawieniem się z Wooyoungiem w salonie. Tam na jednej z kanap chłopak usadowił się wygodnie, San zrobił rzecz jasna to samo i patrzył jak powoli obok nich zbierają się ludzie. Było ich coraz więcej, chłopak przyjmował pieniądze, które pospiesznie chował po kieszeniach i rozdawał małe woreczki z różną zawartością. San dokładnie się temu przyglądał.

- Wiesz- zaczął w końcu nie mogąc znieść ciszy między nimi.- To dziwne, że nikt nie był w stanie powiedzieć mi kim jesteś. Okazuje się, że znają cię prawie wszyscy.

- Znają? Nie Choi, nikt tu nic o mnie nie wie. Oni tylko... korzystają.

- To źle brzmi- prawie ugryzł się w język gdy pożałował rozpoczętego tematu.

- Wyluzuj- zapalił kolejnego skręta i wydmuchał więcej dymu.- Ja nikogo nie zmuszam.

Gdy tylko skończył zdanie kolejna dziewczyna podeszła z wyciągniętym banknotem. Ten wyrwał jej z dłoni pieniądze chowając szybko.

- Nie afiszuj się- mruknął podając jej kupiony towar.
Siedzieli tam tak dobre piętnaście minut, a gdy Wooyoung wydał się zadowolony z zarobku, wstał i poprawił kołnierz skórzanej kurtki.

- Idziesz już?

- Trzeba wiedzieć kiedy najlepiej wycofać się z pola walki. Do następnej imprezy- rzucił.

geosmina . WoosanDonde viven las historias. Descúbrelo ahora