Uznanie

1.5K 95 9
                                    


Harry odepchnął od siebie talerz, wstał i szybkim krokiem pokonał odległość dzielącą go od Severusa. Złapał go za ramiona i pchnął z powrotem na krzesło.
— Jeżeli chciałeś jeść z podłogi, wystarczyło mi powiedzieć — odezwał się ciągle uśmiechnięty.
— Sądzę, że straciłem apetyt — odparł Severus szyderczo. — Zastanawiam się tylko, czy to z powodu jedzenia, czy towarzystwa.
Uścisk na jego ramionach przybrał na sile.
— Ludzie tacy jak ty — zaczął Potter powoli — nigdy nie doceniają tego, co dostają. Nie łudź się, że będę tracił czas próbując przekonać cię do jedzenia.
Stwierdzenie to lekko oszołomiło Severusa, jednak po chwili wyczuł w nim drugie dno. Coś, co uderzało we wrażliwe punkty Harry’ego silniej, niż oczekiwał. Przypominając sobie krótkie, przelotne migawki wspomnień Pottera z dzieciństwa, jakie miał okazję zobaczyć w czasie lekcji oklumencji, Severus doskonale rozumiał, czym owe punkty były.
— Nie trzeba tak się mną przejmować, panie Potter — powiedział głosem ociekającym sarkazmem. — Kilka straconych od czasu do czasu posiłków nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Ty powinieneś o tym wiedzieć najlepiej.
Oczekując, że Potter uderzy go lub zrobi coś jeszcze gorszego, Severus natychmiast zmusił się do rozluźnienia całego ciała, aby zminimalizować uszkodzenia, jakie mogły go czekać. Harry jednak potrząsnął głową i puścił jego ramiona.
— W samą porę — odezwał się, jak gdyby odpowiadając na niezadane pytanie. — Ale kiedy naprawdę cię skrzywdzę, zrobię to we własny sposób i z własnych powodów, nie twoich. A teraz chcę, żebyś stąd wyszedł.
Severusowi nie trzeba było tego powtarzać dwa razy. Bez słowa wstał i opuścił pomieszczenie.
Gdy dotarł do swojej nowej sypialni, w zamyśleniu przyjrzał się otoczeniu, w końcu pozwalając sobie odnotować szczegóły. Ramę łóżka wykonano z nieheblowanego drewna. Prostymi i eleganckimi, smukłymi kolumienkami łączyła się ona z solidnym drążkiem na szczycie. Zauważył na nich słabe rysy i zastanowił się, skąd się wzięły. Pościel nosiła ślady kobiecej ręki: narzuta miała blady, ale przyjemny zielony kolor z delikatnym, zawiłym kwiatowym wzorem. Duże poduszki ułożono w stertę przy zagłowiu. Na ścianach wisiało kilka gustownych obrazów — przedstawiały widok stawu i zagajnika — scenerię w niesprecyzowany sposób znajomą. Severusowi przemknęło przez głowę, że pokój wygląda, jak gdyby w pewnym stopniu należał do kogoś jeszcze.
Zbadał garderobę. Prawie nic w niej nie było poza kilkoma zmianami ubrania, dokładnie w jego rozmiarze.
Biblioteczka i biurko również okazały się wyraźnie puste. Zobaczył tylko kilka starych książek na temat zielarstwa, parę czystych zwojów pergaminu, kałamarz, pióro i nic poza tym.
Wyczerpany wydarzeniami dnia, nie rozbierając się opadł na łóżko twarzą w dół i zasnął prawie natychmiast.

Gdy obudził się następnego ranka, promienie słońca wpadały przez okno. Zrozumiał, że spokojnie i przyjemnie przespał całą noc. W końcu głód zmusił go do wyjścia z sypialni. Dotarł do kuchni, nigdzie nie widząc Harry’ego. Spróbował otworzyć szafki i lodówkę, ale były zablokowane zaklęciami. Lekko zaskoczony uniósł brew. Jak się zdawało jedynym wyborem, jaki mu pozostał, były śmieci i wczorajsza kolacja, ciągle leżąca na podłodze — sytuacja podobna do tej, którą Harry musiał przeżywać dorastając. Jak to dziwnie... pasuje, pomyślał, potrząsając pogardliwie głową i idąc z powrotem do sypialni.
Następne kilka godzin spędził czytając starą książkę do zielarstwa. W chwili, gdy złapał się na rozważaniu o odżywczej wartości skrzeloziela, Severus uznał, że ma dość i mimo wszystko postanowił coś zjeść. Wrócił do jadalni i ostrożnie, aby oddzielić je od odłamków stłuczonych naczyń, zebrał z podłogi kilka garści ryżu i warzyw. Mięso sobie odpuścił, głód czy nie, miał na tyle rozsądku, aby nie tknąć kurczaka leżącego tu całą noc i cześć dnia. Opłukał ryż i warzywa pod wodą w zlewie i zjadł, zmuszając się robić to powoli.
Zaskoczyło go, że jednak się nasycił. Znalazł szmatę, sprzątnął z podłogi resztę bałaganu, zebrał rozbite kawałki talerza i wrzucił je do kosza. Potem obszedł dom jeszcze raz, wrócił na dół i na koniec wszedł do pomieszczenia, które niewątpliwie pełniło rolę gabinetu Pottera. Rozejrzał się ostrożnie, totalnie zdumiony ilością ksiąg i zwojów na temat czarnej magii. Autentycznych, nie do obrony przeciw niej. Poczuł, jak na ten widok przez całe jego ciało przebiega dreszcz.
Kierując się impulsem, usiadł przy biurku Pottera i przeszukał je, powoli i ostrożnie, szuflada po szufladzie. Wiedział, że to igranie z ogniem, ale w tym momencie przestał się przejmować, jakie to może mieć dla niego konsekwencje. Chciał znaleźć listę ofiar, musiał wiedzieć, kto umarł, a kto przeżył. Ku jego uldze, Harry nie wspomniał wczoraj o żadnym zabitym Malfoyu, co z pewnością oznaczało, że Draco żyje. Mógł mieć tylko nadzieję... Pomijając brak charakteru, chłopak nadal był jego chrześniakiem... i obaj, Severus i Dumbledore, mieli nadzieję uwolnić go z rozbijających duszę konsekwencji popełnienia morderstwa.
— Tutaj tego nie ma — usłyszał nagle za sobą. Obrócił się na krześle i znalazł twarzą w twarz z Harrym, który, nie wiadomo kiedy, zaszedł go od tyłu. Jak gdyby użył jakiegoś wyciszającego zaklęcia, pomyślał Snape z roztargnieniem. Kolejny dreszcz strachu przepłynął przez jego ciało, ale opanował go siłą woli. Potter patrzył na niego chłodnym wzrokiem. — Wstań, Severusie — polecił z rozbawieniem. — Chodź ze mną. — Opuścili gabinet i Harry usiadł na jednym z krzeseł, wskazując przy tym na drugie i dając tym Snape’owi do zrozumienia, żeby zajął miejsce naprzeciwko niego. Severus posłuchał. — Już ci mówiłem, że nie poznasz listy ofiar — powiedział Harry otwarcie. — Próbowałeś ją znaleźć bez mojej zgody, a to jest niedopuszczalne.
— Szczerze mówiąc, mam to gdzieś — powiedział Severus absolutnie spokojnie. Czuł, jak na jego lewej skroni zaczyna pulsować żyłka i tylko resztki ślizgońskiego zdrowego rozsądku powstrzymały go przed dodaniem czegoś jeszcze.
Zapanowała długa chwila ciszy. Severus siedział nieruchomo, gdy Harry obserwował go, zatopiony głęboko w myślach.
— Powiedz mi, Severusie, jaka jest twoja tolerancja na ból? — zapytał nagle.
Uśmieszek na wargach Snape’a utworzył się jak gdyby z własnej woli.
— Rozumie pan, panie Potter, że to jest wyjątkowo głupie pytanie?
Harry nie wyglądał na rozbawionego.
— Dobrze, to ja powiem ci, co myślę. Nie jest większa, niż przeciętnie. Nieźle się pojedynkujesz, dobry z ciebie wojownik, ale w czasie bitwy wszystko wygląda inaczej niż... w miejscach takich jak to. Gdy napływa adrenalina, gdy mobilizuje się cały system obronny, możesz znieść atak hipogryfa, ugryzienie psa czy śmiertelną ranę nawet tego nie czując. Ale... jak mówiłem, powolne, celowe, zamierzone zadawanie bólu to zupełnie odmienny scenariusz, prawda? Wydaje mi się, że jesteś przyzwyczajony do walki, ale nie do... tortur. Wątpię, czy przy całym twoim oczarowaniu czarną magią doświadczyłeś kiedykolwiek bezpośrednio zadanego Cruciatusa o pełnej mocy. Mam rację? — Severus obojętnie wzruszył ramionami. — Odpowiedz — zażądał Harry.
— Tak — powiedział Snape po prostu. — Nie doświadczyłem. — To było kłamstwo, ale nie miał ochoty wyjawiać okoliczności, w których po raz pierwszy został potraktowany długą klątwą. Wszystko trwało siedemnaście minut, jak się dowiedział później, i były to, bez wątpienia, najdłuższe minuty w jego życiu.
Harry wstał nagle i na chwilę wyszedł do swojego gabinetu. Severus obserwował go, jak wraca i kładzie przed nim kawałek pergaminu, kałamarz i pióro.
— Rozumiem, że będę coś dla pana pisał, panie Potter? — zapytał Snape cierpko, zaplatając ręce na piersi.
— Tak, będziesz — odparł Harry chłodno.
— Wydajesz się tego całkiem pewien — powiedział Severus, nie poruszając się.
— Bo jestem — rzucił Harry bardzo miękko. — Napiszesz coś dla mnie i będziesz to robił, dopóki nie poczuję się zadowolony.
Severus nadal siedział w bezruchu.
Potter wskazał na niego różdżką i rzucił:
— Crucio!
Ból szybko rozlał się po jego ciele. Severus dyszał, jęczał i w końcu, gdy wrażenie palenia żywcem od środka ustabilizowało się, z jego ust wyrwał się krzyk pokonania. Uczucie zdawało się narastać i Severus zsunął się na podłogę, używając krzesła dla podparcia i drżąc przy każdym oddechu.
Klątwa w końcu została zdjęta i Snape wydał z siebie stłumione zawodzenie. Jego kończyny wydawały się słabe, kruche i bezwolne, jak gdyby zrobiono je z bawełny, a nie mięśni i kości.
— Wstań, usiądź i pisz — nakazał Potter spokojnym głosem.
— Nie — warknął Severus z uporem, niepewny, jak długo jeszcze potrwa jego determinacja.
Klątwa uderzyła w niego ponownie, tym razem z jeszcze większą mocą. Mógłby przysiąc, że jego ciało jest rozdzierane na kawałki, komórka po komórce, nerw po nerwie. Wydawało się, że trwa to wiecznie, bez końca.
— Dziesięć minut — powiedział Harry nagle, ale widocznie nie miał zamiaru cofnąć zaklęcia, bo męka nie minęła.
Severus jęczał, szlochał i w końcu zawrzeszczał głośno, niezdolny do kontrolowania swoich reakcji. Czuł, jak fala nudności dosięga jego gardła, paląc usta żółcią. Czas zdawał się stać w miejscu, a cały świat zapadł się do pojedynczego, masywnego węzła bólu, w którego samym centrum znajdował się teraz on sam.
— Piętnaście minut — ogłosił Harry.
Severus schował twarz w rękawie i wbił zęby w ramię, ponieważ całe jego ciało dygotało, jak gdyby miało się rozpaść na kawałki. Mógłby przysiąc, że minęły całe dni, odkąd leżał tak na podłodze i gryzł własną rękę, aby zwalczyć wymierzoną w niego torturę.
Niespodziewanie ból urwał się tak samo nagle, jak się rozpoczął. Severus wydał z siebie długie, ochrypłe sapnięcie. Ciągle miał w ustach smak krwi i żółci, więc przełknął kilka razy, z desperacją próbując się od niego uwolnić.
— To było tylko dwadzieścia minut — powiedział Harry bez emocji, patrząc na niego z lodowatym uśmiechem. — Zapewniam cię, że mógłbym tak przez cały wieczór. Jednakże, ty nie. — Severus nie byłby w stanie zaprzeczyć. — Przez chwilę pomyśl o tym logicznie — zaproponował. — Powiedzmy, że potrzymam na tobie zaklęcie jeszcze przez godzinę lub dwie. Jak sądzisz, co się stanie? Uważasz, że się znudzę i cię zostawię? — Severus w milczeniu wpatrywał się w podłogę. — Powiem ci dokładnie, co się wydarzy — kontynuował Potter obojętnie. — Znam pewne naprawdę dobre zaklęcie ochronne, więc nie łudź się, że zwariujesz. Aczkolwiek poczujesz mdłości i zwymiotujesz. Gdy ból stanie się zbyt wielki, stracisz kontrolę nad pęcherzem. A wtedy będziesz musiał posprzątać po sobie ten wstrętny bałagan, a ja nie będę w nastroju, aby pozwolić ci to robić inaczej, niż własnym językiem. I wtedy zaczniesz pisać. — Severusa ogarnęła fala czystego przerażenia, ale odepchnął ją, zmuszając się do pozostania całkowicie nieruchomym i wchłaniania dzwoniącego nad nim zimnego, odległego głosu Pottera. — A teraz... — dodał Harry pokojowo — co powiesz na pominięcie wymiotów, sikania i sprzątania i po prostu weźmiesz się za pisanie?
Severus powoli uniósł się na łokciach, zerkając na Pottera z zaskoczeniem. Uznał, że nie doceniał Złotego Chłopca. Zarówno on, jak i Dumbledore. Nie potrafił sobie wyobrazić, jak mógł coś takiego przeoczyć.
Harry podszedł do niego, złapał pod pachami i uniósł z podłogi bez wysiłku, jak gdyby Snape był szmacianą lalką. Bez wydawania jakiegokolwiek dźwięku Severus pozwolił usadzić się na krześle.
— Napiszesz? — zapytał Harry, trzymając dłoń na jego plecach.
— Tak — odparł Severus i przysunął pergamin bliżej. Wziął do ręki pióro i wtedy go olśniło: rama łóżka z delikatnymi śladami na drewnie, obrazy stawu i zagajników, dokładnie jak sceneria wokół Nory Weasleyów... Pusta biblioteczka... — Obrócił się do Harry’ego i zapytał otwarcie: — Powiedz mi, panie Potter, dlaczego Ginny Weasley potrzebowała osobnej sypialni? I dlaczego cię w końcu zostawiła? Miała dość twoich zabaw w niewolnictwo i igraszek z bólem? A może bała się tego, co mógłbyś zrobić własnemu dziecku za dziesięć lat, gdyby nie chciało dla ciebie pisać?
Potter zachichotał przyjaźnie i poklepał Severusa po plecach.
— Któż wie, jak życie by się ułożyło, gdybyśmy dokonali innych wyborów? Może, gdybym był milszy, Ginny by została. Może, gdybyś nie drwił z Syriusza na Grimmauld Place, nie działałby tak szybko i bezmyślnie. I może, gdybyś raczył kontynuować lekcje oklumencji, nie wszedłbym w oczywistą pułapkę w Dziale Tajemnic... a wtedy mój ojciec chrzestny nadal by żył. Ale tego się nigdy nie dowiemy, prawda? — Severus nie miał pojęcia, co powiedzieć, wszystko, co mógł zrobić, to bezmyślne patrzenie w absolutnej ciszy. Dłoń Pottera głaskała go uspokajająco po plecach. — Napisz — zażądał Potter. — Możesz uważać to za poniżające i niestosowne, ale dokładnie tego potrzebujesz. Jesteś jedynie trochę egocentrycznym mężczyzną, który morduje z powodu małostkowego tchórzostwa. A ja twierdzę, że kara powinna pasować do zbrodni.
— Tak — odparł Severus cicho. — Powinna. Co mam napisać, panie Potter?
Harry wyszeptał mu słowa do ucha. Snape skinął głową, zanurzył pióro w kałamarzu i zaczął pisać, pokrywając pergamin drobnymi literami, nieustannie powtarzając jedno zdanie:
Zabiłem ich.

Popioły Armagedonu-SNARRY (BCP) Where stories live. Discover now