Nieproszony gość

850 60 1
                                    

Zakończenie prac nad szczepionką zabrało jeszcze kilka dni, a potem kolejne dwa tygodnie upłynęły na próbach klinicznych, które zakończyły się całkowitym sukcesem. W czasie dnia Severus był zajęty pracą i robił wszystko, co mógł, aby marzenia i nierozsądne nadzieje nie zakorzeniły się w jego sercu.
Nocami śnił o pewnych wprawnych rękach, błyszczących zielonych oczach, wilgotnych czarnych włosach i emocjach, jakich doznawał, gdy żarłocznie i wściekle dociskał wargi do karku Harryego.
W ciągu dwóch tygodni Potter przysłał mu trzy sowy. Jedna z nich przyniosła wiadomość o stanie zagajnika, teraz już w pełni przygotowanego na przybycie bazyliszków. Drugi list informował, że wszelkie pozwolenia w Departamencie Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami zostały wydane. Trzecia notka zawierała tylko sześć słów: „Tęsknię za Tobą. Chcę Cię zobaczyć.
Severus nie odpisał na żaden z listów, choć wiedział, że raczej powinien, jeśli miał zamiar utrzymać ten nieprawdopodobny i kruchy związek. Mimo to pisemne odpowiedzi wydawały mu się jak błaganie lub może jak przyznanie się do słabości, dlatego też nie uległ.
Kiedy zakończono testy kliniczne, do jego biura wpadła Hermiona, przynosząc mu kosz prezentów oraz kartę z gratulacjami, wywołując tym u niego pogardliwe zmarszczenie brwi.
— Cóż — powiedziała Hermiona obojętnie, patrząc, jak rzuca na stół kopertę, nawet jej nie otwierając. — Co robisz dziś wieczorem?
— Czytam — odparł stanowczo, jak gdyby to była jedyna rzecz, którą warto robić w piątkowe wieczory.
— Harry będzie u nas na kolacji.
— Hmm. — Severus poczuł ukłucie winy, że nie odpowiedział na listy, jednak nie na tyle duże, aby jakoś zareagować.
— On się zachowuje jak zakochany nastolatek — szepnęła Hermiona z udawaną dezaprobatą. — Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam. Mam nadzieję, że nie zrobi niczego... niewłaściwego.
— To znaczy? — spytał Snape wbrew woli.
— No cóż, on naprawdę ma skłonności do działania pod wpływem emocji, nawet wbrew powszechnym regułom poprawnego zachowania. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby odwiedził cię bez zaproszenia. Oczywiście zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby go odwieść od tak lekceważącego postępku. — Kącik jej ust uniósł się nieznacznie, ale nie na tyle, aby grymas można było nazwać uśmiechem.
— Lepiej tak zrób — warknął Severus.
— Z pewnością doradzę mu, że to wyjątkowo niegrzecznie pukać do czyichś drzwi bez uprzedzenia, powiedzmy, o dziewiątej w piątkowy wieczór — powiedziała spokojnie. — Miłego dnia, profesorze.
Resztę dnia Severus spędził prześladowany nadchodząca spontaniczną wizytą. Jestem jeszcze gorszy, niż zakochany nastolatek, pomyślał ze wstrętem, ale nie potrafił sam siebie opanować. Był tak nerwowy, że musiał wziąć wolne i skupił się na porządkowaniu domu — nie tylko sprzątając najbardziej rzucający się w oczy bałagan i to, co Hugo pieszczotliwie nazywał „szambem, ale naprawdę sprzątając: rzucając jedno intensywne Chłoszczyć za drugim, dopóki mieszkanie nie wyglądało nieskazitelnie. Chwilę później zdecydował jednak, że wnętrza są jednak zbyt, wręcz podejrzanie, czyste, więc na podłodze obok kanapy rozrzucił kilka książek tak, żeby wyglądały na przypadkowy nieład.
I, jak gdyby to, co dotąd zrobił, nie było wystarczająco żałosne, starannie umył włosy, aby nie były tak obrzydliwe jak zwykle. Gdy już się z nimi uporał, a czasu nie pozostało wiele, siecią Fiuu dostał się na Pokątną i pobiegł do kwiaciarni. Sprzedawczyni właśnie wychodziła, więc zażądał od niej ponownego otwarcia sklepu tylko po to, by sprzedała mu pojedynczą różę na długiej łodydze. Kobieta oczywiście rozpoznała go i ulitowała się nad nim, pomagając mu wybrać najładniejszy kwiat.
— Jaki kolor? — zapytała. Severus spojrzał na nią bez zrozumienia. Róża, którą trzymała w ręce, miała barwę głębokiej czerwieni, więc powiedział, że chce właśnie taką. — Wie pan, że nie jesteśmy ograniczeni do tradycyjnych kolorów? — spytała kwiaciarka. — Mamy botaniczne zaklęcia, które mogą je dowolnie zmieniać. W zeszłym tygodniu miałam zamówienia na brązową i niebieską. — Uśmiechnęła się do niego bezwstydnie. — Więc jaka decyzja?
Severus zmarszczył brwi i potrząsnął głową. Nie posunąłby się aż tak daleko, aby zamówić róże w szkarłacie i złocie, choć był tego niebezpiecznie bliski. Następnie wrócił do domu i, idiotycznie nieszczęśliwy, czekał, bardziej żałośnie i rozpaczliwie niż kiedykolwiek na cokolwiek w swoim życiu.
Była już prawie dziewiąta i niemal stracił nadzieję, gdy w końcu rozległo się pukanie do drzwi.
Poszedł otworzyć i na progu ujrzał Harryego, bardziej przygnębionego i zaniepokojonego niż Severus dotąd widział.
— Cześć — odezwał się Harry cicho.
— Witaj — odparł Snape, nie wykonując żadnego ruchu, aby go zaprosić do środka i czując się tak całkowicie zażenowany i niepewny, że nie wiedział, co jeszcze powiedzieć.
— Dobrze cię widzieć — dodał Harry z niezdecydowanym uśmiechem.
— Wiesz, że to niegrzecznie przychodzić bez zaproszenia? — Niezręczność na moment jeszcze urosła.
— Tak — przyznał Harry. — Powinienem zafiukać i poprosić o pozwolenie.
— Więc dlaczego tego nie zrobiłeś?
Potter wziął głęboki oddech.
— Mogłeś odmówić.
— Ciągle mogę odmówić — odparł Severus chłodno.
— To prawda — zgodził się Harry, robiąc mały krok do tyłu. — Ale w ten sposób przynajmniej mogliśmy porozmawiać twarzą w twarz.
Słowa te zabolały wręcz fizycznie, więc Severus spuścił wzrok.
— Jesteś głodny?
— Nie, dwie godziny temu jadłem u Rona i Hermiony. Ale jeśli masz przygotowaną kolację, nie będę ci przeszkadzał.
— Nie mam — powiedział Severus. — Wejdź, proszę.
Nieproszony gość ruszył za nim do salonu. Z ciekawością oglądał mieszkanie, patrząc na meble w pokoju dziennym, kuchni i zerkając na wejście prowadzące na piętro. Snape stał kilkadziesiąt centymetrów od niego, rzucając mu ostrożne spojrzenia i sam czując się obserwowany.
Harry podszedł do półki z książkami i przebiegł wzrokiem po tytułach.
— „Dzwonnik z Notre Dame — zauważył.
— Czytałeś to kiedyś?
— Oglądałem film — odparł Potter z szerokim uśmiechem. — Czy to się liczy?
— Raczej nie.
Patrzyli na siebie w niewygodnej ciszy, która ponownie między nimi zawisła. Harry ruszył w jego stronę, powoli i nieśmiało, aż stanął tuż przed nim, patrząc na niego z mieszaniną strachu i wdzięczności.
— Dziękuję — powiedział. — Że mnie wpuściłeś.
Reszta potoczyła się jak we śnie. Nie było żadnych tłumaczeń, przeprosin, usprawiedliwień, pytań. Stało się tak, jak gdyby ich ciała po prostu same zdecydowały po siebie sięgnąć w zdesperowanej potrzebie ponownego połączenia i wypełnienia zalegającej w nich pustki. Dokładnie w tej samej sekundzie pochylili się do pocałunku, łącząc swoje usta i splatając palce.
Nie przerywając pocałunku, wściekle uczepieni jeden drugiego dotarli do sypialni, jakimś cudem nie potykając się zbyt wiele razy. Severus zapomniał nawet zawstydzić się, że jego sypialnia była tak bardzo staroświecka, wyposażona jedynie w duże łóżko, stojący przy nim samotny stolik i otwartą szafę zawierającą niewiele ubrań.
Jeśli Harry poczuł niechęć z powodu wystroju wnętrza, niczym nie dał tego po sobie poznać. Prawdę mówiąc zdawał się nie zwrócić uwagi na nic poza leżącą na łóżku czerwoną różą, której płatki kontrastowały z wyblakłym brązowym kolorem starej narzuty.
Wargi Harryego wygięły się w lekkim uśmiechu.
— Zawsze trzymasz różę na łóżku? — zapytał.
— Oczywiście — odparł Severus z powagą. — Nigdy nie wiadomo, kiedy odwiedzi mnie były uczeń.
— Wyjątkowo rozsądnie — zgodził się Harry. — Czy to wskazówka, że mam się rozebrać?
Snape wykrzywił ironicznie usta.
— Jeśli chcesz, możesz to właśnie tak interpretować.
Kilka chwil później Harry stał przed nim nagi, a jego ubrania oraz różdżka leżały na ziemi w nieuporządkowanej kupce.
Harry patrzył na niego i Severus poczuł się wytrącony z równowagi tym wyczekującym spojrzeniem i doskonale ukształtowanym ciałem tuż obok, w zasięgu ręki, drastycznie kontrastującym z jego własną, starą, kościstą, nieatrakcyjną sylwetką, a mimo to, z jakiegoś powodu, dostępnym dla jego dotyku.
— Zamknij oczy — poprosił Severus.
Harry spełnił prośbę i bez słowa położył się na plecach na łóżku, ręce układając wzdłuż boków.
Snape usiadł tuż przy nim i przez kilka minut po prostu patrzył, chłonąc każdy niuans młodego, świeżego ciała, zapamiętując wszelkie jego aspekty, jak gdyby przestraszony, że nie będzie miał na to drugiej szansy.
Trzymaną w dłoni różą dotknął brzucha Harryego, muskając pąkiem czubek twardego penisa. Potter sapnął cicho, zaciskając palce na narzucie. Severus delikatnie skierował kwiat ku górze, ciągnąc go wzdłuż klatki piersiowej, obojczyka i szyi, aż w końcu zatrzymał się na ustach. Z pogodnym uśmiechem Harry pocałował pąk, po czym, z wciąż zamkniętymi oczami, skrzywił się zabawnie, aby złapać zębami łodygę.
Ruch, który Severus wykonał w następnej sekundzie, był czysto automatyczny i instynktowny — bez zastanowienia, z błyskawiczną szybkością przesunął po łodydze kciukiem i palcem wskazującym, usuwając kolce, zanim zdążyły dotknąć warg Harryego. Potter, czując, że kwiat go nie zranił, otworzył oczy i spojrzał na małą strużkę krwi spływającą z palców Severusa.
Usiadł gwałtownie bez słowa, złapał jego dłoń i wychylił się, aby sięgnąć po swoją różdżkę, jednak Snape potrząsnął ze znużeniem głową, wyciągnął własną i uleczył się prostym zaklęciem. Moment później ranka zamknęła się, zniknęły też plamki krwi.
— Dlaczego to zrobiłeś? — spytał Harry z wyrzutem.
Severus wzruszył ramionami. Kierował się wyłącznie instynktem, niczym więcej.
— Denerwujesz się z powodu drobiazgu — powiedział ostro, starając się nie ujawnić zakłopotania, jednak nie do końca odnosząc w tym sukces.
Harry usiadł na łóżku i przyciągnął kolana do piersi, w ogóle na niego nie patrząc.
Severus westchnął lekko i rzucił różę na podłogę. Uczucie nieszczęścia i niezręczności powróciło w towarzystwie uporczywego wewnętrznego głosu, który powiedział mu, że obojętnie, co zrobi, i tak nigdy nie będzie to ani dobre, ani właściwe.
— Przepraszam, jeśli cię zaniepokoiłem — odezwał się ponuro.
Harry zerknął na niego ze smutnym uśmiechem i ujął jego dłoń.
— Jeśli kaleczysz się z mojego powodu, to przynajmniej potem za to nie przepraszaj. — Niepokój zaczął odpływać i Snape zmusił się do odwzajemnienia uśmiechu. — Dlaczego? — spytał Harry cicho. — Co mogło sprawić, że zrobiłeś coś takiego? Czy to przez więź? — Severus zadrżał. Nie miał najmniejszej ochoty na kontynuowanie tej rozmowy. — Dlaczego? — nalegał Potter.
— Chcesz usłyszeć prawdę?
— Tak, proszę.
— Prawdą jest, że nie. Więź nie pracuje w ten sposób. Nie kieruje moimi poczynaniami. Nie nakazuje mi działań. Czy ci nie mówiłem, że ona nie czyni mnie mniej ludzkim?
— Więc czemu...
Severus ponownie westchnął. Uporczywe pytania sprawiły, iż niemożliwym stało się pozbycie wrażenia, że w intensywności jego uczuć musiało być coś haniebnego i niezdrowego.
— Tak po prostu jest — powiedział w końcu.
Mina Harryego stała się nawet bardziej żałosna.
— W takim razie co mam zrobić, aby zapobiec czemuś takiemu w przyszłości?
Snape skrzywił ironicznie usta.
— Będziesz musiał jedynie przez całą resztę życia powstrzymywać się od wyprawiania głupot.
Usta Harryego również uniosły się do góry.
— To nie powinno być trudne.
— Istotnie.
Ich palce splotły się ze sobą po raz kolejny i Severus pocałował Harryego w czoło. Potter drżał lekko, przytulając do niego nagie ciało. Nawet przez koszulę można było poczuć promieniujące od niego gorąco.
— Jestem przerażony — powiedział Harry niespodziewanie. Nagle jego twarz stała się dziwnie bezbronna z widocznym na niej cieniem strachu.
— Przerażony? Czego?
— Nie chcę cię znowu zranić — powiedział Harry.
— Wiem.
Pocałowali się, po czym przez długą chwile siedzieli w ciszy twarzą w twarz.
Wreszcie Severus położył delikatnie dłonie na piersi Harryego, skłaniając go tym do położenia się na plecach. Przebiegł palcami wzdłuż śladu ciemnych włosów w dół brzucha, w końcu kładąc rękę u podstawy członka.
— Och — wyrwało się z ust Harryego.
Pachniał upajająco. Wysuszoną trawą, słońcem i podnieceniem — młodością i świeżością. Mieć go tak blisko i cieszyć się z tego tak bardzo wydawało się czymś wręcz zakazanym.
Severus przysunął się bliżej, bardzo ostrożnie, aby nie wydać żadnego dźwięku, i pochylił. Końcem języka lekko musnął czubek penisa, zlizując z niego maleńką kroplę przezroczystego płynu.
Harry zadrżał, ale udało mu się zachować ciszę.
Delikatnie i jakby z roztargnieniem Snape jedną dłonią pocierał członka, podczas gdy drugą wsunął między jego nogi i przesunął paznokciami po udzie.
W ogóle nie był pewien swoich umiejętności, jednak objął wargami twardego penisa i ponownie go polizał, jednocześnie nie przestając pieścić go zaciśniętą dłonią.
Oddech Harryego stał się cięższy, bardziej zdesperowany. Snape zwiększył intensywność ruchów i w końcu głębiej wziął członka do ust. Ciągle nie wiedział, czy to, co robił, było właściwe, jednak pulsująca męskość kochanka przekonała go, że przynajmniej sprawiał mu przyjemność. Jak w lekkim transie kontynuował ruchy językiem, smakując i badając każda żyłę, każdą nierówność, każdy szczegół. Ponownie zacisnął wargi i wsunął penisa do ust tak głęboko, jak potrafił, czując, że jego czubek dotyka gardła.
Harry położył mu ręce na głowie. Nie naciskały na nią, nawet nie kierowały ruchami, po prostu głaskały włosy. Severus wiedział, że orgazm kochanka się zbliża. Poczuł, że Harry zaciska palce na jego skroniach, chcąc odsunąć go od siebie.
— Jestem już... — zaczął Potter.
Severus potrząsnął głową mocno i wyzywająco, strącając jego dłonie i ssąc, teraz intensywniej, paznokciami ciągle przesuwając po wewnętrznej stronie jego ud. Harry doszedł gwałtownie, wytryskując nasienie do jego ust i posapując przy tym cicho. Smak okazał się słodkawy i lekko metaliczny, sprowadzał obce i nieznacznie niewygodne wrażenie, ale napędzany przytłaczającym, śmiesznym pragnieniem, by zaimponować młodszemu kochankowi, Severus przełknął wszystko, po czym usiadł i spojrzał na Harryego drwiąco.
Potter odwzajemnił spojrzenie szeroko otwartymi oczami i uniósł się, aby go objąć.
— Mogę...
Snape spiął się natychmiast. Dawanie przyjemności to jedno, jednak pomysł jej otrzymywania był zbyt niewygodny, wręcz zastraszający. Ciągle do niego nie docierało, że ktokolwiek mógłby chcieć dotknąć go w erotyczny sposób.
— Innym razem — powiedział stanowczo, na co Potter przytaknął z pełnym rozczarowania westchnieniem, ale i tak przytulił go mocno.
— To było cudowne — szepnął. — Czy... nie miałeś nic przeciwko?
— Nie. Dobrze się bawiłem — odparł Severus szczerze. — Mam nadzieję, że ty również.
— Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo.
Snape uśmiechnął się lekko, w zasadzie bardziej do siebie, gdy zalało go uczucie dumy — dumy, że był w stanie wywołać tak intensywną reakcję u kogoś wystarczająco wspaniałego, aby być psutym i adorowanym bez końca przez osoby dużo bardziej atrakcyjne niż Severus Snape. I nagle, oprócz dumy, rozpaliła się w nim i pozostała maleńka iskierka prawdziwej nadziei.
Być może Harry znajdzie prawdziwą i trwałą przyjemność w tym dziwnym związku, pomyślał. Mimo całej jego udawanej obojętności i zewnętrznego zaprzeczenia rozpaczliwie pragnął to coś utrzymać i nie zostać odrzucony jak stara, zepsuta zabawka, którą się znudziło dziecko.
Harry ponownie przytulił do niego swoje nagie ciało. Severus pogłaskał go po plecach i bokach.
— Jest coś, czego chcesz? — spytał Harry. — Cokolwiek?
— Mógłbyś mnie pocałować — odparł Severus, sekundę później przeklinając w duchu, gdyż przypomniał sobie, że ciągle ma w ustach smak nasienia. Sięgnął po różdżkę, aby rzucić zaklęcie czyszczące, jednak Harry delikatnie powstrzymał jego rękę i objął jego wargi swoimi, wsuwając w niego młody, świeży język i badając wnętrze ust. Niewątpliwie czuł sam siebie, jednak nie wydawał się w ogóle tym przejmować.
Później przez długi czas po prostu leżeli obok siebie, nie robiąc nic poza całowaniem i Severus w końcu pozwolił sobie na odprężenie, ponieważ zmartwienia i wątpliwości, przynajmniej za razie, zaczęły go opuszczać.

Popioły Armagedonu-SNARRY (BCP) Where stories live. Discover now